Sezon 2005/2006
XIV kolejka PLS
Skra Bełchatów vs. Mostostal Azoty
(25:23, 25:17, 25:21)
Składy:
Skra Bełchatów: Wlazły, Dobrowolski, Wnuk, Szczerbaniuk, Stelmach K., Kiktiew, Ignaczak(L) oraz Maciejewicz;
Mostostal: Gromadowski, Zapletal, Domonik, Kmet, Vartovnik, Sopko, Serafin(L) oraz Kurek, Kozłowski, Januszkiewicz, Serafin.
Mostostalowcy mieli w ręku wszystkie atuty, aby to spotkanie wygrać, bo wielokrotnie wychodzili na wysokie prowadzenie, biorąc pod uwagę rangę spotkania, ale nim bełchatowianie zdążyli się zmobilizować do lepszej gry, kędzierzynianie popełniali rażące błędy. "Chłopaki! My nie przegrywamy w siatkówkę! Przegrywamy ilością banalnych błędów!" - krzyczał już w pierwszej partii trener Drzyzga i chyba te słowa są najlepszym komentarzem do tego spotkania. Rywal był w zasięgu ręki, bo zagrał grubo poniżej swoich możliwości, jakby przechodząc obok meczu i będąc już myślami na spotkaniu z Noliko Maaseik i nie zamierzał się zmobilizować, nawet gdy Mostostalowcy prowadzili pięcioma punktami. Kędzierzynianie przegrali to spotkanie na własne życzenie i to przegrali je psychiką, bo wszystko się udawało, gdy ryzykowali i starali się wypracować przewagę.
Natomiast błędy mnożyły się, gdy zastanawiali się, jak tę przewagę utrzymać i popełnić jak najmniej błędów.
A spotkanie rozpoczęło się od dwóch punktowych ataków Mariusza Wlazłego, pomiędzy którymi z kontry w aut uderzył Staszek Vartovnik. (3:0) W kolejnej akcji zablokowany został Krzysztof Stelmach, a zagrywki Martina Sopki nie przyjął Kiktiev. (3:3) W następnych akcjach Mostostalowcy mieli wiele szans, aby zbudować dużą przewagę, ale to albo w aut uderzył z kontry Marcel Gromadowski, albo Damian Domonik nie zdołał blokiem skierować piłki przechodzącej w pole rywala. (7:8) Jednak po przerwie technicznej Damian Domonik trafił rywala zagrywką, a ataki Marcela i Martina oraz blok na Mariuszu Wlazłym dały kędzierzynianom prowadzenie. Po czasie na żądanie Ireneusza Mazura piłki Marcela Gromadowskiego nie przyjął wyjątkowo niepewny w tej części seta libero bełchatowian Krzysztof Ignaczak i Mostostalowcy cieszyli się z pięciu punktów przewagi. (8:13)
Jednak w końcówce Dobrowolski zaserwował asa, Szczerbaniuk zatrzymał blokiem Martina Sopkę (18:19), a Mariusz Wlazły zdobył trzy punkty pod rząd, dając swojej drużynie prowadzenie 23:21. Na zakończenie bełchatowianie zatrzymali blokiem Marcela Gromadowskiego i mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Trzeba jednak zaznaczyć, że punkty zdobyte przez podopiecznych Ireneusza Mazura były bardzo często efektem kontr wyprowadzanych po anemicznych zbiciach bądź złych przyjęciach naszych zawodników.
Następna partia rozpoczęła się wspaniale dla podopiecznych Wojciecha Drzyzgi, którzy po ataku z szóstej strefy Stanislava Vartovnika, a także pojedynczym bloku Martina Sopki i jego ataku z przechodzącej piłki objęli prowadzenie. (4:0) Następnie asa zaserwował Marcel Gromadowski, a po drugiej stronie siatki atakował jedynie Mariusz Wlazły. (4:8) Jednak po przerwie technicznej Szczerbaniuk i Wlazły zdobyli po punkcie, Kiktiew trafił zagrywką Stanislava Vartovnika, a Marcel Gromadowski z bardzo trudnej piłki uderzył prosto w aut (10:8). Nie pomógł też Bartosz Kurek, który zastąpił Stanislav Vartovnika, a od tego momentu kędzierzynianie stracili cały swój animusz, wiarę w swoje możliwości i chyba pogodzili się z tym, że nie do nich należy wygrywanie z Mistrzem Polski. Tymczasem gospodarze grali swoje, a błędy kolegów w polu ataku naprawił bardzo szybko Mariusz Wlazły, serwując trzy asy,
dwa razy skutecznie atakując w boisko rywala i blokując Martina Sopko. Kolejnej piłki nie przyjął Arek Olejniczak, w ataku pomylił się Marcel Gromadowski, a w zagrywce Tomas Kmet i sędzia mógł odgwizdać koniec drugiego seta.
