Grali u nas
Marcin Nowak
"Kiedyś byłem w programie Ewy Drzyzgi, gdzie zaproszono paru takich facetów jak ja. Jeden z nich stwierdził, że skoro już jest tak wysoki, że nie musi wchodzić po drabinie, no to został malarzem. A ja mogę powiedzieć, że skoro unoszę ręce w górę i całe dłonie wystają mi nad siatkę, to chyba musiałem zostać siatkarzem." - opowiada pozyskany w ubiegłym sezonie środkowy Mostostalu.
Marcin Nowak jest jednym z bardziej doświadczonych i utytułowanych siatkarzy w Polskiej Lidze Siatkówki. Grał na ligowych parkietach we Włoszech, a także na olimpiadzie w Atlancie. Jego 215 cm wzrostu sprawiają, że jest najwyższym siatkarzem w Polsce i jednym z najwyższych, obok "rosyjskich wież" zawodnikiem na międzynarodowych parkietach. Od kilku lat udowadnia, że ponadprzeciętny wzrost może zarówno przeszkadzać, jak i pomagać. Bardzo dobry w ataku i w zagrywce Nowak, ma bowiem problemy z dojściem na czas do bloku. Jednak i tak jest bardzo sprawny, co udowodnił, grając z konieczności na przyjęciu w ekipie z Sosnowca.
"Szczerość cenię najbardziej" - powtarza na każdym kroku, choć czasem płaci za to pewną cenę. - "Uważam, że jeśli mam powiedzieć najgorszą prawdę, to powinienem to zrobić. Nie lubię niedomówień, które później powodują w decydujących momentach na boisku problemy przekładające się na przegrane mecze czy sety. Wszystkie sprawy należy według mnie rozwiązywać wcześniej i jeżeli tylko mogę, staram się to załatwiać. Wiele osób coraz częściej mi powtarza, że może czasami warto nie mówić czegoś, bo to powoduje różne komplikacje i konflikty, ale ja uważam, że konflikty mogą budować, mogą pobudzać ludzi do mobilizacji i do zdrowej rywalizacji." - tłumaczy.
Marcin Nowak [15] |
Data urodzenia: |
17.10.1975 |
Wzrost: |
215 cm |
Waga: |
111 kg |
Wyskok do ataku: |
350 cm |
Wyskok do bloku: |
328 cm |
Pozycja na boisku: |
Środkowy |
Dotychczasowe kluby: |
AZS Częstochowa (1994-99), Padwa, Włochy (1999-2001), AZS Częstochowa (2001-02), Polska Energia Sosnowiec (2002/04), PZU AZS Olsztyn (2004-2006); ZAKSA Kędzierzyn (2006-2008; Delecta Bydgoszcz (2008-2009); Pamapol Wieluń (od 2009) |
Reprezentacja Polski: |
Olimpijczyk z Atlanty (1996) |
Największe sukcesy: |
1994 Mistrz Polski Juniorów 1994 (AZS Częstochowa), Mistrz Polski 1994, 1995, 1997, 1999, Brązowy medalista Polski 1996, Zdobywca Pucharu Polski 1998 (wszystko AZS Częstochowa) Zdobywca Pucharu Polski 2002, 2003 (Energia Sosnowiec), |
Marcin wyróżnia się spośród innych siatkarzy przede wszystkim wzrostem. "Systematycznie łapałem po 10 cm (rocznie). Idąc do technikum, miałem 1,99 m i wtedy byłem już najwyższy w klasie. Skończyłem rosnąc w wieku 18 lat." Przysparzało mu to wiele kpin, a dla kolegów było możliwością do dowcipkowania. Wtedy Marcin zdecydował się na siatkówkę. Jednak i wtedy było mu trudno. "Oni od iluś tam lat trenowali i już coś umieli, a ja dołączyłem do nich dopiero pod koniec ósmej klasy, wiec mnie dołowali." - wspomina siatkarz.
