Sezon 2010/2011
Puchar CEV
ZAKSA Kędzierzyn vs. Sisley Treviso
(25:19, 21:25, 20:25, 19:25, złoty set 11:15)
Składy:
ZAKSA: Jarosz, Zagumny, Gladyr, Kaźmierczak, Ruciak, Idi, Gacek (L) oraz Witczak, Pilarz, Wójtowicz, Urnaut;
Sisley: Boninfante, Fei, Bjelica, Bontje, Maruotti, Kovar, Farina (L) oraz Hostink, Papi, De Togni, Elgarten.
Nie udało się dopisać nowej daty do historii polskiej siatkówki i nadal Płomień Milowice będzie jedynym polskim zespołem, który przed ponad trzydziestu laty zdobył europejski puchar. Jednak rok 2011 w dziejach ZAKSY oznaczać będzie powrót na siatkarskie salony Starego Kontynentu, bo mimo dzisiejszej porażki z Sisleyem Treviso nasi siatkarze poprawili wynik z 2000 roku. Włosi natomiast w pełni zrewanżowali się za porażkę u siebie i rozpędzeni wygrali również "złotego seta", i to oni mogli dzisiaj się cieszyć ze zdobycia Pucharu CEV. Naszym zawodnikom pozostały srebrne medale, które z pewnością wzięliby w ciemno przed startem do rozgrywek i za to, co w tym sezonie dla nas kibiców zrobili, należą się im słowa uznania i podziękowania,
Pierwszy set mógł napawać jednak optymizmem, bo zanim wypełniona po brzegi hala się zorientowała, nasi siatkarze prowadzili już 8:2. Wystarczyły do tego bloki ZAKSY i autowe ataku Włochów. Choć po przerwie technicznej goście się pozbierali i poprawili swoją grę, to jednak kędzierzynianie wcale nie zamierzali zwalniać tempa. W efekcie po skutecznej kontrze Michała Ruciaka nasz zespół schodził na przerwę techniczną prowadząc 16:12. Niestety, już po chwili Ruciak zaserwował w aut, a Bontje umieścił piłkę w boisku i na tablicy było 16:14. Kędzierzynianie jednak nie zamierzali oddać całej, z takim trudem wywalczonej przewagi i odzyskali trzypunktowe prowadzenie, aby już za moment dowieźć je do samej końcówki. Ostatnie piłki należały więc do miejscowych, którzy, korzystając z błędów Włochów, jeszcze powiększyli przewagę i ostatecznie zwyciężyli 25:19 po ataku z przechodzącej Pawła Zagumnego.
W drugim secie zawodnicy ZAKSY na początku pozwolili sobie na chwilę dekoncentracji. Najpierw na blok nadział się Kuba Jarosz, a gdy za moment Fei wykorzystał kontrę, na tablicy było już 2:4. To jednak nie był koniec serii przyjezdnych. Dwukrotnie skutecznie uderzył Robert Horstink, który wszedł za mało skutecznego Kovara, a następnie błędy w ataku popełnili Gladyr oraz Jarosz i Włosi prowadzili już 4:8. Kędzierzynianie wyraźnie nie mogli wrócić do dobrej gry z pierwszej odsłony i w efekcie już po kilku akcjach przegrywali 7:14 po ataku Horstinka kończącym długą wymianę ciosów. Zawodnicy Krzysztofa Stelmacha nie zamierzali tak łatwo złożyć broni. Już w następnej akcji Paweł Zagumny wygrał przepychankę na siatce, Gladyr powstrzymał blokiem Bontje, a gdy skończył piłkę przechodzącą na tablicy było 15:17. Niestety, to było wszystko, na co siatkarze z Treviso zamierzali pozwolić miejscowym.
Wystarczył błąd Witczaka, który zmienił nieskutecznego Kubę Jarosza, atak Feiego i blok na Ruciaku, aby Włosi znów mieli 5 punktów przewagi (17:22). Nietrudno się więc domyślić, że już za moment doprowadzili do wyrównania 1:1 (21:25).
