"Londyn to moje marzenie" -
- wyznaje Michał Ruciak
Puchar Świata to najtrudniejszy turniej. Wiele osób twierdzi, że trudniejszy od igrzysk olimpijskich - mówi Michał Ruciak, przyjmujący reprezentacji Polski, siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
| |
NTO: Kiedy odbieraliście srebrne medale w Pucharze Świata pomyślał pan: "Ależ rok, co turniej to sukces?
Michał Ruciak: Nie tylko w kontekście kadry, bo to był bardzo dobry rok dla całej polskiej siatkówki, zarówno reprezentacyjnej, jak i klubowej. Z ZAKSĄ zagraliśmy w finale Pucharu CEV, zespół z Jastrzębia wystąpił w Final Four Ligi Mistrzów i grał w ścisłym finale Klubowych Mistrzostw Świata. A reprezentacja wystąpiła w trzech najważniejszych imprezach sezonu i z każdej wracała z medalem. To jest fantastyczne.
|
NTO: Brązowe medale w Lidze Światowej oraz mistrzostwach Europy i teraz drugie miejsce w Pucharze Świata. Który z medali ma największą wartość?
M. Ruciak: Najtrudniej było stanąć na podium w Japonii. Puchar Świata to najtrudniejszy turniej. Wiele osób twierdzi, że trudniejszy od igrzysk olimpijskich, bo trzeba rozegrać 11 meczów w dwa tygodnie, a do tego walczy się z wszystkimi najlepszymi reprezentacjami z każdego kontynentu. Ponadto drugie miejsce wywalczone w Japonii dało Polsce awans do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich, co było naszym celem przed rozpoczęciem turnieju. Dlatego to najcenniejszy sukces tego sezonu.
NTO: Na horyzoncie pojawił się Londyn i pewnie teraz osobistym celem będzie zakwalifikowanie się do drużyny, która tam wystąpi.
M. Ruciak: Marzeniem każdego z nas jest udział w igrzyskach. Nie miałem okazji uczestniczyć w turnieju olimpijskim i swoją grą w meczach ligowych oraz postawą na treningach postaram się przekonać do siebie selekcjonera. Oczywiście nie jest tak, że zespół, który walczył w Japonii z automatu pojedzie do Londynu. Rozpocznie się walka o miejsce w kadrze i wiem, że konkurencja na każdą pozycję będzie duża.
NTO: Obserwatorzy uznali, że to wejście Michała Ruciaka zmieniło oblicze drużyny, która w meczu z Włochami od stanu 0:2 doprowadziła do zwycięstwa w tie breaku. Co pan czuł wchodząc na parkiet w bardzo trudnym momencie?
M. Ruciak: Jak w każdym meczu było bardzo dużo emocji, tym bardziej, że przegrywaliśmy. Chciałem pomóc. Zresztą z takim samym nastawieniem i skutkiem na parkiet weszli Paweł Zagumny i Kuba Jarosz. Każdy dołożył swoją cegiełkę, udało się odwrócić losy meczu i pokonać Włochów.
NTO: Mówił pan o trudach turnieju. Chyba nie tylko fizycznych, ale także psychicznych. Choć cały czas byliście w czołówce tabeli, to niemal do ostatniego meczu toczyliście bój o awans.
M. Ruciak: Pod tym względem cały wyjazd bardzo dużo nas kosztował. Kibice widzą poszczególne mecze, ale my ponad miesiąc przebywaliśmy tylko ze sobą. Mieszkanie z jednym kolegą, wspólne posiłki, przejazdy, treningi, mecze, wszystko w tym samym towarzystwie. To jest męczące. Do tego dochodzi presja wyniku. Przez sporą część turnieju prowadziliśmy w tabeli, ale mieliśmy świadomość tego, że w trzech ostatnich meczach zagramy z najgroźniejszymi rywalami i przy spadku dyspozycji mogliśmy wszystko stracić. Trzeba było wygrywać, punktować i walczyć do ostatniego seta.
NTO: I nie ma czasu na odpoczynek, bo już w weekend rozgrywki wznawia liga.
M. Ruciak: W środę stawiamy się w klubie i zaczynamy przygotowania z drużyną. Oznacza to, że praktycznie mieliśmy tylko jeden dzień odpoczynku. To faktycznie niewiele. Najgorsza może być kwestia aklimatyzacji, bo różnica czasu to osiem godzin. Przyznam, że nie czuję się rewelacyjnie, ale postaram się, żeby nie było tego po mnie widać. Oby tylko nie było jakiegoś dołka formy. Mam nadzieję, że uda mi się tego ustrzec.
Rozmawiał: Roman Stęporowski
|