Grali u nas
Wojciech Kaźmierczak
"Była to jedna z kilku kandydatur. To obiecujący zawodnik, wysoko w statystykach za ubiegły sezon" - mówił Kazimierz Pietrzyk, prezes kędzierzyńskiej ZAKSY, zaraz po podpisaniu w 2008 roku kontraktu z Wojciechem Kaźmierczakiem, 26-letnim wówczas środkowym, który znakomicie spisywał się w barwach Płomienia Sosnowiec. W rankingach PLS-u "Kangur", bo tak nazywają go koledzy, zajął bowiem po sezonie 2007/2008 1. miejsce w ataku i 5. - w bloku, ustępując w tym drugim elemencie jedynie kadrowiczom: Plińskiemu i Grzybowi, a także Nowakowskiemu i grającemu wówczas w ZAKS- ie Marcinowi Nowakowi.
W Kędzierzynie Wojtek spełniał oczekiwania szkoleniowców: raz był zawodnikiem szóstkowym, innym razem wchodził na zmiany, ale grał na tyle dobrze, że spędził u nas cztery sezony. Odszedł z ZAKSY, kiedy klub pozyskał Łukasza Wiśniewskiego, a potem Marcina Możdzonka. Po dwóch latach po odejściu tego ostatniego do Turcji klub znów zaproponował mu kontrakt.
Wojciech Kaźmierczak [17] |
Data urodzenia: |
11.06.1982 - Inowrocław |
Wzrost: |
199 cm |
Waga: |
95 kg |
Wyskok do ataku: |
345 cm |
Wyskok do bloku: |
323 cm |
Pozycja na boisku: |
Środkowy |
Dotychczasowe kluby: |
Chemik Bydgoszcz, Avia Świdnik (2005-2006), BKSCH Delecta Bydgoszcz (2006-2007), Płomień Sosnowiec (2007-2008), ZAKSA Kędzierzyn (2008 - 2012), Trefl Gdańsk (2012 - 2013), AZS Częstochowa (2013 - 2014; ZAKSA Kędzierzyn (od 2014) |
Największe sukcesy: |
wicemistrz Polski 2011 (ZAKSA), II miejsce w Pucharze CEV 2011 (ZAKSA), brązowy medal MP 2012 (ZAKSA) |
Grę w siatkówkę, która potem stała się jego zawodem i sposobem na życie, Wojciech Kaźmierczak rozpoczął w rodzinnej Bydgoszczy: - W siatkówkę zacząłem grać już w szkole podstawowej. Nieźle mi to wychodziło, więc kiedy okazało się, że w Bydgoszczy w VIII LO jest tworzona klasa sportowa, postanowiłem spróbować. Zaproponowano mi dołączenie do grupy juniorów, która trenowała przy Chemiku. Tak to się zaczęło. Przez 4 lata grałem w zespole juniorskim w Bydgoszczy. Potem były występy na parkietach zaplecza PLS-u w barwach Chemika Bydgoszcz i Avii Świdnik i powrót do rodzinnego miasta w 2006 roku, kiedy to Bydgoszcz wywalczyła awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Dla młodego środkowego gra w PLS-ie była nie tylko sportowym marzeniem, ale też szkołą życia, zwłaszcza, że zarówno w Bydgoszczy jak i w Sosnowcu walczył z zespołem o ligowy byt. Ale właśnie w Sosnowcu wraz z całym zespołem zasłużył sobie właśnie na sympatię kibiców: - Faktycznie, dochodziły nas słuchy, że zdobywamy sympatię wielu kibiców niezwiązanych z naszym klubem. My nie mieliśmy nic do stracenia. Na początku wszyscy nas przekreślili i można powiedzieć, że zapisali nam 0 punktów w końcowej tabeli. Mieliśmy przegrywać ze wszystkimi po kolei. Chcieliśmy zrobić na przekór i pokazać, że choć nie mamy gwiazd, to potrafimy grać w siatkówkę. (…) Wykonaliśmy z trenerem Zawieraczem ogromną pracę. Duża zasługa w tym trenera, który był wielkim profesjonalistą. Miał zawsze poukładane treningi, przygotowywał nas doskonale na każdy kolejny mecz. – wspomina okres gry w Sosnowcu, podczas którego zaistniał w rankingach i statystkach PLS-u, do których nie przywiązuje jednak zbyt dużej wagi: - Na pewno udało mi się pokazać. Nie ma to jednak większego związku z rankingami. To jest tak, że oceniają nas trenerzy, a nie te liczby. To trenerzy decydują o wartości zawodnika, oni czasem spoglądają w rankingi, jednak dla zawodników nie powinny mieć one większego znaczenia. – mówi.
