Grali u nas
Piotr Gacek
"Poza pracowitością ma jeszcze jedną wartościową cechę. Analizuje każdy błąd, wyciąga wnioski i jest chyba ostatnim człowiekiem, który przyczyn ewentualnych niepowodzeń szukałby wśród partnerów, krótko mówiąc, jest wręcz stworzony do gry w zespole" - tak mówił o Piotrze Gacku Edward Skorek - trener, który ściągnął go do Częstochowy, nadając jego karierze szybszego biegu.
Kolejne lata kariery Piotra zaowocowały wielkimi sukcesami, zarówno w siatkówce klubowej jak i reprezentacyjnej. Nic dziwnego, że wówczas siatkarzem pochodzącym z pobliskiej Nysy zainteresował się prezes Kazimierz Pietrzyk. I choć pierwsze negocjacje zakończyły się fiaskiem, bowiem Gacek podpisał dwuletnią umowę ze Skrą Bełchatów, to jednak po wypełnieniu tego kontraktu przystał już na ofertę ZAKSY. "Pieniądze to nie wszystko. W tym wypadku zadecydowały przede wszystkim względy rodzinne. W sierpniu urodzi mi się córeczka, dlatego wolałem zostać w Polsce. Oferta z Kędzierzyna-Koźla była bardzo ciekawa. ZAKSA ma wielkie aspiracje, buduje mocny skład" - odpowiadał na pytanie, dlaczego nie skorzystał z propozycji Lokomotiwu Biełgorod.
Piotr Gacek [15] |
Data i miejsce urodzenia: |
16.09.1978 - Grodków |
Wzrost: |
185 cm |
Waga: |
78 kg |
Zasięg w ataku: |
325 cm |
Zasięg w bloku: |
305 cm |
Pozycja na boisku: |
Libero |
Dotychczasowe kluby |
Mechanik Nysa (1993-98), AZS Opole (1998-2002), GTPS Gorzów Wielkopolski (2002-03), NKS Nysa (2003-04), AZS Częstochowa (2004-08), Skra Bełchatów (2008-10), ZAKSA Kędzierzyn (2010 - 2014), Lotos Trefl Gdańsk (od 2014) |
Największe sukcesy: |
Brązowy Medal MP 2004/05, Puchar Polski 2007/2008, Wicemistrzostwo Polski 2007/08 (AZS Częstochowa), mistrzostwo Polski 2008/09, Puchar Polski 2008/2009, Wicemistrzostwo Klubowych Mistrzostw Świata 2009, Mistrzostwo Polski 2009/10 (Skra Bełchatów); wicemistrzostwo Polski 2010/2011 (ZAKSA), II miejsce w Pucharze CEV 2010/2011 (ZAKSA), brązowy medal MP 2011/2012 (ZAKSA); Puchar Polski 2012/2013 (ZAKSA); IV miejsce Final Four w Omsku 2013 (ZAKSA); wicemistrzostwo Polski 2012/2013 (ZAKSA), Puchar Polski 2013/2014 (ZAKSA), Puchar Polski 2014/2015 (Lotos Trefl) |
Reprezentacja Polski: |
Wicemistrz Świata 2006, 4. m-ce Ligi Światowej 2008, Mistrz Europy 2009 |
Sukcesy indywidualne: |
Najlepszy przyjmujący - Final Four PP (Częstochowa 2013), Najlepszy przyjmujący - Final Four PP (Gdańsk 2015) |
Na pytanie, kiedy Piotr Gacek zainteresował się siatkówką, trudno odpowiedzieć, bo jak sam mówi, ten sport był obecny w jego życiu od zawsze. "Będąc w szkole podstawowej, chodziłem jako wierny kibic na mecze ówczesnego ZKS Stal Nysa. W Nysie praktycznie każdy młody chłopak chciał grać w siatkówkę i odbijać piłkę z tymi najlepszymi. Chodziłem do szkoły o rozszerzonym profilu sportowym i razem z innymi uczęszczałem na SKS-y. Tam uprawialiśmy praktycznie każdą dyscyplinę sportu, począwszy od piłki nożnej poprzez koszykówkę, piłkę ręczną. "Liznęliśmy" też trochę siatkówki. W szkole podstawowej zaczęliśmy już odnosić sukcesy. Na arenie województwa i makroregionu uzyskiwaliśmy znaczące wyniki. Po szkole podstawowej zainteresował się mną trener z technikum mechanicznego, pan Henryk Bejczuk. W klubie SKS Mechanik Nysa prowadził mnie przez następne pięć lat. Były to rozgrywki międzywojewódzkie i byliśmy zgłoszeni do trzeciej ligi.
