Sebastian Świderski: "Wracam do gry"
Fragmenty
Gdy w listopadzie ubiegłego roku Sebastian Świderski doznał koszmarnej kontuzji zerwania mięśnia uda, wydawało się, że będzie bardzo trudno powrócić mu do gry w siatkówkę. Świder" znów pokazał wielki charakter i, ku radości wielu kibiców w Polsce, udało mu się wrócić do czynnego sportu. Niewykluczone, że wkrótce zobaczymy go znów w biało-czerwonej koszulce z orłem. To będzie wielki powrót wielkiego zawodnika.
Jakub Bochenek: Jest pan jednym z rekordzistów wśród reprezentantów, jeśli chodzi o występy w Lidze Światowej, ale nigdy medalu nie udało się panu zdobyć. Teraz dokonali tego młodsi koledzy. Była radość czy żal, że pana tam nie ma?
Sebastian Świderski: Na pewno była wielka radość, bo przecież polska reprezentacja wywalczyła medal Ligi Światowej. Do tej pory to się nie udawało, chociaż dwukrotnie byliśmy bardzo blisko, a wtedy byłem na parkiecie. To wielki sukces młodej reprezentacji, ale i całej polskiej siatkówki. Z drugiej strony nie ukrywam, że było trochę przykro, że nie mogłem grać, bo każdy chciałby tam być i walczyć na boisku. Ale biorąc pod uwagę to, że jeszcze do niedawna nie wiedziałem, czy mój powrót do sportu jest w ogóle możliwy, przeważyła radość. I z medalu, i z tego, że powoli znów wracam do gry.
J.Bochenek: Po pana kontuzji nie ma już śladu?
S. Świderski: Nie będę ukrywał, że trudno jest po takiej kontuzji dojść w stu procentach do pełnej dyspozycji. Trzeba nauczyć się żyć z obcymi elementami, jak kotwice tytanowe i specjalne taśmy, które trzymają zerwany mięsień. Trzeba jakoś zniwelować te szkody i ja się staram to robić. Na razie wychodzi.
J.Bochenek: Miał pan indywidualny cykl ćwiczeń?
S. Świderski: Zgadza się. Te ćwiczenia było poświęcone budowaniu siły fizycznej oraz odbudowaniu uszkodzonego mięśnia. Teraz powoli można zacząć coś robić. Nie trenowałem z kadrą, bo nie było mnie w składzie na Ligę Światową, więc bez sensu było zajmować miejsce i zawracać głowę chłopakom tuż przed turniejem finałowym w Gdańsku. Ćwiczyłem indywidualnie i czuję się coraz lepiej. Mam jeszcze dwa tygodnie, więc jest nadzieja, że będzie jeszcze bardziej pozytywnie.
J.Bochenek: Lada chwila Andrea Anastasi powoła szeroką kadrę na mistrzostwa Europy. Pan już wie, że pojawi się w Spale 25 lipca, czy ciągle w niepewności czeka na telefon?
S. Świderski: Wiadomo, każdy będzie bardziej pewny jak dostanie tego smsa czy zadzwoni kierownik drużyny z zaproszeniem na zgrupowane. Każdy ma szansę na powołanie do reprezentacji, więc wierzę, że i ja taką dostanę. Czuję się coraz lepiej, dlatego chciałbym powalczyć o miejsce w składzie. Jestem gotów do tej walki.
J.Bochenek: Ostatnio rozlosowano grupy Ligi Mistrzów, do której ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wraca po latach nieobecności. Jest pan zadowolony z grupowych przeciwników?
S. Świderski: To jest Liga Mistrzów i tutaj słabych zespołów nie ma. Gdyby jednak porównać to do innych grup, to chyba nie jest tak źle. Wiadomo, Trentino jest najlepszą drużyną na świecie, ale dzięki temu w Kędzierzynie będzie wielkie święto siatkówki. Pozostałe dwa zespoły, Teruel i Partizan Belgrad, na pewno są w naszym zasięgu i będziemy chcieli z nimi powalczyć. Naszym celem będzie awans z grupy, a potem zobaczymy, co dalej.
Wybrał: Janusz Żuk
|