Sezon 2004/2005
II runda play-off
Resovia - Mostostal
(25:14, 26:28, 13:25, 25:20, 12:15)
Składy:
Resovia: Józefacki, Gerymski, Szczygieł, Perłowski, Pieczonka, Kamuda, Łuka (L) oraz Perłowski, Kozłowski T., Kuczko, Podpora, Kupisz
Mostostal: Gromadowski, Lipiński, Kmet, Januszkiewicz, Serafin, Olejniczak, Kubica (L) oraz Sramek, Kozłowski M., Musielak, Stancelewski
Pierwszy mecz z Resovią Rzeszów w ramach kolejnej rundy play-off jest już za nami. Zwycięstwo wywalczone na parkiecie gości z pewnością cieszy i przybliża nasz zespół do walki o piątą lokatę (przyp: zespoły grają do dwóch zwycięstw), chociaż zgodnie z przewidywaniami nie był to łatwy pojedynek dla naszych zawodników, a przeciwnik ani przez chwilę nie zamierzał ułatwiać nam zadania, o czym świadczy wynik całego spotkania, a przede wszystkim rezultat pierwszego seta. Można się było zresztą tego spodziewać po ostatnim meczu rzeszowian ze Skrą Bełchatów, w którym znacznie wyżej notowani podopieczni Ireneusza Mazura zmuszeni zostali przez miejscowych do rozegrania pięciosetowego pojedynku i niewiele brakowało, a musieliby uznać wyższość gospodarzy. Dlatego też w gronie kibiców naszego zespołu panował co prawda umiarkowany optymizm, ale liczono się z tym, że Resovia,
stając przed szansą wywalczenia dobrej pozycji wyjściowej przed kolejnymi spotkaniami w Kędzierzynie, postawi naszym siatkarzom trudne warunki.
Tak zresztą się stało. Pierwsza partia przebiegała wyraźnie pod dyktando gospodarzy, na tle których Mostostal wypadał bardzo słabo. Miejscowi niesieni dopingiem swoich kibiców rozpoczęli spotkanie z ogromnym impetem, a że natrafili na chwile ogromnego poddenerwowania w szeregach gości, bez problemu realizowali wszystkie założenia trenera Sucha, znakomicie grając we wszystkich elementach siatkarskiej sztuki. Z każdym zdobytym punktem jeszcze bardziej uwidaczniała się więc przewaga gospodarzy, którzy w tej chwili chyba naprawdę uwierzyli, że tego seta i meczu nie powinni już przegrać.
Zmiany poczynione przez trenera Chudika w II secie, kiedy to Wojtka Serafina zastąpił Karol Szramek, a po chwili Arka Olejniczaka -Rafał Musielak, nie zmieniły jednak obrazu gry. Na parkiecie dominowali nadal gospodarze i wydawało się, że mimo mniejszej przewagi niż w pierwszej partii i tym razem to oni zejdą zwycięsko z parkietu. Jednak w końcówce, która, jak się później okazało, miała decydujące znaczenie dla wyniku całego spotkania, to Mostostal po czasie na żądanie trenera Chudika przejął inicjatywę i zniwelował czteropunktowa przewagę, wychodząc na prowadzenie (22:23). Mimo tego iż rzeszowianie odrobili straty i mogli rozstrzygnąć ten set na swoja korzyść, blok na Sławomirze Szczygle i zagrywka Marcela Gromadowskiego przyniosły zwycięstwo w tej partii naszym siatkarzom.
Trzecia odsłona to z kolei bardzo dobry występ naszych siatkarzy, którzy wykorzystując porażkę gospodarzy w poprzedniej partii, przystąpili do frontalnego ataku. Tak jak w pierwszym secie w szeregach Resovii, tym razem szóstce Mostostalu wychodziło niemal wszystko. Na parkiet powrócił Wojtek Serafin, któremu czas spędzony w kwadracie z pewnością pomógł, a ponieważ pozostali zawodnicy wreszcie uwierzyli, że mogą wywieźć z Rzeszowa zwycięstwo, Mostostal nie pozostawił rywalowi złudzeń, wygrywając pewnie 13:25.
Kiedy się wydawało, że historia tego meczu będzie już krótka i po siatkarskim nokaucie w trzecim secie gospodarze nie zdołają się podnieść, ci jeszcze raz przystąpili do ofensywy. Do drugiej przerwy technicznej oba zespoły grały punkt za punkt, jednak wystarczyła chwila dekoncentracji w naszych szeregach i bardzo dobra gra w bloku rzeszowian, aby to oni zdobyli przewagę i nie oddali jej już do końca tego seta.
Przed piąta partią trudno było przewidywać zwycięzcę, gdyż oba zespoły grały w tym dniu bardzo nierówno. Jednak, jak to już wielokrotnie w tym sezonie było, Mostostal, który nie należy do zespołów o żelaznej psychice, tym razem wykazał się większą dojrzałością, popełniając znacznie mniej błędów niż gospodarze i odniósł przekonujące zwycięstwo, szczególnie dzięki ogromnej determinacji Marcela Gromadowskiego, który w piątym secie był nie do zatrzymania.
Po tym, co zobaczyliśmy na parkiecie, trudno oceniać grę obu zespołów. Falowanie formy w czasie jednego meczu na pewno jest czymś naturalnym, ale amplituda wahań zaprezentowana przez oba zespoły, może budzić poważne zastrzeżenia. Nasza drużyna znów wystawiła nerwy swoich sympatyków na ogromna próbę i choć wolelibyśmy oglądać ten Mostostal z trzeciego seta, cieszymy się, że końcówka była już bardziej optymistyczna.
Autor: Janusz Żuk
|