Wówczas rozpoczęły się pierwsze poważniejsze mecze w moim życiu i w mojej karierze" - opowiada o swoich siatkarskich początkach.
Kariera Piotra nie rozwijała sie wcale w jakimś zawrotnym tempie, więc po zakończeniu nauki w technikum nie zdecydował się na rozpoczęcie profesjonalnej kariery. Aby łączyć pasję z nauką, wybrał studia w Opolu. Tam właśnie spotkał trenera Pawła Czerepoka, który mocno zaważył na dalszej karierze młodego zawodnika. "Któregoś dnia powiedział, że powinienem dać sobie spokój z atakiem i przestawić się na libero, bo jest to jedyna pozycja, na której mogę coś osiągnąć. Byłem zbuntowany, rozczarowany i wściekły. Przez jakiś czas nawet się do niego nie odzywałem. Chciałem atakować, zdobywać punkty, słuchać oklasków. Co on sobie wyobraża? - myślałem. - Nie widział nigdy Krzyśka Wójcika, który przy mizernych 185 cm ośmieszał w Polsce każdy blok? Po jakimś czasie pogodziłem się jednak z decyzją trenera. Stopniowo gra na libero zaczęła mi przynosić satysfakcję.
Teraz, z perspektywy czasu, oceniam tę decyzję jako kluczową w moim rozwoju siatkarskim."
Ostatecznie po uzyskaniu dyplomu ukończenia studiów na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii, a także tytułu trenera II klasy Piotr Gacek, już jako libero, rozpoczął profesjonalną karierę siatkarską. Mogłoby się wydawać, że mając 24 lata nie mógł zbyt wiele osiągnąć w tym sporcie. Początki zresztą nie były łatwe. Pierwszy swój sezon w PLS-ie sezon spędził w GTPS-ie Gorzów Wielkopolski. Jego zespół zajął ostatnie - 10. miejsce i spadł do I ligi, więc Piotr musiał szukać dla siebie nowego klubu. Wrócił do rodzinnej Nysy i wraz z zespołem AZS-u - kontynuatorem tradycji ukochanej w latach młodzieńczych Stali - próbował znów swoich sił. I tym razem skończyło się na ostatniej lokacie i rozstaniu w PLS-em.
Piotr Gacek był jednak wyróżniającą się postacią w swoim zespole i nie miał większych problemów ze znalezieniem pracodawcy. Został ściągnięty do AZS-u Częstochowa przez Edwarda Skorka. "Wpadł mi w oko przy okazji jakiegoś spotkania z Nysą. Przyjmował średnio, ale za to wykonywał doskonałą pracę w obronie. Podobały mi się jego waleczność i zaangażowanie, a także skupienie na swojej grze i brak złych reakcji na błędy partnerów" - mówił o nim trener AZS-u.
Rok 2005 był dla Piotra szczególnie udany. Najpierw zdobył z zespołem brązowy medal, a już wkrótce otrzymał powołanie od Raula Lozano. "Kiedy już grałem w PLS-ie, to następnym naturalnym celem była reprezentacja, ale nie spodziewałem się, że powołanie nastąpi tak szybko. Najpierw wprost nie wierzyłem własnemu szczęściu, a potem zabrałem się do roboty" - odpowiada na pytanie, czy był zaskoczony propozycją szkoleniowca kadry.