Początek III odsłony znów należał do zespołu z Treviso, a właściwie do ich atakującego, Alessandro Fei. Włoch bowiem, który wybrany został najlepszym zawodnikiem w zespole gości, wyprowadził swój zespół na prowadzenie 1:3 swoją zagrywką i atakiem. Po przerwie technicznej w ataku skutecznie zaprezentował się Horstink, a gdy kolejną kontrę na punkt zamienił Fei, na tablicy było już 6:11. Po czasie dla Krzysztofa Stelmacha Włosi wcale nie zwolnili tempa i po serii ataków w wykonaniu Bonifante, Hortinka i Feiego schodzili na II przerwę techniczną, prowadząc 10:16. I tym razem przyjezdni nie pozwolili sobie już na chwilę dekoncentracji i spokojnie utrzymali przewagę do samej końcówki, którą rozstrzygnęli na swoją korzyść po autowej zagrywce Juryja Gladyra (20:25).
IV set był dla kędzierzynian ostatnią szansą na przedłużenie swoich szans na triumf bez konieczności grania złotego seta. Niestety, na twarzach naszych zawodników raczej malowała się rezygnacja niż wiara w przedłużenie tego spotkania. W efekcie znów początek partii należał do włoskiego atakującego, który, tak jak w poprzedniej odsłonie, wyprowadził zespół na prowadzenie 1:3. Ta dwupunktowa różnica punktów utrzymywała się przez dłuższy moment, aż do czasu, gdy Idi pomylił się w ataku (10:13). Już po chwili do tej przewagi kolejne oczko dołożył Horstink, który wykorzystał piłkę przechodzącą po zagrywce Bjelicy i Włosi schodzili na II przerwę techniczną, prowadząc 12:16. Tak jak we wszystkich poprzednich odsłonach od tego momentu wynik zmieniał się już nieznacznie i w efekcie ZAKSA uległa 19:25 po skutecznym ataku Horstinka.
Zwycięski tie-break w Belluno sprawił, że pomimo porażki na własnym parkiecie kędzierzynianie mieli jeszcze w odwodzie złotego seta. W efekcie, o tym kto podniesie w górę zwycięskie trofeum po rozegraniu wcześniejszych 12 spotkań, miał decydować krótki tie-break. Zawodnicy ZAKSY wyraźnie podeszli do tej partii maksymalnie zmotywowani. Także i kibice, choć nieco zrezygnowani w poprzednich odsłonach, w złotym secie powstali i na stojąco oglądali zmagania obu drużyn. Niestety, pomimo tak głośnego dopingu nasi zawodnicy rozpoczęli źle. Po ataku Feiego, bloku na Idim i kontrze Bontje Sisley wyszedł na prowadzenie 1:4. Ta przewaga zapewniła naszym rywalom spokój, podczas gdy kędzierzynianie wciąż musieli gonić swojego rywala. Do zmiany stron nasi zawodnicy utrzymywali dystans do Włochów, ale potem Samuele Pappi wepchnął piłkę w kędzierzyński blok, a Robert Horsink wyprowadził skuteczną kontrę i przyjezdni powiększyli przewagę
do 4 oczek (6:10). Nadzieje kędzierzynian odżyły, gdy Alessandro Fei pomylił się w ataku i straty stopniały do 2 oczek (9:11), ale już a moment Gladyr zaserwował w siatkę, a Idi nadział się na blok i zawodnicy z Treviso mieli piłkę na wagę pucharu (10:14). Spotkanie zakończył atakiem Robert Hortink, czym definitywnie uciszył kędzierzyńskich kibiców (11:15).
Pomimo wspaniałej atmosfery siatkarskiego święta w hali Azoty kędzierzynianie nie dali rady legendarnemu Sisleyowi. Miał rację Sebastian Świderski, mówiąc, że będzie trzeba zagrać lepiej niż we Włoszech. Ta sztuka się nie udała. Zabrakło trochę doświadczenia, spokoju, cierpliwości! Choć i zawodnicy Sisleya rozpoczęli to spotkanie bardzo podenerwowani, to jednak oni szybciej powściągnęli emocje i powrócili do gry na swoim poziome. Tymczasem kędzierzynianie zagrali zbyt asekurancko, aby myśleć o zwycięstwie na tym poziomie. No i nie mieli Alessandro Feiego, który był niewątpliwym katem ZAKSY i najpewniejszym punktem swojego rozgrywającego w najtrudniejszych chwilach. Smutni wychodziliśmy z hali przy Mostowej, ale w sercach kołatał się myśl, że od III miejsca we Florencji rozpoczęła się złota era Mostostalu. A za srebrny medal już dziękujemy.