O trzeciej partii niewiele można napisać, poza tym, że na parkiecie pojawił się Olek Januszkiewicz wprowadzony za Tomka Kmeta. Pozostali na nim także Bartosz Kurek i Michał Kozłowski, który zmienił Petra Zapletala cierpiącego w piątek na kolejny atak kolki nerkowej. Nie zmieniło to jednak znacznie obrazu gry. W ataku szalał dalej Mariusz Wlazły, a Mostostalowcy raz po raz nadziewając się na blok mistrzów Polski, stracili resztki ochoty do gry. I chociaż przewaga gospodarzy nie była zbyt wysoka, to cały czas kontrolowali oni przebieg seta. Zbyt wiele błędów w zagrywce popełnili kędzierzynianie, aby nawiązać równorzędną walkę z Mistrzami Polski. Całe zmagania zakończył atakiem Mariusz Wlazły i on też został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania, chociaż pozostawił nieodparte wrażenie, że nie pokazał pełni swoich możliwości.
Mostostalowców nie było stać na rozegranie na wysokim poziomie więcej niż półtora seta. Zabrakło chyba boiskowego cwaniactwa i doświadczenia w decydujących momentach, bo tak naprawdę przegrali ilością błędów, tych nie odnotowanych w statystykach, ale wykorzystanych bezlitośnie przez gospodarzy w postaci licznych kontr. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby kędzierzynianie wygrali pierwszą partię, ale nad tym nie ma co się zastanawiać. Trzeba wyciągnąć wnioski, a one są takie, że bardzo słabo zagrała linia defensywna. Szwankowało przyjęcie, szwankowała i obrona, i można tutaj winę zrzucać na Arka Olejniczaka, ale chyba trzeba podkreślić, że trudno zbudować nić porozumienia, tak ważną w tej formacji, jeśli w trakcie sezonu na tej pozycji gra aż trzech zawodników, a żaden z nich nie jest nominalnym libero - i tutaj zadanie na przyszły sezon dla działaczy.
Dobrze zagrał natomiast Michał Kozłowski, który od czasu do czasu gubił blok rywala, a można mieć też nadzieję, że przy większym zgraniu i zrozumieniu byłby w stanie urozmaicić grę zespołu. Dobrze wiedzieć, że w zespole jest niezły zmiennik, choć oczywiście wolelibyśmy, aby o miejsce w składzie walczył możliwościami i talentem, a nie wykorzystując chorobę kolegi. Warto też zwrócić uwagę, że po raz kolejny siatkarze z Kędzierzyna nie wytrzymali psychicznie ciężaru spotkania, co z pewnością jest wynikiem młodości i małego doświadczenia oraz skutkiem braku lidera w zespole, który wziąłby na siebie ciężar gry, bo trudno tego oczekiwać od dwudziestolatków.
Ale te problemy pozostawmy pod rozwagę działaczom i trenerom, bo to oni odpowiadają za wyniki drużyny, a sami musimy pamiętać, że w tej drużynie drzemie niewykorzystany potencjał, który musi się kiedyś ujawnić i oby się stało to jak najprędzej. Może w meczu z Olsztynem...
Autor: Jacek Żuk
Statystyki:
Atak:
Skra - 35 |
27 - Mostostal |
Wlazły - 14 |
10 - Gromadowski |
K. Stelmach - 7 |
9 - Sopko |
Kiktiev - 6 |
6 - Vartovnik |
Szczerbaniuk - 6 |
4 - Domonik |
Blok:
Zagrywka:
Z błędu przeciwnika:
Skra - 22 (w tym 12 z zagrywki) |
18 - Mostostal (w tym 10 z zagrywki) |
|