Choć trafił do szerokiej kadry jako zmiennik Krzysztofa Ignaczaka, to jednak bardzo szybko dostał szansę gry. "Myślę, że nie zawiodłem tych, którzy na mnie liczyli. Mam nadzieję, że zaprezentowałem się z dobrej strony. Jeżeli parę meczów wyszło mi trochę słabiej, to przepraszam. Było to dla mnie naprawdę prawdziwe przetarcie i to z najlepszymi zawodnikami na świecie. Móc grać i widzieć po drugiej stronie siatki takie sławy jak zawodnicy reprezentacji Włoch czy Rosji, to naprawdę niesamowite przeżycie i życzę każdemu, kto o tym marzy, aby takie pragnienie się spełniło, podobnie jak w moim przypadku" - mówił po Lidze Światowej. Następnie dostał szansę wyjazdu na Mistrzostwa Europy, które zakończyły się dość przeciętnym, 5. miejscem. Prawdziwe sukcesy miały dopiero nadejść.
Kolejny sezon w AZS-iem Częstochowa zaowocował powtórzeniem miejsca w lidze, a także powołaniem na kolejny sezon. Tym razem celem miały być Mistrzostwa Świata. Po absencji spowodowanej dyscyplinarnym wyrzuceniem z kadry wracał Krzysztof Ignaczak i to on znów był faworytem nr 1. "Chciałem grać, czułem swoją szansę, ale więcej szans dawałem Krzyśkowi, więc nie wierzyłem własnym uszom, gdy usłyszałem moje nazwisko" - wspominał potem tę chwilę. Wówczas jeszcze pewnie nie wiedział, że będzie to aż tak ważne wydarzenie sportowe w jego życiu. Niestety, po wygranej z Rosją i Bułgarią Piotr zamiast świętować awans do półfinału i pewny medal martwił się o stan swojej skręconej kostki. Finał z Brazylią w większości spędził na ławce, ale jak sam mówi, nie było to najistotniejsze. "Misiek zastąpił mnie bardzo dobrze. Jestem niezmiernie szczęśliwy z tego, że zdobyliśmy tytuł wicemistrzów świata. To fantastyczne przeżycie.
W tej chwili chcę się cieszyć tylko z tego, nie chcę rozpamiętywać, że było mi dane zagrać tylko niewielką część finałowego pojedynku."
Kolejny sezon nie owocował już w tak wielkie sukcesy, za to następny rok przyniósł Piotrowi zdobycie Pucharu Polski i wicemistrzostwo Polski wraz z AZS-em Częstochowa. Był to wielki sukces zespołu Radosława Panasa, który stał się również czarnym koniem rozgrywek Ligi Mistrzów. Po tym udanym sezonie siatkarzami spod Jasnej Góry zainteresowały się inne kluby. Sporą grupę udało się pozyskać Resovii, zaś Gacek w dalszym ciągu podążał szlakiem Ignaczaka i tym razem zajął jego pozycję w Skrze Bełchatów, podczas gdy Ignaczak przeniósł się do Rzeszowa. Popularny "Igła" zajął natomiast miejsce Gacka w kadrze i to on pojechał na Olimpiadę, co było dla Gacka pewną sportową porażką. "Czułem smutek, było mi żal tego, że nie pojechałem na Igrzyska, ale "Igła" wygrał ze mną sportową rywalizację. Pogodziłem się z tym i nigdy nie komentowałem decyzji trenera" - opowiadał o tym wydarzeniu.
Następny sezon należał już jednak do niego. Najpierw razem ze Skrą świętował Puchar Polski i Mistrzostwo Polski, aby następnie cieszyć się z powołania otrzymanego od nowego szkoleniowca kadry - Daniella Castellaniego. Choć tym razem, korzystając z nowego regulaminu, do Izmiru pojechali obaj nasi libero, to jednak większym zaufaniem szkoleniowca cieszył popularny "Gato". Przed wyjazdem niewielu liczyło na sukces naszej kadry, bowiem kwalifikację na tę imprezę Polacy zdobyli rzutem na taśmę: "Najbardziej śmieszne w tym wszystkim jest to, jak się do tych mistrzostw dostaliśmy. Liczone były małe punkty i tylko dzięki temu okazaliśmy się lepsi od Belgów i mogliśmy wziąć udział w tureckim turnieju" - przypomniał. Mimo to impreza okazała się bodaj największym sukcesem naszej kadry w historii, a już na pewno w karierze Piotra "Stać na najwyższym stopniu podium to marzenie każdego sportowca.
