Sezon 2005/2006
XVIII kolejka PLS
Joker Piła vs. Mostostal Azoty
(25:21, 19:25, 26:24, 28:26)
Składy:
Joker: Winnik, Jurkoić, Nowik, P. Lach, Kubiak, Lach M., Maciejewicz(L) oraz Gerymsjki, Chwastyniak;
Mostostal: Kurek, Zapletal, Domonik, Kmet, Vartovnik, Sopko, Musielak(L) oraz Serafin, Kozłowski, Januszkiewicz, Olejniczak, Gromadowski.
Zdecydowanie nie takiego wyniku i nie takiej postawy Mostostalu oczekiwaliśmy w ostatnim meczu rundy zasadniczej przeciwko Jokerowi Piła. Były, co prawda, zapowiadane przez nas emocje, szczególnie w dwóch ostatnich setach tego spotkania, ale zabrakło, niestety, tego, na co najbardziej liczyliśmy - dobrej gry naszych siatkarzy potwierdzonej zwycięstwem. I chociaż stawką tego spotkania były ligowe punkty bez większej wartości dla obu zespołów, najbardziej zawiedzeni mogą czuć się kibice, którzy liczyli, że w spotkaniu z przedostatnim zespołem PLS-u Mostostal powetuje sobie wszystkie niepowodzenia z rundy rewanżowej i tym razem zademonstruje dobrą siatkówkę zakończoną zwycięstwem, zwłaszcza, że w dwóch ostatnich spotkaniach (z Wkręt-Metem i Jastrzębskim Węglem) gra zespołu mimo przegranych mogła się podobać. Po ostatnich
porażkach kibice mieli więc prawo oczekiwać wygranej nie tylko ze względu na różnicę celów obu drużyn przed sezonem, ale też miejsce w tabeli PLS.
Jednak już pierwszy set pokazał, że o zwycięstwo w Pile nie będzie wcale łatwo. Podopieczni Dariusza Luksa bardzo poważnie podeszli do tych zawodów i uzyskawszy prowadzenie od początku pierwszego seta, spokojnie kontrolowali grę, spisując się znacznie lepiej na tle popełniających liczne błędy gości. Na pierwszą przerwę techniczną schodziły więc obie drużyny przy prowadzeniu gospodarzy 8:3 po błędzie Stanislava Vartovnika w ataku. W następnych akcjach Mostostalowcy mieli problemy ze skończeniem piłek i przewaga Jokera urosła do ośmiu punktów po ataku Winnika i udanym bloku Adama Nowika. Po drugiej przerwie technicznej podopieczni Wojciecha Drzyzgi odrobili co prawda część strat, gdy przy zagrywce Damiana Domonika skutecznym blokiem popisali się Vartovnik i Kmet, a następnie Winnik posłał piłkę na aut. Siatkarze Mosto zbliżyli się na trzy punkty do rywali, jednak dystans dzielący oba zespoły był zbyt wielki,
a gra Mosto zbyt słaba, aby myśleć jeszcze o wygraniu tej partii. Pierwszego seta zakończył więc bardzo skuteczny w tej partii Wojciech Winnik.
Drugi set miał już jednak zupełnie inny przebieg. Wiele ożywienia do gry Mostostalu wniósł wprowadzony za Vartovnika Arek Olejniczak, który kończył skutecznie kolejne ataki na zmianę z Bartkiem Kurkiem. Mostostalowcy kontrolowali grę, utrzymując cały czas kilkupunktową przewagę. ( 8:12; 14:17; 15:19) i mimo ambitnej gry gospodarzy w końcówce, wygrali te partię do 19, gdy atak po bloku zakończył Wojtek Serafin.
