Grali u nas
Aleksander Januszkiewicz
Pięć lat spędził w Mostostalu Olek Januszkiewicz.. Przeżył z drużyną jako młody siatkarz chwile wielkich sukcesów, później rozczarowanie sezonem 2003/2004 i próbę odbudowy zespołu. Miał to szczęście, że był z Mosto na Final Four w Opolu, a rok później udekorowany został brązowym medalem w Mediolanie, lecz Jego szczęście byłoby na pewno pełniejsze, gdyby częściej pojawiał się na parkiecie w wyjściowej szóstce. Niestety, Olek był typowym zmiennikiem i nigdy nie wywalczył sobie miejsca w pierwszym składzie, chociaż z powodzeniem zastępował kontuzjowanych kolegów. W sezonie 2004/2005 wydawało się nawet, że uda mu się wreszcie zaistnieć na ligowych parkietach na dłużej, jednak i tym razem przegrał z doświadczeniem i ograniem starszego Jarka Stancelewskiego, bo w sporcie tak już jest, że aby byli wygrani, muszą być również tacy, którzy o cień są za nimi, a drugi - nie zawsze znaczy gorszy.
Aleksander Januszkiewicz [16] |
Data i miejsce urodzenia: |
25.05.1979 r. - Oława |
Wzrost: |
200 cm |
Waga: |
98 kg |
Wyskok do ataku: |
344 cm |
Wyskok do bloku: |
320 cm |
Pozycja na boisku: |
Środkowy |
Pierwszy trener: |
Stanisław Pławski |
Dotychczasowe kluby: |
MKS Olavia (1993 - 1997), SMS Rzeszów, NKS Nysa (1997-2001); Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle (2001 - 2006), Gwardia Wrocław (2006-2007), GTPS Gorzów (od 2007) |
Reprezentacja Polski: |
IV - miejsce na Mistrzostwach Europy Juniorów |
Największe sukcesy: |
Mistrzostwo Polski 2002, 2003; Zdobywca Pucharu Polski 2002, 4 miejsce w Final Four Ligi Mistrzów 2002 i 3 miejsce w Final Four Ligi Mistrzów 2003, |
Zainteresowania: |
Muzyka, film, książka, żeglarstwo |
Aleksander Januszkiewicz urodził się w Oławie. Właśnie w rodzinnym mieście zetknął się z siatkówką i w Olavii Oława pod czujnym okiem trenera Stanisława Pławskiego stawiał pierwsze siatkarskie kroki. Później ukończył Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Rzeszowie.
Następnym etapem w jego życiu była gra w NKS-ie Nysa. Z tym klubem poznawał specyfikę serii A. "Dużo się tam nauczyłem i to nie tylko ze strony sportowej, ale także z takiego życia siatkarskiego. - wspominał ten okres, będąc juz zawodnikiem Mostostalu - Tam byli dużo starsi ode mnie zawodnicy. Między mną, a niektórymi siatkarzami było 20 lat różnicy. A ja trafiłem tam jako bardzo młody zawodnik i naprawdę bardzo wiele się od nich nauczyłem." Jego talent zwrócił uwagę włodarzy Mosto, którzy z dwóch nyskich zawodników wybrali właśnie tego perspektywicznego gracza, a nie wieloletniego reprezentanta Polski - Jarka Stancelewskiego (który później zdecydował się na grę w Czarnych Radom).
Januszkiewiczowi brakowało jednak doświadczenia, aby skutecznie walczyć o miejsce w składzie z gwiazdami, więc z pokorą przyjął rolę zmiennika Roberta Szczerbaniuka czy Marcina Prusa. Waldemar Wspaniały dawał czasami szansę młodemu środkowemu, ale tylko w wypadku kontuzji podstawowych graczy, Po tych występach chwalił "Olka": "To chłopak, który wchodzi do zespołu. Teraz, z powodu kontuzji Marcina, ma swoją szansę i musi ją wykorzystać. W pierwszym występie nie zawiódł i liczę, że będzie grał jeszcze lepiej." Jednak Mostostal w miejsce chorego Marcina Prusa wypożyczył z Czarnych Jarka Stancelewskiego i Olek znów zajął miejsce w kwadracie. Przez kolejne lata słowa: młody, utalentowany, perspektywiczny traciły na wartości, a zamiast nich zaczynano stosować określenie: niewykorzystany talent.
