Nasi zawodnicy
Grzegorz Pilarz
Mało kto może wie, że to właśnie Grzegorz Pilarz ma obecnie najdłuższy staż w ZAKSIE, gdyż przybył do klubu w 2007 roku po odejściu Petra Zapletala. O swoim tak długim pobycie w tym klubie i w tym mieście tak mówi: "Kiedy przychodziłem do Kędzierzyna, nawet przez myśl mi nie przyszło, że spędze tu tyle lat. Już pięć lat jestem w ZAKSIE, a wszystko wskazuje na to, że będe tu jeszcze przez dwa lata."
Nie zrobił oszałamiającej kariery, ale jest bardzo wartościowym zawodnikiem na pozycji rozgrywającego. W swojej karierze borykał się jednak ze zdrowiem, które nie zawsze pozwalało mu trenować w pełnym wymiarze, ale gdy tylko mógł, nie żałował potu i uchodzi za pracowitego siatkarza. Jego pracowitość i niewątpliwy talent docenił Raul Lozano, który wyróżnił go i powierzył rolę trzeciego rozgrywającego reprezentacji Polski. Wtedy jednak odezwały się kłopoty ze zdrowiem i Grzegorz musiał przerwać treningi z kadrą.
Gdy w 2007 roku rozstał się z Resovią Rzeszów, od razu "trafił do kajetu" włodarzy Mosto. Rozmowy zostały dość szybko sfinalizowane i to właśnie Grzegorz Pilarz zastąpił na tej pozycji Petra Zapletala. Jego zmiennikiem miał być pozyskany pół roku wcześniej Jakub Oczko, ale los znów okazał się niełaskawy dla Grzegorza. Podczas przygotowań kadry zawodnik doznał kontuzji i prezes Pietrzyk musiał podpisać kontrakt z Łukaszem Żygadło. W tej sytuacji po powrocie do zdrowia Pilarz trafił do kwadratu dla rezerwowych.
Potem prze dwa lata był zmiennikiem znakomitego Michała Masnego. Rzadko wchodził na parkiet, ale, gdy tylko pokazywał się na boisku, znakomicie wypełniał swoje zadanie. Często był wprowadzany na zagrywkę i pozostawał w drugiej linii, aby wzmocnić obronę.
Teraz już trzeci sezon z rzędu jest zmiennikiem Pawła Zagumnego. Zastapił Gumę i w lidze, i w Lidze Mistrzów, gdy ten leczył kontuzję, i, jak zwykle, okazał się godnym zmiennikiem, a poziom gry ZAKSY w niczym nie ucierpiał przy jego rozegraniu.
Grzegorz Pilarz [7] |
Data i miejsce ur.: |
12.02.1980 - Bielsko-Biała |
Wzrost: |
188 cm |
Waga: |
85 kg |
Wyskok do ataku: |
330 cm |
Wyskok do bloku: |
310 cm |
Pozycja na boisku: |
Rozgrywający |
Dotychczasowe kluby: |
TS Stolarka Wołomin (2001-2003), KS Jastrzębski Węgiel S.A. (2003-2005), Resovia SSA Rzeszów (2005-2007), ZAKSA (Mostostal Azoty) (od 2007) |
Reprezentacja Polski: |
Powołany do szerokiej kadry na Ligę Światwą 2006 i 2007 |
Największe sukcesy: |
Mistrzostwo Polski Kadetów 1997, Mistrzostwo Polski Juniorów 1998 i 1999 (BBTS Bielsko-Biała), mistrzostwo Polski 2003/2004 (Jastrzębski Węgiel); wicemistrzostwo Polski 2010/2011 (ZAKSA), II miejsce w Pucharze CEV 2010/2011 (ZAKSA), brązowy medal MP 2011/2012 (ZAKSA), Puchar Polski 2012/2013 (ZAKSA); wicemistrzostwo Polski 2012/2013 (ZAKSA), Puchar Polski 2013/2014 (ZAKSA) |
A siatkarskiego abecadła Grzegorz Pilarz uczył się w rodzinnym Bielsku-Białej. Tam pod okiem trenera Mariana Dybki stawiał pierwsze kroki. "Wiele zawdzięczam trenerowi Marianowi Dybce, z którym zdobywałem mistrzostwo Polski juniorów. Był to człowiek, który nauczył mnie podstaw siatkówki i jestem za to mu bardzo wdzięczny." - wspomina siatkarz początkowy okres swojej kariery. Wywalczył wtedy z macierzystym klubem rok po roku: Mistrzostwo Polski Kadetów (1997) i dwukrotnie MP Juniorów (1998 i 1999).
