"ZAKSA to doskonały klub..." -
- mówi Guillaume Samica
| |
W Polsce grają naprawdę świetni zawodnicy, wysocy, dobrze zbudowani, mocni. Są drużyny dobre pod względem techniki, z którymi ciężko się gra. Nie ma tu słabych ekip - podkreśla francuski przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Guillaume Samica.
Łukasz Baliński: Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a jednak wrócił pan do Polski po dwóch latach.
|
Guillaume Samica: To ma wiele wspólnego z moim pierwszym rokiem gry w Polsce, gdy występowałem w barwach drużyny z Jastrzębia. To był piękny sezon. Potem, kiedy wyjechałem do Grecji, wciąż bardzo dobrze wspominałem sukcesy, które odnosiłem w polskiej lidze. W tym roku gram dla ZAKSY z Pawłem Zagumnym, którego poznałem właśnie w Grecji. To dzięki niemu jestem teraz, tu gdzie jestem. Choć na pewno powodów, dla których gram w tej drużynie, jest więcej: Liga Mistrzów, smak wygranej w rozgrywkach o mistrzostwo PlusLigi i chęć ponownego zdobycia Pucharu Polski.
Ł. Baliński: Skoro już pan o tym wspomniał, to jakie są cele zespołu w najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych w Europie?
G. Samica: Oczywiście że chcielibyśmy je wygrać. Drugie, trzecie czy czwarte miejsce nic nam nie da, bo nikt potem nie będzie o tym pamiętać. O triumf w takim turnieju jest jednak bardzo ciężko, dlatego jest to ostatni cel, który wyznacza nasz klub. Jeśli będziemy wystarczająco silni, to mamy szansę go zrealizować. Jeśli zaś się nie uda, nie popadniemy w rozpacz. Myślę jednak, że udział w Final Four dla każdego siatkarza byłby bardzo ważny.
Ł. Baliński: Grał pan w najsilniejszych ligach świata: rosyjskiej i włoskiej. Jak by pan na ich tle ocenił naszą ligę?
G. Samica:W Polsce grają naprawdę świetni zawodnicy, wysocy, dobrze zbudowani, mocni. Są drużyny dobre pod względem techniki, z którymi ciężko się gra. Nie ma tu słabych ekip. W Rosji, podobnie jak we Włoszech, gra się przede wszystkim siatkówkę siłową. W Grecji poziom nie jest najwyższy, liczą się jedynie drużyny Olimpiakosu i Iraklisu. We Francji siatkówka jest z kolei bardzo techniczna, ale siła fizyczna nie odgrywa tam tak ważnej roli. W Rosji siatkarze są mocniejsi fizycznie, ale w Polsce technika gry jest na wyższym poziomie. We Włoszech też gra się mocniej, ale popełnia się przy tym sporo błędów w grze. W Polsce wszystko jest zrównoważone. Dlatego zdobycie mistrzostwa jest tak trudne - nie ma tutaj słabych drużyn. Są Skra Bełchatów, ZAKSA, Resovia i oczywiście Jastrzębie, które pretendują do zdobycia tytułu. Oczywiście inne drużyny też będą starały się coś osiągnąć, dlatego wszystkie mecze w Polsce są prawdziwym wyzwaniem.
Ł. Baliński: A gdyby tak ZAKSA grała w lidze rosyjskiej, miałaby szansę odnieść sukces?
G. Samica: Trudno to ocenić. Pojedyncze mecze z pewnością - ale czy coś więcej, to trudno powiedzieć, tam sezon jest znacznie dłuższy. Wiem, że nasza drużyna jest bardzo dobra i silna, z kolei w Rosji siatkarze są bardzo zmotywowani do gry. Ciężko byłoby tutaj cokolwiek przewidywać.
Ł. Baliński: W Rosji są również najbogatsze kluby.
G. Samica: Jeśli chce się grać dla pieniędzy, można grać w Rosji, Turcji, Japonii czy w Korei. Jeśli zależy ci na karierze sportowej, to ty wybierasz klub. Jeśli chodzi o grę w ZAKSIE, warunki finansowe są bardzo dobre. Może nie takie jak w Rosji, ale sam musisz zdecydować, czy robisz to dla pieniędzy, czy dla siatkówki. Jeśli chcesz grać w siatkówkę na wysokim poziomie, ZAKSA to doskonały klub.
Ł. Baliński: Wybrał pan siatkówkę, czyli sport, który nie jest we Francji zbyt popularny. Dlaczego?
G. Samica: Mój ojciec uprawiał tę dyscyplinę, kiedy byłem mały, potem z kolei był trenerem. Kiedy jeździłem na wakacje do Włoch, grałem w siatkówkę plażową - i tak to się zaczęło. Nie lubiłem zbytnio piłki nożnej, bo tam trzeba dużo biegać. Siatkówkę zacząłem trenować w klubie młodzieżowym, potem dostałem się do młodzieżowej reprezentacji Francji - to był szybki wybór.
Ł. Baliński: Jak spędza pan wolny czas w Kędzierzynie-Koźlu?
G. Samica: Większość czasu spędzam z Antoninem [Rouzierem - przyp. red.] i jego żoną. Odwiedzamy czasami Katowice albo Kraków. Od kiedy moja rodzina przyjechała do Kędzierzyna, spacerujemy razem po lesie. Poza tym spędzamy czas wspólnie w domu.
Ł. Baliński: W drużynie jest m.in. dwóch Francuzów i dwóch Ukraińców, jak zatem się porozumiewacie?
G. Samica: Od wielu lat gram w zagranicznych klubach w związku z tym łatwo mi jest się zaadaptować w nowym miejscu. Z kolei Antonin jest w innej sytuacji - to tak naprawdę jego pierwszy pobyt w zagranicznym klubie. Bariera językowa jest dużą trudnością. Mój kolega nie mówi zbyt dobrze po polsku ani po angielsku. Trudno mu się w takiej sytuacji dobrze zintegrować z drużyną. Ja mówię po włosku, więc łatwo mi się komunikować z trenerem. Antonin zwierzał mi się, że jest mu w związku z tym dość ciężko, że jest osamotniony, ale takie też jest życie sportowca. Staram się mu pomagać, udzielam wskazówek, jestem dla niego trochę przewodnikiem, trochę tłumaczem.
Ł. Baliński: Czy to prawda, że jest pan z pochodzenia Polakiem?
G. Samica: Nie, ale mam za to włoskie korzenie. Ponoć dawno, dawno temu jakiś z moich przodków był poszukiwaczem złota, który przybył we włoskie Alpy, i właśnie on był z pochodzenia waszym krajanem, ale są to informacje niepewne i bardzo odległe.
Ł. Baliński: Zna pan jakieś polskie słowa?
G. Samica: (po polsku) Tak, tak, trochę mówię po polsku (śmiech).
Źródło: Gazeta Wyborcza/Opole
|