"Już w zeszłym roku prowadziłem rozmowy z trenerem Kubackim. Wtedy nie doszliśmy do porozumienia. W tym roku znów usiedliśmy do stołu, później dołączył nowy szkoleniowiec - Krzysztof Stelmach. Obaj trenerzy zdecydowali, że mogę się przydać zespołowi i udało nam się sfinalizować ten transfer." - mówił wtedy o decyzji przyjścia do Kędzierzyna.
W sezonie 2008/2009 Kaźmierczak był partnerem Roberta Szczerbaniuka i po raz pierwszy w swojej ligowej karierze miał szansę zagrać o coś więcej niż tylko o ligowy byt. Przed sezonem tak o tym mówił: "Dotychczas grałem w I lidze, a później walczyłem o utrzymanie w PLS. Teraz chciałbym pójść o szczebel wyżej i w najbliższych sezonach powalczyć o medal. Kariera sportowca nie trwa wiecznie, więc mam nadzieję, że najbliższe lata przyniosą mi jakiś sukces."
Kiedy ZAKSĘ wzmocnił Jurij Gladyr, Wojtek trafił do kwadratu dla rezerwowych. Jednak kontuzja, a potem słabsza forma Roberta Szczerbaniuka sprawiły, że wrócił do "szóstki". Grał często, szczególnie w fazie play-off i udowodnił, że jest wartościowym zawodnikiem. Podobnie było w kolejnym sezonie. Kontuzje Jurija Gladyra czy Patryka Czarnowskiego sprawiały, że "Kangur" grał w szóstce nawet w najważniejszych meczach sezonu, np. w finale Pucharu CEV i nigdy nie zawodził: "Chciałbym podkreślić, że drużynę tworzy 12 zawodników, co udowodnił w spotkaniach z Sisleyem Treviso Wojciech Kaźmierczak. Zagrał bardzo dobrze i gdybym zagrał w jego miejsce, wynik byłby taki sam. Wojtek nie jest rezerwowym środkowym, jest równorzędnym partnerem, z którym się nawzajem uzupełniamy" - mówił o swoim koledze Patryk Czarnowski.
Prywatnie marzy o szczęśliwej rodzinie. "Najlepiej czuje się w domu z rodziną, ze znajomymi, z moją dziewczyną, która niedługo dołączy do mojej rodziny. Do domu najchętniej wracam, jestem tam najbardziej zrelaksowany, czuję się wtedy, jakbym nie miał żadnych problemów. A w sporcie? "Na pewno każdy sportowiec marzy o medalu. W ubiegłym roku mój zespół był blisko, żeby go zdobyć. W tym będziemy walczyć, starać się i zobaczymy, co z tego będzie. My, jako zawodnicy z roku na rok stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej. W poprzednim sezonie byliśmy na czwartym miejscu, to teraz musimy zrobić wszystko, żeby w być o jedno, dwa miejsca wyżej."
Wojciech Kaźmierczak zdobył z ZAKSĄ srebrny i brązowy medal PlusLigi i srebrny medal Pucharu CEV, a więc chyba częściowo zrealizował również sportowe marzenia. Szczególnie trudny dla Wojtka był ostatni sezon w barwach niebiesko-biało-czerwonych, kiedy to przez kilka tygodni był jedynym zdrowym środkowym. Po zakończeniu rozgrywek tak mówił o zdobytym medalu: "Po tych wszystkich perypetiach, jakie mieliśmy w tym sezonie, to wspaniałe uczucie. Jak wszyscy wiedzą, mieliśmy wiele kontuzji, wynikły też sprawy pozaboiskowe, które nie powinny mieć miejsca. Na pewno ciężko się w takich chwilach gra, ale poradziliśmy sobie z tym, odcinając się zupełnie od tego i skupiając tylko i wyłącznie na grze."
Po odejściu z ZAKSY Wojtek grał prze rok w Treflu, potem w Częstochowie, ale nie był to najlepszy okres w jego karierze. I kiedy się wydawało, że sezon 2014/2015 będzie dla niego stracony, zadzwonił do niego Sebastian z propozycją gry w Kędzierzynie po odejściu Marcina Możdzonka: "Zadzwonił do mnie trener, później prezes. Z mojej strony to była szybka decyzja, bo tak się akurat w tym roku złożyło, że dosyć długo szukałem pracodawcy. Bardzo się cieszę z tego, że pamiętano o mnie, a sprawy tak się potoczyły. Zdaję sobie sprawę, iż dano mi kredyt zaufania, i mam nadzieję, że to wykorzystam - mówił po podpisaniu kontraktu.
Witając Wojtka w naszym klubie, życzymy mu, aby dobrze wywiązał się z zadań, które klub przed nim postawił.
Autor: Janusz Żuk
Galeria
Foto: Jerzy Kowalewski/Jan Opiłka/Jacek Żuk
|