Następnie przeniósł się do Stolarki Wołomin, gdzie spędził dwa sezony u bardziej doświadczonego Jacka Małkowskiego. W 2003 roku znów zmienił barwy klubowe, wyjeżdżając do Jastrzębia. Tam również wiele nie grał, bowiem pierwszym rozgrywającym był Pavel Chudik. W związku z tym dwudziestopięcioletni już rozgrywający w 2005 roku przeniósł się do Rzeszowa. Nie krył, że głównie dlatego, że chciał w końcu grać. "W rozmowie z dyrektorem Jastrzębskiego postawiłem sprawę jasno - że chciałbym grać jako pierwszy rozgrywający. Natomiast zarząd klubu postawił mi warunki, z których wynikało, że nie będzie mi łatwo załapać się do pierwszego składu. A w moim wieku przecież gra jest najważniejsza. Myślę, że przyjście do Resovii to była trafna decyzja." - argumentował wtedy.
Jednak w Resovii również nie wytrzymał dłużej niż dwa lata. Po wygaśnięciu transferu zrezygnował z usług klubu. "Żal mi opuszczać Rzeszów, ale nie miałem innego wyjścia. Dwa lata gry w Resovii będę wspominał bardzo mile. Byłem pierwszym rozgrywającym, dostałem powołania do kadry. Tworzyliśmy zgrany zespół, atmosfera była super. Ja postawiłem warunek klubowi, że jeśli trenerem w Resovii nadal będzie pan Such, to ja nie będę grał w Rzeszowie. Nie widzę żadnej szansy na dalszą współpracę w tym trenerem." - tłumaczył swoją decyzję.
Jako jeden z najlepszych rozgrywających w PLS na brak propozycji nie mógł narzekać. Ostatecznie dość szybko wybrał klub z Kędzierzyna. "Prezes Pietrzyk buduje bardzo dobry zespół, który, mam nadzieję, będzie walczył o wejście do czwórki ligi, a nawet o medale. Młody zespół, a taki będzie w Kędzierzynie, zawsze stara się walczyć i dążyć do jak najlepszego wyniku. Druga sprawa to bliskość do mojego rodzinnego miasta- Bielska-Białej. To też miało znaczenie, tym bardziej że moja żona jest w ciąży. Teraz będziemy mieli bliżej do rodzinnego domu." - cieszył się ze znalezienia nowego pracodawcy.
Włodarze i działacze Mosto też byli z tego kontraktu zadowoleni, ale dość prędko się okazło, że Pilarz cierpi na dolegliwość kręgosłupa, która może się odnowić w trakcie sezonu. W tej sytuacji zakontraktowano Łukasza Żygadłę.
Pod koniec sezonu Pilarz wobec słabszej gry Żygadły wszedł do szóstki i zagrał bardzo dobre zawody z Resovią. Tu jednak znów dał o sobie znać pech, który prześladował siatkarza. W drugim secie meczu decydującego o piątym miejscu doszło do skręcenia stawu skokowego i zawodnik nie mógł dokończyć wygranego zda się wtedy spotkania.
Kiedy w 2008 roku do zespołu dołączył Michał Masny, to Słowak wywalczył sobie miejsce w wyjściowej szóstce i Grzegorz znów był tym drugim, a obecnie jest zmiennikiem Pawła Zagumnego.
O swoim powołaniu do kadry zawsze mówi z ogromnym entuzjazmem: "To był ogromny zaszczyt dostać się do reprezentacji Polski. Przecież mamy w kraju tylu świetnych siatkarzy... Niezapomnianym przeżyciem była praca w Spale z naszymi znakomitymi kolegami. Tego się nie zapomina." Nie ma w nim jednak żadnego zgorzknienia, chociaż kłopoty ze zdrowiem kilka razy skomplikowały jego karierę i wykluczyły z walki o wyjazd ma mistrzostwa świata. O sobie mówi tak: "Jestem szczęśliwym człowiekiem i tak naprawdę wszystko, na czym mi zależy, już mam. To znaczy szczęśliwą rodzinę - wspaniałą żonę, synka, rodziców oraz wyjątkowego brata. W związku z tym zależy mi tylko na zdrowiu, ale jest to rzecz, której, niestety, nie dostaje się w prezencie.
W Kędzierzynie urodził się pierworodny rozgrywającego ZAKSY i przez dwa lata cała trójka mieszkała razem. - Natomiast od trzeciego roku Piotruś poszedł do przedszkola. Nie chcieliśmy, by co roku zmieniał otoczenie i od nowa się aklimatyzował, dlatego żona wróciła do Bielska - wyjaśnia Pilarz. - Wtedy nie mogliśmy wiedzieć, że mój pobyt w Kędzierzynie się wydłuży. Na szczęście Bielsko jest blisko, żona z dziećmi często mnie odwiedzają, ja dwa-trzy razy w tygodniu staram się też do nich jechać.