Autor: Jacek Żuk
Zobacz fotoreportaż z tego spotkania
Zobacz fotoreportaż z dekoracji finalistów
Wyniki naszej sondy: |
Wybieramy zawodnika meczu
|
M. Ruciak
|
31% |
J. Jarosz
|
19% |
P. Zagumny
|
19% |
D. Witczak
|
13% |
Idi
|
9% |
J. Gladyr
|
6% |
W. Kaźmierczak
|
3% |
|
|
Po meczu powiedzieli:
Samuele Papi (Sisley Treviso):
To było na prawdę dobre spotkanie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi ze zwycięstwa. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobrze. Jestem szczególnie zadowolony, ponieważ nigdy wcześniej nie grałem w systemie złotego seta, a to zwycięstwo jeszcze bardziej cieszy. Dziękujemy kibicom. Grało nam się świetnie przy tak dużej publiczności. Słabiej zaprezentowaliśmy się w pierwszej partii, natomiast następne trzy były w naszym wykonaniu dużo lepsze. Najlepiej jednak zagraliśmy w złotym secie, co cieszy nas tym bardziej, że dał nam wygraną. To dla nas ważny dzień.
Michał Ruciak (ZAKSA Kędzierzyn):
Nasi rywale zagrali dzisiaj dużo lepiej niż u siebie. Mieli niesamowitą siłę ataku, którą umieli wykorzystać. My, niestety, nie byliśmy w stanie zatrzymać naszych przeciwników na bloku i w obronie, co przełożyło się na wynik. Nie mieliśmy możliwości kontrataku i te akcje po kolei nam uciekały. Ciężko nam się grało, ponieważ Sisley miał zawsze dwa, trzy punkty przewagi nad nami. Zagrywaliśmy dzisiaj słabiej, co również przyczyniło się do wygranej naszego przeciwnika.
Roberto Piazza (Sisley Treviso):
Chciałem podziękować publiczności, która dzisiaj pokazała wielką klasę, zostając do samego końca, nie wychodząc podczas ceremonii wręczania medali. Uważam, że byliśmy świadkami świetnego siatkarskiego widowiska. Przyjechaliśmy do Kędzierzyna, zapominając o meczu poprzednim. Mimo że w pierwszym secie popełniliśmy mnóstwo błędów, w drugim zaczęliśmy grać na poziomie prezentowanym przez nas na co dzień. ZAKSA gra na bardzo wysokim poziomie i uważam, że wróży jej to dobrze przed zbliżającymi się play-offami.
Krzysztof Stelmach (ZAKSA Kędzierzyn):
Może teraz tego nie widać, ale, jak ochłoniemy, to zapewne będziemy się cieszyć. Wiadomo, że przegrany finał przed naszą publicznością boli. Jest to niezbyt szczęśliwy moment, ale potrzebujemy czasu, by dostrzec pewne rzeczy. Z oceną naszego występu w Pucharze CEV powstrzymam się na dwa, trzy dni. Sądzę, że, jak się spotkamy, to ta ocena będzie pozytywna. Sisley nie pozwalał nam dzisiaj grać. Nasz rywal był od nas mocniejszy we wszystkich elementach. Można było walczyć, co próbowaliśmy robić. Liczyliśmy jednak, że będzie nam się dzisiaj grało łatwiej, bo przecież wygraliśmy poprzednie spotkanie. W pierwszej partii nasi rywale zagrali źle, natomiast kolejne sety były na dobrym poziomie. Graliśmy poprawnie taktycznie, jednak wykonanie założeń stało na gorszym poziomie. Uważam, że nie wychodziło nam, ponieważ gracze Sisleya są klasowymi zawodnikami. Sądziliśmy, że uda nam się odrzucić ich od siatki, niestety, popełnialiśmy w tym elemencie zbyt wiele błędów. Kończymy dzisiaj jeden z turniejów. Generalnie jestem zadowolony. Nie chciałbym być jednak zawsze drugi. Kiedy wrócą do składu kontuzjowani gracze, to w lidze możemy jeszcze grać bardzo dobrze, odnosząc sukcesy.
Wypowiedzi: sportowefakty.pl
|