Zwycięstwo w drugim secie nie było jednak zapowiedzią poprawy w grze Mostostalu, gdyż w kolejnej partii to gospodarze znów dyktowali warunki na parkiecie. Do pierwszej przerwy technicznej prowadzili różnicą dwóch punktów i tę przewagę utrzymywali przez cały czas. Przy stanie 17:15 odskoczyli jednak na cztery oczka: sędzia odgwizdał kontrowersyny błąd przełożenia rąk, a Bartek Kurek dwukrotnie został zablokowany przez Michała Lacha. Nie był to jednak koniec emocji w tej partii. Po błędzie Wojciecha Winnika w ataku i dwóch podbitych przez nasz blok atakach Michała Kubiaka kontrę skończył Arek Olejniczak i na tablicy znów pojawił się remis (24:24), a w sercach kibiców Mosto zaświtała nadzieja. Niestety, nie trwało to długo, bo gospodarze w końcówce zachowali więcej spokoju i po ataku Michała Kubiaka przez podwójny blok i błedzie Bartka Kurka to oni mogli cieszyć się z wygranej.
Najbardziej wyrównana była jednak czwarta partia. Do stanu 5:5 oba zespoły walczyły punkt za punkt. Kolejne dwa punkty zdobyli jednak kędzierzynianie i to oni po raz pierwszy w tym secie po ataku Kmeta i błędzie Jurkojcia objęli dwupunktowe prowadzenie. Dość predko jednak gospodarzom udało się doprowadzić do wyrównania (10:10) po ataku Michała Lacha oraz błedzie Bartka Kurka i od tej pory trwała walka punkt za punkt. Dopiero po drugiej przerwie technicznej zaczęła się krystalizować przewaga gospodarzy, gdy Michał Lach najpierw przebił się przez nasz blok, a następnie po własnej zagrywce umożliwił Michałowi Kubiakowi skończenie przechodzącej piłki (21:18).
As serwisowy Martina Sopki zapoczątkował jednak kolejny fragment dobrej gry w wykonaniu Mostostalu i na tablicy znów pojawił się remis (24:24; 25:25). W końcówce jednak dwa punkty zdobył Michał Lach, który najpierw zakończył atak po własnym przyjeciu a później posłał asa serwisowego i w ten sposób ustalił wynik czwartego seta i całego meczu.
Są mecze, których po prostu nie wypada przegrywać i ten ostatni należał właśnie do tej kategorii. Porażka z Jokerem, jeśli nawet była skutkiem tego, że nasz zespół potraktował ten mecz szkoleniowo, a trener nie mógł skorzystać z gry skarżącego się na bóle barku Gromadowskiego, nie powinna się zdarzyć, bo zwycięstwo mimo wszystko potrzebne było i zawodnikom, i kibicom. Mało pocieszający jest również fakt, że Joker zagrał tego dnia naprawdę dobre zawody, bo jeśli chcemy z wiarą przystępować do play-offów, to musimy się liczyć z tym, że każdy zespół w tej fazie rozgrywek zagra przynajmniej tak dobrze jak pilanie i nie będzie można liczyć na taryfę ulgową.
Podopieczni Wojciecha Drzyzgi zakończyli więc rundę rewanżową ze skromnym dorobkiem sześciu punktów po serii sześciu porażek i jest to najgorszy wynik, jaki mogliśmy sobie wyobrazić. Dwie przegrane z drużynami, które walczyły o utrzymanie w PLS-ie i skromne zwycięstwa 3:2 z zespołami z środka tabeli i to na samym początku roku oraz porażki 3:0 z wielką czwórką nie mogą nastrajać optymistycznie przed play - offami. I bardzo chciałbym się mylić i nadal wierzyć, że możemy powalczyć o czwórkę i sprawić jeszcze w tym sezonie niespodziankę, ale na razie jakoś nie mogę się zdobyć na taki heroizm wiary, choć dusza kibica podpowiada, że nigdy nie wolno tracić nadziei.
Póki co, musimy przełknąć tę gorzką pigułkę i wbrew wszystkiemu wierzyć, że czarna seria kiedyś się skończy, bo: "Czy przegrywasz, czy nie, ja i tak kocham Cię"
Autor: Janusz Żuk
|