Grali u nas
Konrad Małecki
Konrad Małecki podpisał kontrakt z Mostostalem 17 lipca 2006 roku, jako ostatni zawodnik grający na pozycji przyjmującego, gdy okazało się, że Marcus Popp wybrał jednak ligę włoską. Prezes Mostostalu tak uzasadniał pozyskanie właśnie tego siatkarza: "Małecki był na piątym miejscu w klasyfikacji przyjmujących, a to o czymś świadczy." Zadowolony z tego transferu był także Andrzej Kubacki: "Konrad ma podobne umiejętności do Marcusa, więc będzie dla naszej drużyny sporym wzmocnieniem. Jest już doświadczonym graczem i ma za sobą kilka udanych lat ."
Czas spędzony w Kędzierzynie potwierdził tylko obiegowe opinie o tym sympatycznym zawodniku. Wspaniałe przyjęcie, techniczny atak i niekonwencjonalna zagrywka - to było to, co zaprezentował ten siatkarz. Niestety, sprawdziły się jednak i obawy, bowiem Konrad Małecki to przyjmujący, który nie potrafi uwolnić się od prześladujących go kontuzji wyłączających go z dłuższych bądź krótszych okresów w każdych rozgrywkach.
Konrad Małecki [10] |
Data i miejsce urodzenia: |
06.01.1979 - Ozorków |
Wzrost: |
200 cm |
Waga: |
96 kg |
Wyskok do ataku: |
345 cm |
Wyskok do bloku: |
320 cm |
Pozycja na boisku: |
Przyjmujący |
Dotychczasowe kluby: |
Bzura Ozorków (wychowanek), Morze Szczecin (do 2001), Jadar Radom (2001-2003), AZS Warszawa (2003-2006), Mostostal/ZAKSA (2006 - 2008), Jadar Radom (2008-2009) |
Konrad Małecki urodził się w Ozorkowie. "W miejscowym klubie były sekcje piłki nożnej i siatkówki. Od najmłodszych lat interesowałem się sportem. Początkowo chodziłem równolegle na zajęcia obu sekcji. Z racji słusznego wzrostu postawiłem na siatkówkę i teraz nie żałuję tej decyzji." - opowiadał nam. Później grał w reprezentacji kadetów i juniorów. Z kadetami wywalczył czwarte miejsce na mistrzostwach świata, a z juniorami czwarte na mistrzostwach Europy. O początkach swojej kariery tak mówił dziennikarce Magazynu Siatkówka: "Bzura Ozorków to był mój macierzysty klub. Pierwsze siatkarskie kroki stawiałem właśnie tam. Potem ktoś tam mnie dostrzegł w wieku juniora. Byliśmy bowiem w czołówce klubów juniorskich w Polsce. Z kadetami i juniorami byliśmy o krok od tego, co zrobili chłopcy Ireneusza Mazura i Grzegorza Rysia.
Raz po zwycięstwie w ćwierćfinale z faworyzowaną Brazylią uwierzyliśmy, że jesteśmy najlepsi i mistrzostwa same się wygrają. Będąc w czwórce, przegraliśmy oba mecze. Czegoś nam zabrakło. To był niespełniony rocznik. Przywoziliśmy tylko medale z "buraka". Jednak i tak miło wspominam tamten czas. Grałem w podstawowym składzie. Myślę, że nie jest to taki stracony rocznik, jak o nas mówiono."
"Następnie los mnie rzucił do Szczecina, gdzie spędziłem cztery lata. Okrzepłem tam, wydoroślałem. Przejście z wieku juniora do seniora jest dość ciężkie. Jednym z tych, którzy mnie prowadzili był Paweł Zagumny. Z nim najbardziej utrzymywałem kontakt. Był również Witek Roman. Ta dwójka wprowadziła mnie w tajniki seniorskiej siatkówki. Od samego początku miałem jednak pecha, co jakiś czas dopadały mnie kontuzje."
Po czterech latach spędzonych w Szczecinie Konrad Małecki przeniósł się do Radomia. Po pierwszej rundzie doznał jednak poważnej kontuzji i właściwie wypadł "z szóstki", i z obiegu. To, że nie zapomniano o nim całkiem, zawdzięcza przyjaźniom ze Szczecina. Paweł Zagumny polecił Go swojemu ojcu i tak Konrad trafił do Politechniki. "Lech Zagumny widział mnie parę razy w akcji. Zdecydował się postawić na mnie i tak znalazłem się w Warszawie. Tworzył się tam ciekawy zespół, takie powiązanie młodzieży z doświadczonymi zawodnikami. Ci ostatni po przebytych kontuzjach mieli jeszcze coś do udowodnienia tym, którzy już ich spisali na straty. Była to fajna "kapela". Dobraliśmy się mentalnie i sportowo. Grało się super" - wspomina Konrad Malecki tamten okres.
Trzy sezony grał Małecki w Polskiej Lidze Siatkówki w barwach Politechniki, która mimo trudności utrzymała się w lidze po zmianie trenera (Lecha Zagumnego zmienił Krzysztof Felczak), a w ostatnim sezonie zajęła nawet wysokie piąte miejsce. Nie tylko wrócił na parkiet, ale z każdym rokiem stawał się coraz pewniejszym punktem swojego zespołu. "Bardzo dobry w przyjęciu i w zagrywce, niezły w ataku, a przy tym bardzo pracowity" - tak charakteryzują go szkoleniowcy.
Również w Kędzierzynie Konrad Małecki wypełnił pokładaną w nim nadzieję. Szczególnie pod koniec pierwszego roku i na początku drugiego znakomicie spiywał się w przyjęciu i kończył wiele trudnych piłek. Wchodził na parkiet na ogół, gdy "pękał" Bartek Kurek i uspokajał grę. Jego mocną stroną była też zagrywka, którą zdobywał wiele punktów dla ZAKSY.
Prywatnie jest spokojnym człowiekiem, a najważniejsza jest dla niego rodzina. "Mam wspaniałą żonę i córeczkę Milenę, która jest "oczkiem w głowie" tatusia. - mówi siatkarz Rośnie na moich oczach i jest już małą adeptką siatkówki, bo piłka to jej ulubiona zabawka. Lubię obejrzeć dobry film, spędzić trochę czasu przy komputerze, a po sezonie powędkować - oczywiście z rodziną" - dodaje.
Konrad Małecki pozostawił po sobie w Kędzierzynie tylko dobre wspomnienia. Należał, co prawda, do tych zawodników, których mrówczą pracę na parkiecie docenia się dopiero po czasie, ale bez których ten sport nie istniałby.
Autor: Janusz Żuk
Foto: Jacek Żuk
|