"Bardzo dużo zawdzięczam swojemu pierwszemu trenerowi Andrzejowi Czerwikowi. Mądry, kulturalny facet z klasą - który kiedyś był wystawiającym w AZS-ie Częstochowa - często ze mną rozmawiał i wspierał mnie psychicznie. Mówił o tych docinkach ze strony moich kolegów: "Marcin, oni jeszcze przyjdą do ciebie po autografy". I po dwóch, trzech latach przychodzili. A ja im podpisywałem." - kontynuuje.
Następnie trafił do Częstochowy, która stała się dla niego najważniejszym, jak dotychczas, przystankiem w jego sportowej karierze. Tam spędził sporą część swojego życia, tam stawiał pierwsze kroki w swojej pierwszoligowej karierze i tam wreszcie odnosił pierwsze sukcesy. Aż czterokrotnie sięgał po złoty medal Mistrzostw Polski, raz wraz z kolegami wywalczył brązowy medal, a także Puchar Polski.
W tym okresie, wraz z Damianem Dacewiczem i Piotrem Gruszką, trafił również do reprezentacji Polski, gdzie odgrywał nieprzeciętną rolę. Już na pierwszej imprezie, jaką były Mistrzostwa Europy wywalczył z kolegami 6 miejsce. Później przyszedł awans na Igrzyska w Atlacie i 5 miejsce ME w Dreźnie. W reprezentacji występował nieprzerwanie od 1994 do 2003 roku.
To właśnie w kadrze zwrócił na siebie uwagę włodarzy włoskiego Juce Padowa, w którym spędził kolejne swa sezony. "Przyznam, że trochę tęskno mi za Włochami; chciałbym pojechać tam na jakieś wakacje, pogadać po włosku, bo to fajny, miły dla ucha język, no i pobyć wśród tamtych ludzi, którzy są bardzo sympatyczni. Co jeszcze wyniosłem? Pewność siebie i profesjonalizm. Tam zawodnik ma tylko przyjść na mecz i zagrać. A czy trenuje, czy nie, nikogo to nie interesuje i nikt go nie biedzie pilnował. Najwyżej później nie będzie miał kontraktu."
Po dwóch latach znów zamieszkał na rok pod Jasną Górą, a następnie przeniósł się do Sosnowca. Nie może jednak powiedzieć, że rekonesans do rodzinnego kraju był dla niego udany. "To nie był dla mnie udany rok. W pierwszej części sezonu raz grałem, raz nie, a jak już grałem, to na różnych pozycjach. Potem wiedziałem, że jestem w dobrej formie, ale ciężko mi było wskoczyć do szóstki, bo jak już zespół grał i wygrywał, to trenerzy nie zmieniali składu. Czekałem na swoją szansę, doczekałem się w play-offach, no i ta końcówka ligi nie była zła. Miałem nadzieje, że będę w reprezentacji na kwalifikacje olimpijskie, ale tak się nie stało. Trudno."
W nowy sezon Marcin wkroczył z nowymi perspektywami i nową koncepcją swojego rozwoju zawodowego. Pierwszym etapem była zmiana pracodawcy. Nowak po rozwiązaniu umowy sosnowieckim klubem przeniósł się na północ, do Olsztyna. "PZU AZS to bardzo dobra drużyna, z którą będę mógł grac o medale mistrzostw Polski i w europejskich pucharach. A to dla mnie bardzo ważne, bo... jestem zły, że nie ma mnie w reprezentacji. Czuje się na siłach, żeby walczyć o powrót do kadry, wiec było jasne, że jeśli zostanę w kraju, to tylko w Bełchatowie albo w Olsztynie. Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolony, że podpisałem umowę z PZU AZS, bo wolałem Olsztyn niż Bełchatów. Jeszcze udowodnię, że potrafię grac w siatkówkę." - witał olsztyńskich kibiców.