Rodzinne Bielsko - Biała to ukochane miasto państwa Pilarzów, z którym zamierzają związać się na zawsze. - Nawet nie dopuszczamy myśli, że moglibyśmy na stałe mieszkać poza Bielskiem - deklaruje zawodnik. - To nasze rodzinne miasto i przede wszystkim wspaniałe miejsce, przepięknie położone w górach. A my kochamy góry. I morze, można by dodać, bo coroczne wakacje spędzają właśnie nad polskim morzem, w którym zakochana jest Pani Kasia, żona siatkarza. - W wakacje regularnie odwiedzamy nadmorskie polskie miasta, a nawet wioski - mówi rozgrywający ZAKSY. - Czym mniej ludzi, tym dla nas lepiej. Szukamy miejscowości, których nie ma na mapie. Poza wakacjami w wolnym czasie staramy się być na świeżym powietrzu. W Kędzierzynie fajnymi miejscami są parki i Jezioro Dębowa. To miejsce często odwiedzamy.
Pasją Grzesia Pilarza jest wędkarstwo i rower górski. - Oczywiście bardzo lubię ryby, ale rzadko jem te złowione przez siebie - podkreśla zawodnik. - Prawie wszystkie wypuszczam do jeziora czy rzeki. Jeśli mam czas, to lubię pojechać na akweny w Szwecji, Norwegii, Hiszpanii. Tam mam możliwość spróbowania swych sił w łowieniu dużych ryb. Polsce daleko do takich łowisk i takich ryb, jakie są w innych krajach. U nas co się złowi, zazwyczaj zabiera się ze sobą. W Skandynawii tak się nie robi, dlatego ich wody są przepełnione rybami. Tam łowienie jest przyjemnością. A ja przy moim hobby staram się przede wszystkim odpoczywać i zrelaksować. Bo sezon to ciężki okres dziewięciu miesięcy psychicznych zmagań ze sobą, kibicami, zarządem, trenerem. Kolejne trzy miesiące muszą wystarczyć na naładowanie akumulatorów i wyczyszczenie głowy ze wszystkich myśli po poprzednim sezonie.
Pani Kasia, żona rozgrywającego naszego klubu, również jest wysportowaną osobą. W dzieciństwie uprawiała tenis. Teraz gra już tylko rekreacyjnie. - Mój tato jest po AWF-ie i sport w naszym domu był rzeczą naturalną - opowiada . - Zaszczepił we mnie bakcyla do tenisa. W skrzatach i grupach młodzieżowych odnosiłam nawet sukcesy, byłam w reprezentacji. Teraz grywam amatorsko, czasem z Grzegorzem. Jednego seta zawsze z nim wygram. Ale Grzesiek jest ambitny, więc zawsze chce grać do dwóch wgranych setów, a ja kondycyjnie nie mam z nim szans.
W przyszłości oboje chcą pozostać przy sporcie. - Zdobywam uprawnienia instruktorskie i kiedyś chciałabym prowadzić zajęcia tenisa ziemnego dla maluszków - wyznaje pani Kasia. Grzegorz też nie wyklucza pracy trenerskiej. - Zawsze zarzekałem się, że nie będę trenerem, bo to wiąże się z wyjazdami i rozbratem z rodziną - zaznacza siatkarz. - Natomiast z biegiem czasu coraz bardziej zastanawiam się, jakim bym był trenerem i czy poradziłbym sobie z prowadzeniem zespołu. Zrobiłem kurs instruktora piłki siatkowej, więc papiery do prowadzenia zespołu mam. Jednak na razie moje problemy z plecami minęły, jestem pozytywnie nastawiony i zamierzam jeszcze kilka lat pograć.
Wierzymy, że w Kędzierzynie spełnią się marzenia Grzegorza Pilarza i wraz z ZAKSĄ zawodnik zdobędzie złoty medal mistrzostw Polski. Może też przy trenerze Castellanim częściej będzie wchodził na zmiany, bo szkoda takiego zawodnika trzymać w kwadracie dla rezerwowych. A wtedy, kto wie, może trener Anastasi dostrzeże jego wartość?
Autor: Jacek Żuk/Janusz Żuk
W artykule wykorzystano materiały z NTO: "W ZAKSIE jest najdłużej"
"
Galeria
Foto: Jerzy Kowalewski/Jan Opiłka/Jacek Żuk
|