"Nie mogę zejść ze sceny"
Fragmenty wywiadu z Sebastianem Świderskim
Zacząłem karierę od złota mistrzostw Europy i świata juniorów, chciałbym ją zakończyć złotem igrzysk w Londynie - opowiada Sebastian Świderski, symbol kadry siatkarzy, wracający do gry po kolejnej groźnej kontuzji.
Przemysław Iwańczyk: Ile trzeba mieć w sobie determinacji, by po tylu kontuzjach, w wieku 34 lat, jeszcze się chciało?
Sebastian Świderski: To nawet nie kwestia determinacji - wystarczy, że kocha się to, co się robi i chce się dalej to robić. Poza tym nie chcę w ten sposób kończyć kariery, pokonany przez urazy. Jestem ambasadorem Kinder+ Sport, muszę dać dobry przykład. Chcę pokazać dzieciakom, że można wrócić, będąc nawet w najtrudniejszej sytuacji, a miłość do sportu potrafi przełamać wszystkie bariery i nic nie powstrzyma zawodnika przed powrotem.
P. Iwańczyk: Lista urazów jest długa. Ostatnio zerwany mięsień czterogłowy uda i długa przerwa, wcześniej kłopoty z kolanem uniemożliwiające wyjazd na mistrzostwa świata, przed poprzednimi mistrzostwami Europy zerwane ścięgno Achillesa...
S. Świderski: To tylko te najpoważniejsze kontuzje, jakie mi się przytrafiły. Wcześniej były zwichnięcia i skręcenia, jednak nie eliminowały mnie ze sportu na kilka miesięcy. Urazy to nieodzowny element wyczynowego sportu, który jest niesamowitym obciążeniem dla organizmu. Zwłaszcza ostatnio, kiedy w lidze gramy co trzy dni, brakuje czasu na regenerację i odnowę biologiczną.
P. Iwańczyk: A może w twoim wieku warto już pomyśleć o zdrowiu.
S. Świderski: Mam swój rozum i wiem, kiedy powiedzieć dość. Na razie nie czuję takiej potrzeby. Rok temu udało mi się wrócić po zerwaniu Achillesa, wiem, jak smakuje powrót na boisko, rozegranie choćby jednego spotkania, zdobycie jednego punktu. Chciałbym jeszcze raz zasmakować tej chwili, wiem, że nie będzie łatwo, ale mogę jeszcze grać. Nie poddaję się i wrócę.
P. Iwańczyk: Jak się czujesz w kadrze przygotowującej się do mistrzostw Europy? Jest was paru "staruszków", reszta to młodzież.
S. Świderski: Na pewno nie czujemy się jak staruszkowie, wśród tak młodych ludzi sami młodniejemy. Rywalizacja z nimi i wspólne treningi dają kopa. Czasami chce się im udowodnić, że mimo różnicy wieku nadal jesteśmy w stanie z nimi rywalizować jak równy z równym. Zresztą nie odbieram tego jako rywalizację starzy - młodzi, bardziej chęć udowadniania sobie, że jest się coś wartym i że można jeszcze grać na wysokich obrotach.
P. Iwańczyk: Na co naprawdę stać naszą kadrę?
S. Świderski: Jesteśmy drużyną z dużym potencjałem i nie wszystko jeszcze pokazaliśmy. Treningi wyglądają obiecująco, jedyne, czego brakuje, to obycia i doświadczenia niektórym młodym graczom. Potrzeba im czasu, ale mamy przecież kilka tygodni. Zawodnicy, o których wcześniej mówiło się, że nie podołają, pod okiem Anastasiego udowadniają, że stać ich na wiele, a miejsce w reprezentacji im się należy. Jeśli jeszcze wrócą starsi, a niewykluczone, że tak się stanie np. na Puchar Świata, trener będzie miał bogactwo.
P. Iwańczyk: Tak z ręką na sercu - liczysz na to, że pojedziesz na mistrzostwa Europy? W ubiegłym roku wybory Daniela Castellaniego na mundial były dla ciebie bolesne.
S. Świderski: Nie wiem, czy znajdę się w tej grupie, na razie cieszę się, że jestem wśród 22 kandydatów. Po trudnym sezonie, po ciężkiej kontuzji to duży kredyt zaufania ze strony trenera. Spłacę go, tym bardziej że nie mam zamiaru kończyć swojej przygody z siatkówką w ten sposób - będąc skreślonym z listy uczestników ME.
P. Iwańczyk: Jak chciałbyś ukoronować swoją wielką karierę?
S. Świderski: Zacząłem od złota mistrzostw Europy i świata juniorów, chciałbym zakończyć tym samym na igrzyskach w Londynie. Już teraz jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, co zrobiłem.
Wybrał: Janusz Żuk Więcej na: sport.pl
|