W następnym sezonie potwierdził swoje słowa. Pracował ciężko i zagrał znacznie lepiej niż w Sosnowcu. "W tym sezonie prezentuje się jako dojrzały zawodnik z ustabilizowaną zagrywką - mówi o Nowaku były trener kadry Ryszard Bosek . - Blokuje średnio, ale widać, że się stara. Śledzi taktykę rywali. Chyba podporządkował się zaleceniom trenera Rysia, a kiedyś uważał, że sam wszystko wie najlepiej." Mimo to nie otrzymał powołania do kadry. Następny sezon był nieudany da całego zespołu, który grał z meczu na mecz gorzej, co wobec presji wyniku rodziło spięcia i zgrzyty. Symbolem tych napięć stał się Marcin, którego dyskusję z trenerem zaobserwowały kamery. Dopiero nowy szkoleniowiec - Waldemar Wspaniały - poukładał zespół, który w półfinale ostatecznie nawiązał równorzędną walkę z siatkarzami Ireneusza Mazura.
Po sezonie nastąpiła kolejna zmiana trenera, a Ireneusz Mazur nie widział w swojej drużynie roli dla Marcina Nowaka. Ten, gdy otrzymał wolną rękę zdecydował się na ofertę Kazimierza Pietrzyka. "Przychodzę do Kędzierzyna z wielkimi nadziejami. Jestem doświadczonym siatkarzem i wiem, że tym młodym chłopakom trzeba pomóc. I jeśli tylko będą chcieli, to służę im pomocą. Ktoś, kto zna mnie dłużej, wie, że ja nie jestem konfliktowym, ale szczerym facetem. Liczę, że po wzmocnieniach Mostostal napsuje krwi najlepszym w kraju, zwłaszcza na własnym parkiecie"
Tak też było. Marcin Nowak bardzo serio odebrał swoją rolę. Znacznie poprawił blok, wiele wniósł w ataku. Na dodatek wbrew obawom był bardzo istotnym ogniwem zespołu. Nie nauczycielem, a raczej starszym kolegą, który potrafił wciąż bardzo wiele przekazać jako były reprezentant Polski i olimpijczyk z Atlanty.
Do tego, jak to Marcin, nie godził się z porażkami i wymagał bardzo wiele - od zespołu, a zwłaszcza od siebie. Bardzo często po przegranych meczach krytycznie przyznawał: "Nie pomogłem kolegom na tyle, na ile powinienem", choć statystyki mówiły co innego. Marcin był bowiem najlepiej blokującym fazy zasadniczej i drugim na przestrzeni całego sezonu.
W sezonie 2007/2008 koledzy wynagrodzili mu tę postawę oraz niekwestionowaną pozycję w zespole i wybrali go kapitanem drużyny. Marcin nadal wyróżniał się na parkiecie, będąc jego liderem. Królował w bloku. W klasyfikacji najbardziej aktywnych blokujących w rundzie zasadniczej ustąpił miejsca tylko Danielowi Plińskiemu, natomiast w fazie play-off zdetronizował zawodnika PGE Skry Bełchatów. W rankingu najskuteczniej blokujących w rundzie zasadniczej z 50 oczkami zdobytymi poprzez blok na koncie plasował się na czwartym miejscu, natomiast po raz kolejny forma podskoczyła w walce o najwyższe cele i w play-offach z 29 punktami został liderem tej listy. Oprócz tego kapitan ZAKSY może pochwalić się wysoką skutecznością w ataku ( 53% skuteczności), co dało mu (obok Wojciecha Grzyba z olsztyńskiego AZS-u) miano najlepiej atakującego wśród graczy na pozycji środkowego.
I pozostałby Marcin Nowak z pewnością w Kędzierzynie, gdyby nie pewien incydent, który przydarzył się kapitanowi ZAKSY pod koniec rozgrywek w pierwszym meczu play-off z Resovią.
- Rozstaliśmy się z Marcinem w bardzo przyjaznej atmosferze. Obie strony doszły do wniosku, że nie ma sensu podgrzewać atmosfery jaka wytworzyła się pod koniec sezonu między Marcinem a kibicami" - tłumaczył taką decyzję prezes Pietrzyk.
Autor:Jacek Żuk/ Janusz Żuk
Foto: Jacek Żuk
|