Grali u nas
Piotrek Lipiński
"W siatkówce nie sposób się nie zakochać" - przypomina przy każdej okazji Piotrek Lipiński - "Nie potrafiłbym wytrzymać dłużej, nawet tygodnia, bez ruchu, bez sportu. Muszę wtedy pobiegać albo w inny sposób aktywnie spędzić czas, bo rozpiera mnie energia. Jeśli nie odbijam piłki przez tydzień, będąc chociażby w domu w Olsztynie, sam wychodzę na boisko i gram, bo już czuję, że musze coś w tym kierunku robić."
Jak to się mogło więc stać, że młody i utalentowany rozgrywający o dobrych warunkach fizycznych, który kocha to, co robi, nie osiągnął w swojej karierze sukcesów, które mu przepowiadano? Może zadecydował o tym wybór Mostostalu jako pracodawcy? Jednak dziewiętnastoletni Piotrek nie mógł wiedzieć, że klub wkrótce zdobędzie pięć tytułów Mistrza Polski i awansuje do Final Four Ligi Mistrzów, a w zespole wytworzy się tak ogromna presja wyniku, że nie będzie czasu na ogrywanie talentów. Nie mógł wiedzieć też, że nawet po odejściu Sławomira Gerymskiego, będąc nominalnie pierwszym wystawiaczem, nie sprosta konkurencji ze strony Marka Kardosa. Taka odpowiedź wydaje się jednak zbyt łatwa. Wszak w tym samym zespole tryumfy święcili tak młodzi zawodnicy jak Paweł Papke, Marcin Prus, Sebastian Świderski czy Robert Szczerbaniuk i to oni decydowali o stylu gry Mosto.
Lipiński zawsze pozostawał w ich cieniu. Może zadecydował o tym brak charyzmy tak potrzebny na tej pozycji, a może nieco słabsza sfera psychiczna zawodnika, który nie potrafił unieść ciężaru gry o najwyższe cele? Prawdą jest jednak, że Piotrek "grzał ławę", wychodząc na zmiany lub też wybiegał na parkiet, w pierwszej "szóstce" i był zmieniany w tych momentach, gdy u rozgrywającego kreuje się charakter i umiejętność reżyserii gry. Wszak zawsze trener Wspaniały miał alternatywę w osobie Marka Kardosa i na swoje nieszczęście wiedział o tym również Piotrek.
Tak więc wiele czynników sprawiło, że, gdy Lipiński dostał szansę gry w pierwszej szóstce, gdy zyskał komfort spokoju o miejsce w podstawowym składzie i stał się w pełnym tego słowa znaczeniu pierwszym rozgrywającym zespołu, zdaniem zarządu i trenera Chudika nie najlepiej wywiązywał się z zadania kierowania młodszymi kolegami, a prawdziwą naukę seniorskiej siatkówki rozpoczął w wieku dwudziestu pięciu lat. Może gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające, gdyby trzon drużyny stanowili zawodnicy bardziej doświadczeni, wejście w rolę przebiegałoby mniej boleśnie dla Piotrka. Podjął się on tego zadania i chyba, mimo trudności, wyszedł zwycięsko z kryzysów, chociaż nie na tyle, aby ostatni sezon zaliczyć do udanych.