Piotrek Gruszka trzy lata temu w mistrzostwach świata w Japonii powiedział, trzymając srebrną paterę, że zamienimy ją kiedyś na złotą. To się w niedzielę udało" - mówił po ceremonii wręczenia nagród.
Czasu na świętowanie nie było jednak zbyt wiele. Siatkarzy Skry czekały jeszcze klubowe Mistrzostw Świata, na których w atmosferze testowania kuriozalnych nowinek z zakresu przepisów, bełchatowianie odnieśli wielki sukces zajmując 2. lokatę. Parę miesięcy później cieszył się z kolegami z Mistrzostwa Polski, choć prawdę powiedziawszy pozostał niedosyt związany z przegranym Pucharem Polski, a także 3. miejscem na Final Four, które wobec przedsezonowych zapowiedzi o podboju Europy nie było spełnieniem oczekiwań.
Po sezonie Piotr Gacek postanowił się rozstać z drużyną Mistrza Polski. Przyczyn takiej decyzji nie podawał. "Teraz jest czas na nowe wyzwania, a ja lubię nowe wyzwania" - mówił o swojej decyzji. Jego wybór padł na ZAKSĘ, która poszukiwała libero z najwyższej półki, a taki poziom na pewno jest on w stanie zagwarantować.
W pierwszym sezonie gry Kędzierzynie do dotychczasowych sukcesów dołożył kolejne: wicemistrzostwo Polski i srebrny medal w Pucharze CEV. Po zakończeniu rozgrywek tak oceniał sezon: "To są dwa różne sukcesy, ale bardziej cieszy nas medal mistrzostw Polski. Tutaj brnęliśmy przez szereg kłopotów, kontuzji. Cały rok rozegraliśmy bardzo dużo spotkań, bardzo dużo tie-breaków. Srebrny medal rozgrywek PlusLigi smakuje wyjątkowo dobrze."
Drugi sezon gry w Kedzierzynie przyniósł zespołowi i Piotrowi brąz. Po odejściu trenera Castellaniego wypadł też z kadry, bo Andrea Anastasi postawił na "Igłę" i Zatorskiego. Liczy jednak, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i z radością wita w klubie Argentyńczyka, z którym, jak sam mówi, osiągnął w sporcie najwiecej."Znam trenera Daniela Castellaniego z czasów gry w reprezentacji i w Skrze Bełchatów. Mogę wyrażać się o nim w samych superlatywach. Pod jego wodzą - nic nie ujmując Krzysztofowi Stelmachowi, z którym też przecież ugrałem parę medali - miałem najlepszy okres w siatkówce, czy to w klubie, czy w kadrze. Przy nim zrobiłem spory krok do przodu i naprawdę bardzo miło wspominam naszą współpracę. Moim zdaniem jego zatrudnienie to znakomite posunięcie ze strony klubu" - ocenia.
Nie wszyscy wiedzą, że Piotr oprócz siatkówki ma jeszcze jedną pasję. Podobnie jak Patryk Czarnowski interesuje się sportami motorowymi, a konkretnie jest fanem rajdów samochodowych. "Samochody i rajdy zawsze mnie kręciły, ale nigdy nie wyszedłem poza kibicowanie. Jeśli tylko miałem trochę wolnego czasu, a w okolicy odbywała się impreza rajdowa, to z ochotą jechałem patrzeć, ale sam nigdy nie próbowałem naśladować rajdowców. Udział w Barbórce i przejazd w roli pilota kultowego odcinka na Karowej to skutek uprzejmości mojego dobrego kolegi Pawła Dytki, który pokonał parę barier formalnych, przekonał organizatorów i w końcu sprawił mi dużą frajdę. Wielokrotnie widziałem próby sportowe, ale z wnętrza pędzącego auta wszystko wygląda inaczej.
Ta jazda zrobiła na mnie duże wrażenie" - wspominał możliwość udziału w rajdzie Barbórki.
Autor: Jacek Żuk
Cytaty: Świat Siatkówski, siatka.org, reprezentacja.net
Galeria
Foto: Jerzy Kowalewski/Jan Opiłka
|