W sezonie 2004/2005 wobec kontuzji Jarka Stancelewskiego i odejścia Roberta Szczerbaniuka pierwszym środkowym stał się zakupiony z Gwardii Tomasz Kmet. Natomiast walkę o grę w parze ze Słowakiem mieli rozegrać Artur Augustyn i Aleksander Januszkiewicz. Wielu skazywało "Olka" na przegraną z mistrzem świata juniorów. Pod nieobecność Kmeta w czasie sparingów dochodziło do gry w szóstce tych dwóch środkowych. W czasie tych meczów korzystniej wypadał jednak Januszkiewicz, który pod okiem nowego trenera poprawił blok i zagrywkę. Słaba forma Artura sprawiła, że trener coraz częściej wystawiał Januszkiewicza, który wykorzystywał swoją szansę i pokazywał, że niesłusznie był skazany na ławkę rezerwowych.
Również w trakcie sezonu Rastio Chudik postawił na "Olka", a ten wiedząc, że ma zaufanie trenera, nabierał pewności siebie i przekonywał do siebie kibiców, a także dawał sygnał Piotrkowi Lipińskiemu, że może mu bez wahania posyłać piłki.
To był, jak dotychczas, najlepszy okres w karierze tego zawodnika.. Nabrał odwagi, ale przede wszystkim doświadczenia. Razem z Tomasem Kmetem stanowił bardzo solidną parę środkowych. Dobrze jego grę oceniali również szkoleniowcy Mosto.
Gdy w sezonie 2005/2006 odszedł Jarek Stancelewski Mostostal pozyskał Damiana Domonika i to on stanowił parę z Tomaszem Kmetem. Prezes Pietrzyk wyraźnie stawiał na młodych, a Januszkiewicz już do takich nie należał. Wszystkie mecze spędzał więc w kwadracie dla rezerwowych. Wybiegł w szóstce dopiero wtedy, gdy Damian leczył kontuzję pleców, ale nawet najlepszą swoją grą nie mógłby zmienić oblicza zespołu, który na swoim koncie zapisywał porażkę za porażką. Po zakończeniu rozgrywek wiadomym się stało, że Olek Januszkiewicz nie pozostanie w Mostostalu. Ustąpił miejsca wicemistrzowi Polski juniorów Arkowi Świechowskiemu, który miał nabierać doświadczenia u boku Damiana Domonika i Marcina Nowaka, a sam podpisał kontrakt z Gwardią Wrocław.
Poproszony o ocenę okresu, który spędził w Kędzierzynie, tak mówił: "Wiele zobaczyłem, wiele sytuacji przeanalizowałem, zdobyłem doświadczenie na przyszłość. Mimo wszystko to był fajny okres. Czasem można było wejść i jakoś pomóc. Był sezon, w którym na boisku spędzałem średnio jedną trzecią spotkania. Mogłem się uczyć od Marka Kardosa, Pawła Papkego, Sebastiana Świderskiego czy Roberta Szczerbaniuka. A że po jednym czy dwóch błędach lądowało się na ławce? Trudno."
Kiedy jego nowy klub pokonał Mostostal, i to w hali przy ulicy Mostowej w Kędzierzynie, jeszcze raz próbował odnieść się do przeszłości: "Fajnie było udowodnić jakąś swoją wartość, tym bardziej, że w Kędzierzynie ciągnęła się za mną zła fama. Długo będąc już w tym klubie, przylgnęła do mnie mało ciekawa opinia. Jak zagrałem dobrze, to wielu mówiło - udało mu się. A jak poszło mi gorzej, to było słychać narzekania - jak zwykle. We Wrocławiu wszystko mogłem rozpocząć z czystą kartą."
Jednak mimo szczerych chęci, aby wszystko zacząć od początku w nowym klubie, Gwardia grała źle. Co prawda Januszkiewicz był w zespole zawodnikiem szóstkowym, ale przegrane mecze mąciły radość z możliwości gry przez cały mecz. Po zakończeniu sezonu pożegnał się z Wrocławiem. Od nowego sezonu Aleksander Januszkiewicz będzie reprezentował GTPS Gorzów.
Autor: Jacek Żuk
|