Piotr Lipiński [5] |
Data i miejsce urodzenia: |
04.01.1979 r. - Olsztyn |
Wzrost: |
195 cm |
Waga: |
86 kg |
Wyskok do ataku: |
335 cm |
Wyskok do bloku: |
318 cm |
Pozycja na boisku: |
Rozgrywający |
Pierwszy trener: |
Maciej Rejzner |
Dotychczasowe kluby: |
AZS Olsztyn, SMS Rzeszów (do 1998), Mostostal Azoty (1998-2005), AZS Olsztyn (2005-2007), Jadar Radom (2007 - 2008), Delecta Bydgoszcz (od 2008) |
Reprezentacja Polski: |
Członek szerokiej reprezentacji Polski IV-e miejsce na Mistrzostwach Europy Juniorów; IV-e miejsce na Mistrzostwach Świata Kadetów; III-e miejsce na Mistrzostwach Europy Kadetów; III-e miejsce w Pucharze Konfederacji |
Sukcesy: |
Mistrz Polski 2000, 2001, 2002 i 2003, wicemistrz 1999 zdobywca Pucharu Polski 2000, 2001, 2002, 3 miejsce w Final Four Pucharu CEV 2000, 4 Miejsce w Final Four Ligi Mistrzów 2002; 3 Miejsce w Final Four Ligi Mistrzów 2003 (Mostostal) Brązowy medal MP 2006, 2007 (PZU AZS) |
W wieku dziesięciu lat Piotrek Lipiński trafił na zajęcia siatkarskiego SKS-u. Tam zakochał się w tym sporcie i tak już zostało. Pod okiem trenera Macieja Rejznera poznawał siatkarskie "abecadło", a później trafił do olsztyńskiego AZS-u. "Dziś nic nie pamiętam z debiutu u akademików. Ach, to było tak dawno... Mówili o mnie młody i zdolny (uśmiech), więc trener Zbigniew Ptak, który prowadził wtedy pierwszy zespół, wpuścił mnie chyba na dwa czy trzy mecze. Miałem 15 czy 16 lat i byłem strasznie przejęty debiutem." - wspomina po latach.
Później skierowano go do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Rzeszowie, gdzie pod okiem trenera Sucha doskonalił swoje umiejętności. Po maturze wybrał Mostostal. Tam miał się uczyć od Sławomira Gerymskiego. Po kilku latach (po odejściu Sławka do Morza Szczecin) miał przejąć rolę lidera.. Nie do końca jej sprostał, więc był często zmieniany przez Marka Kardosa.
Jednak to właśnie w Mostostalu Pioterk Lipiński osiągnął swoje największe sukcesy i stał się postacią znaną i cenioną w światku siatkarskim.
"Trochę się tego nazbierało, więc i trudno to jakoś wartościować. To były piękne lata, znakomita ekipa, no i wyniki, które ciężko będzie komuś powtórzyć." - opowiada o latach spędzonym w Mostostalu. I chociaż czas najwyraźniej zatarł w jego pamięci ciągłe zmiany i problemy z wywalczeniem miejsca w składzie, prawdą jest, że żaden rozgrywający w Polsce nie może pochwalić się taką kolekcją medali.
Później wszystko się zmieniło - pojawił się nowy trener i powstała młoda ekipa, której przywódcą miał być właśnie Lipiński. Nastąpiła też zmiana gradacji planów i celów. To, co pozornie miało być pozytywem, czyli pewne miejsce w składzie, stało się problemem Piotrka, który musiał sobie radzić w trudnych momentach. Na pewno lata poprzednie dały mu wiele, bo niejeden chciałby trenować ze Sławomirem Gerymskim, ale charakter kształci się na parkiecie i Piotrkowi brakowało godzin spędzonych na boisku, stresu meczowego, umiejętności radzenia sobie w trudnych momentach, bo wcześniej trudne sytuacje i kryzysy rozwiązywał trener Wspaniały, dokonując zmian.
To się skumulowało właśnie podczas ostatniego sezonu Lipińskiego w Kędzierzynie. Piotrek nie grał rewelacyjnie i nie radził sobie z falą krytyki. Po pewnym czasie zaczęły krążyć plotki, jakoby prezes Pietrzyk zamierzał sprowadzić do klubu Grzegorza Wagnera. "Miałem straszny żal do prezesa Kazimierza Pietrzyka za to, że zamiast powiedzieć mi o swoich planach, najpierw informuje media. Okazało się jednak, że to wymysł dziennikarzy. Nikt nie zamierzał mnie zwalniać. - opowiada - Krytyką się przejąłem, bo bardzo mnie dotknęło, że wszystko jest moją winą. Ale wiedziałem, że sporo w tym racji. Wiele rzeczy sobie przemyślałem i postanowiłem w końcu wszystkim udowodnić, że nie jestem taki najgorszy."
