Od ZAKSY do Trefla,
czyli krajobraz po siedmiu kolejkach, cz.2.
Na długo przed rozpoczęciem kolejnego sezonu w PlusLidze fachowcy i kibice zapowiadali nową jakość w rozgrywkach siatkarskich, a to za sprawą transferów, jakie poczynili zarówno ci najlepsi, jak i ci, którzy w poprzednim sezonie musieli walczyć tylko o pozostanie. I prawdą jest, że dawno już, a może nigdy w historii polskiej siatkówki ligowej, kluby tak się nie uzbroiły, ściągając posiłki z najwyższej półki, penetrując ligi - włoską, francuską, niemiecką czy nawet rosyjską. Wystarczy bowiem wspomnieć takie nazwiska jak Wytze Kooistra, Rob Bontje, Antonin Rouzier, Guillaume Samica, Lukas Tichacek, Patrick Steuerwald, Michał Łasko, Russell Holmes, Brian Thornton, Guillermo Hernán, Metodi Ananiew, Pierre Pujol, Marcus Nilsson, Mikko Oivanen, aby zauważyć, że pozyskano zawodników, którzy z powodzeniem mogą grać w najlepszych zespołach Europy.
Po siedmiu kolejkach można pokusić się więc już o jakaś wstępną ocenę ich przydatności i stopień aklimatyzacji do polskich warunków. a więc próbować odpowiedzieć na pytanie: Czy warto było?
Odpowiedź na pewno nie może być jednoznaczna, ale prawdą jest, że większość nowych twarzy w szeregach ekip PlusLigi to wyróżniający się zawodnicy, stanowiący o jakości gry swoich drużyn.
W zespole ZAKSY znakomicie spisują się zarówno Antonin Rouzier, który zdobywa te najtrudniejsze punkty, a swoja skuteczność dodatkowo powiększa w polu zagrywki i w bloku, jak i Guillaume Samica. Trudno dziś bez nich wyobrazić sobie grę lidera rozgrywek, o czym świadczą również statuetki MVP. Rouzier z 5,29 punktami na set zajmuje aktualnie 4. miejsce w rankingu punktujących. Warto zaznaczyć, że Francuz często kończy te najtrudniejsze piłki, decydujące o wyniku, co świadczy o jego wartości. Podobną rolę w zespole Jastrzębskiego Węgla odgrywa Michał Łasko (o jedno oczko niżej od Rouziera), a w drużynie Farta - Marcus Nilsson (ósmy). Jeśli do tego dodamy zajmującego druga lokatę Mikko Oivanena (5,61 punktu na set), to widać, że zagraniczny zaciąg atakujących wypełnia swoja rolę.
Znacznie gorzej wygląda sytuacja ze środkowymi bloku, bo ani Rob Bontje w Jastrzębiu, ani Wytze Kooistra w Bełchatowie nie znaleźli miejsca w wyjściowych szóstkach swoich zespołów, a Russell Holmes gra po prosu słabo. Jak to możliwe, że czołowi zawodnicy ligi włoskiej przegrywają rywalizację? I po co w takim razie zostali do Polski ściągnięci? Na bardziej konkretne oceny trzeba jednak poczekać, pamiętając, że nie zawsze start w nowej rzeczywistości bywa gładki, nawet dla tak doświadczonych i utytułowanych sportowców jak Bontje, czy Kooistra. A czasem, niestety, przeprowadzka kończy się jak w przypadku Cernica czy Millara.
Jeśli chodzi o przyjmujących to pisaliśmy już o Francuzie w szeregach ZAKSY (Guillaume Samica), a warto wspomnieć jeszcze o największym pechowcu tego sezonu, jakim jest Bułgar Metodi Ananiev, który zajmował, bardzo wysokie dziewiąte miejsce wśród zdobywców punktów, Serbie Cupkovicu, który nie miał zbyt wielu okazji do pokazania swoich umiejętności, ale w meczu z Jastrzębiem znakomicie zastąpił Kurka, a także Kapferze w Farcie (8. miejsce przyjęcie i 16 atak) oraz brylującym w przyjęciu Amerykaninie Lotmanie (4 miejsce w przyjęciu). Widać więc, że na tej pozycji zagraniczne gwiazdy odgrywają ważną rolę w swoich zespołach i decydują o ich wartości.
Pozostali jeszcze rozgrywający. Tu najlepiej prezentuje sie reprezentant Francji Pierre Pujol, który w Kielcach w towarzystwie Nilssona i Kapfera odzyskuje blask, jakim czarował choćby podczas mistrzostw Europy w 2009 roku. Dobre zawody grają Czech Tichacek czy Niemiec Steuerwald. Poniżej przyzwoitego poziomu nie schodzi Hiszpan Guillermo Hernán. Największe słowa krytyki nalezą się natomiast obu reżyserom gry Jastrzębskiego Węgla, którzy z ogromnym trudem wkomponowują sie w nową układankę Lorenzo Bernardiego. Być może wpływ na taki stan ma gruntowna przebudowa zespołu dokonana w trakcie przerwy transferowej, ale prawda jest, że ani Margarido Raphael ani Brian Thorton na razie nie zachwycają swoja grą.
Mimo tych uwag, bilans i tak jest więcej niż dodatni, a przecież trzeba czasu, aby nowi zawodnicy zgrali się z zespołami. A pamiętać należy, że w polskiej lidze występują też tacy obcokrajowcy jak Igor Yudin, Jurij Gladyr, Gyorgy Grozer, Stephane Antiga którzy już od kilku sezonów znakomicie prezentują się na parkietach PlusLigi.
Obecność gwiazd europejskiej siatkówki bez wątpienia poodnosi poziom rozgrywek. Skończyły sie czasy, gdy polskie kluby stać było tylko na bardzo przeciętnych obcokrajowców. Może jeszcze liga włoska, choćby ze względu na standard życia, jest atrakcyjniejsza od polskiej, a rosyjska - ze względu na ogromne pieniądze. Jednak nigdzie na świecie nie ma takich kibiców i takiej oprawy meczów siatkarskich, a przy porównywalnych kontraktach to jest nasz atut.
Autor: Janusz Żuk
|