Sezon 2005/2006
II runda play-off
(I mecz)
AZS Warszawa vs. Mostostal Azoty
(25:21, 26:24, 25:22)
Składy:
AZS Warszawa: Rybak, Drabkowski, Szcześniewski, Kowalczyk, Drzyzga, Małecki, Dyżakowski(L) oraz Drzyzga, Maicki.
Mostostal: Gromadowski, Zapletal, Kmet, Januszkiewicz, Sopko, Olejniczak, Serafin(L) oraz Kozłowski, Vartovnik, Kurek.
Nie było nowego początku i nowej jakości w meczu Mostostalu z Politechniką w Warszawie, lecz te same stare błędy, niewykorzystane przewagi oraz zaprzepaszczone końcówki i ciężar psychiczny przegranych wcześniej spotkań, co aż nadto odbija się na postawie podopiecznych Wojciecha Drzyzgi. I z pewnością na kondycję zespołu mają wpływ zdrowotne perturbacje Petra Zapletala i ciśnienie wyniku, który ciąży nad zawodnikami i nieubłaganie się oddala i świadomość, że gra się w firmie, przed która niedawno drżała cala siatkarska Polska.
W pierwszym meczu na parkiecie rywala Mostostalowcy znów nie ugrali seta, choć przy odrobinie pewności siebie wynik nie tylko drugiej partii, ale i całego meczu mógł być zupełnie inny. Tylko w pierwszym secie bowiem podopieczni trenera Krzysztofa Felczaka od początku do końca dyktowali warunki gry i prowadzili praktycznie od zakończenia pierwszej przerwy technicznej, kiedy to w ataku pomylił się Marcel Gromadowskiego, a Radosław Rybak i Konrad Małecki zdobyli dwa punkty z zagrywki. Do tego Tomasz Kowalczyk dołożył dwa bloki i mimo ambitnej postawy gości, którzy dzięki atakom Olka Januszkiewicza doprowadzili do stanu 21:19, partię wygrali przeważający w tym secie siatkarze Politechniki (25:21).
Drugi set nie był już tak szczęśliwy dla gospodarzy. Mostostalowcy bardzo prędko zbudowali sobie przewagę i utrzymywali bezpieczny dystans do drugiej przerwy technicznej. Sprawiła to silna zagrywka Marcela Gromadowskiego i Stanislava Vartovnika, z którą gospodarze mieli ogromne kłopoty i bardzo dobra gra blokiem. Jednak pod koniec tego seta, jak to już wiele razy bywało, nasi siatkarze zaczęli popełniać błędy, co skwapliwie wykorzystali gospodarze i doprowadzili do wyrównania (19:19). Co prawda Mostostal jeszcze raz wyszedł na prowadzenie i miał nawet piłkę setową, ale as serwisowy Tomasza Drzyzgi i błąd Olka Januszkiewicza dały gospodarzom zwycięstwo 26:24 w kolejnym secie.
W trzeciej partii Mostostal świadom uciekającej szansy na wywiezienie z Warszawy dobrego wyniku walczył o każdy punkt. Do stanu 20:20 przewaga przechodziła z rąk do rąk. Niestety, w końcówce znów siatkarze Mostostalu popełnili kilka błędów, a na koniec zablokowany został Bartek Kurek i trzeci set skończył się wynikiem 25:22.
W piątek czeka naszych zawodników drugi i wierzymy - nie ostatni mecz z Politechniką o prawo gry o piąte miejsce. Niemal z nożem na gardle przystąpimy do walki o wyznaczony cel. Czego życzyć Mostostalowcom w dniach poprzedzających to spotkanie? Na pewno spokoju., bo trudno płakać nad rozlanym mlekiem, a skoro jeszcze się nie przegrało, zawsze jest szansa na zmianę rezultatu. Wszak gra się do dwóch zwycięstw i tylko szkoda, że bliżej tego celu będą nasi goście.
Autor: Janusz Żuk
|