Również trenera Chudika nie do końca satysfakcjonowała gra Lipińskiego: "Kto mnie rozczarował? Piotrek Lipiński. Więcej od niego oczekiwałem Myślałem, że jako ograny już zawodnik nie tylko w PLS, od początku sezonu będzie on prawdziwym dyrygentem zespołu. Przecież rozgrywający to głowa zespołu. On prowadzi całą taktykę i system gry. Z tym nie było u Piotrka najlepiej. Ale i on poczynił postępy. Teraz gra o 20 -25% lepiej niż na początku sezonu."
To prawda, Piotr zaczął grać z meczu na mecz coraz lepiej. "Trener Rastislav Chudik był rozgrywającym i świetnie rozumie moje problemy. Ma na mnie bardzo dobry wpływ. Dużo mi tłumaczy, a w sytuacjach stresowych wie, jak się zachować." - wyjaśniał siatkarz.
Mimo tego po sezonie doszło do rozstania. Piotrek opuścił miasto, w którym tyle osiągnął i tyle przeżył. Prezes Pietrzyk nie przedłużył z nim umowy, argumentując swoja decyzję wygórowanymi wymaganiami finansowymi siatkarza. "W ostatnim sezonie poszedłem do przodu i to znacznie; pokazują to statystyki, mówili też o tym trenerzy. To normalne, że chciałem mieć wyższy kontrakt, ale chyba nie aż taki, że Mostostalu nie było na to stać. W każdym razie rozstaliśmy się z prezesem Pietrzykiem po przyjacielsku. - mówił o swojej decyzji Lipinski - "Do Olsztyna wracam przede wszystkim z przyczyn rodzinnych. Chciałem być bliżej domu, bo moja mama była chora, miała bardzo poważną operację i teraz wymaga opieki. A że dostałem bardzo dobrą propozycję z AZS -u, taką, jaką czasem dostaje się tylko raz w życiu, więc z niej skorzystałem. Te dwie sprawy się zbiegły i stąd ten transfer."
Piotrek od samego początku miał świadomość, że w Olsztynie będzie musiał rywalizować z pierwszym rozgrywającym reprezentacji Polski, Pawłem Zagumnym i przynajmniej na początku będzie to zadanie niezwykle trudne. "W nowym sezonie czeka nas tyle grania, że Paweł nie pociągnie tego sam - Puchar Top Teams, liga, Puchar Polski, a Pawła czeka jeszcze sporo obowiązków w reprezentacji. Tylko trochę mi szkoda, że przychodzę na miejsce Mariusza Szyszko, no, ale takie jest życie, co zrobić. Kiedyś Mariusz to był mój wzór, ideał rozgrywającego, a jak jeszcze byłem w podstawówce i odbiłem sobie z nim piłkę, to dopiero było przeżycie... Tyle lat minęło, a Mariusz nadal sobie nieźle radzi." - mówił jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.
Rzeczywistość okazała się jednak bardziej brutalna. Ciśnienie na sukces w Olsztynie było tak samo duże jak niegdyś w Kędzierzynie, a wyniki dużo gorsze. Ponadto Paweł grał znakomicie. Na mistrzostwach świata w Japonii wybrany został najlepszym rozgrywającym turnieju, więc, nie licząc meczów w Pucharze Polski, gdy Zagumny był na zgrupowaniu reprezentacji i okresu, kiedy Paweł leczył kontuzję, Piotrek wychodził na parkiet incydentalnie. Po dwóch sezonach gry rozstał się z Olsztynem. Rok grał w Jadarze Radom, aby w kolejnym sezonie zasilić Delectę Bydgoszcz, która, co prawda, spadła z PLS-u, ale po wakacjach znów miała zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej po rezygnacji Płomienia. W połowie listopada szkoleniowcem bydgoszczan został Waldemar Wspaniały, i tak jak niegdyś w Mostostalu, Piotrek trafił pod skrzydła szkoleniowca, z którym osiągnął nalepsze rezultaty. Czy to również oznacza przełom w jego karierze?
Autor: Jacek Żuk
Piotrek w obiektywie:
|
Zdjęcia: MS.Net
|
|