Sezon 2010/2011
O miejsca 1-6 VI kolejka
AZS Częstochowa vs. ZAKSA Kędzierzyn
Składy:
AZS: Janeczek, Drzyzga, Wiśniewski, Nowakowski, Murek, Gierczyński, Dębiec (L) oraz Żuk, Oczko, Hebda
ZAKSA: Jarosz, Zagumny, Gladyr, Kaźmierczak, Ruciak, Urnaut, Gacek (L)oraz: Witczak, Urnaut, Pilarz, Wójtowicz
W stu procentach wykonali plan siatkarze ZAKSY, którzy przywożą z Częstochowy trzy punkty i trzecie miejsce na cztery kolejki przed play-offami, ale na ogromną próbę wystawili nerwy wszystkich swoich sympatyków, kiedy po dwóch łatwo wygranych setach przegrali trzeci, a w czwartym przegrywali już 20:15. Jednak wspaniały finisz przy ogromnym udziale Grzegorza Pilarza w polu zagrywki dał naszym zawodnikom zwycięstwo w czwartej partii w konsekwencji w całym meczu.
Początek meczu nie wskazywał jednak, że jego końcówka będzie tak dramatyczna. Kędzierzynianie bardzo szybko zbudowali przewagę przy zagrywce Jakuba Jarosza, a po chwili powtórzyli to samo, kiedy w polu serwisowym pojawił się Paweł Zagumny (4:9), a Janeczek wpakował piłkę w aut. Kolejne dwa bloki (na Dawidzie Murku i Bartoszu Janeczku) sprawiły, że szkoleniowiec Tytana poprosił o czas. Na niewiele się to zdało, bo po chwili punkt zdobył Kuba Jarosz, obijając ręce blokujących, a za moment gospodarze popełnili kolejny błąd i ZAKSA prowadziła 6:11. Co prawda dwa udane bloki zmniejszyły dystans AZS-u do naszego zespołu, ale za moment Gladyr zdobył punkt z drugiego ataku i Marek Kardos znów poprosił o przerwę, a po chwili wpuścił na parkiet Michała Żuka za Krzysztofa Gierczyńskiego. Nowy nabytek Tytana postraszył nieco zagrywką, zmniejszając stratę swojego zespołu o trzy oczka, ale po chwili wszystko wróciło do normy. W końcówce nieco zamieszania wprowadziła żółta kartka dla szkoleniowca naszego zespołu, co zaowocowało stratą dwóch punktów, ale po czasie i uspokojeniu gry ZAKSA zdobyła trzy "oczka" i odzyskała kontrolę nad tym meczem. Ostatni 25 punkt zdobył atakujący ZAKSY uderzając po bloku na aut.
W kolejnej partii tylko do stanu 5:5 trwała wyrównana gra. Od tego wyniku ZAKSA znów dominowała. Najpierw Łukasz Wiśniewski z trudnej piłki zaatakował pod dolna taśmą, po chwili Kuba Jarosz zdobył dwa punkty, w tym jeden po kapitalnej obronie Piotra Gacka. Kolejne punkty zdobyli Michał Ruciak blokiem i Idi atakiem z szóstej strefy, a w końcu Michał Żuk nadział się na blok Pawła Zagumnego (7:11). Jednak gospodarze nie rezygnowali i przy zagrywce Piotra Nowakowskiego najpierw zatrzymali Jarosza, a po chwili zdobyli punkt po wyblokowaniu ataku Jurija Gladyra (10:11). Kiedy po przerwie dla Krzysztofa Stelmacha Janeczek zablokował Idiego, a po chwili skończył kontrę po wyblokowaniu Brazylijczyka było 13:13. Jednak było to wszystko, na co było stać gospodarzy w tym momencie, bo po chwili Gladyr skończył kontrę po wyblokowaniu Janeczka, Oczko popełnił błąd przełożenia, a Michał Żuk zaatakował w aut i było już 13:15. Po przerwie technicznej libero Tytana nie przyjął zagrywki Pawła Zagumnego i prowadzenie ZAKSY powiększyło się do trzech punktów, a po chwili do czterech, gdy Żuk nie przyjął zagrywki Wojtka Kaźmierczaka. Kędzierzynianie nie oddali już takiej przewagi i wygrali 20:25 po autowej zagrywce Częstochowy.
Po dwóch setach wydawało się, że gospodarze nie są już w stanie zmienić swojego oblicza i bardzo prędko będzie 3:0. Jednak siatkówka jeszcze raz pokazała, że wystarczy jeden błąd lub jedna dobra akcja, aby odwróciły sie losy meczu. I nastąpiło to właśnie w trzecim secie. Jednak początek tej partii, podobnie jak dwóch poprzednich, należał do ZAKSY, która po serii błędów rywala wyszła na prowadzenie 4:7. W tym momencie jednak cos zacięło się w sprawnie działającej maszynie i na pierwszą przerwę zespoły schodziły przy prowadzeniu gospodarzy 8:7, którzy przy zagrywce Łukasza Wiśniewskiego wyszli na jednopunktowe prowadzenie i powiększyli je następnie do czterech punktów przy zagrywce Murka. "Rozmontowana" ZAKSA nie potrafiła wrócić do swojej dobrej gry z poprzedniej partii i mimo zmian dokonywanych przez szkoleniowców przegrała tego seta wysoko, boi 25:15.
Również czwarta partia nie rozpoczęła sie dobrze dla naszego zespołu, który bardzo prędko na skutek niskiej skuteczności przegrywał 8:4. Po przerwie gra ZAKSY nadal wyglądała źle, toteż gospodarze budowali powoli przewagę i zaczynali już myśleć o tie-braeku, do którego wszystko zmierzało, zwłaszcza, że nasi sami nie dawali sobie szans, popełniając błąd za błędem (19:14). Od tego momentu rozpoczął sie jednak powolna metamorfoza obu zespołów. ZAKSA odzyskała skutecznośc, a Tytan wrócił do gry z dwóch pierwszych partii. Kiedy przy stanie 21:17 w polu zagrywki stanął Grzegorz Pilarz nasi najpierw wyrównali (21:21), a po chwili wyszli na trzypunktowe prowadzenie, gdy Paweł Zagumny zatrzymał Gierczyńskiego, a Janeczek dwa razy popełnił błąd w ataku. Ostatni punkt dla ZAKSY zdobył Idi, kończąc to pełne dramaturgii spotkanie.
Hala "Polonia" w swej historii nie takie emocje w meczach pomiędzy tymi zespołami widziała. Tym razem kolejna "święta wojna" skończyła się sukcesem niebiesko-biało-czerwonych. I to jest najważniejsze. A ponieważ zwycięzców się nie sądzi, pozostaje nam cieszyć się z trzech punktów, które z przebiegu tego spotkania są najcenniejsze, bo jak mówi Prezes, z pięknych porażek nie ma żadnego pożytku.
Autor: Janusz Żuk
Wyniki naszej sondy: |
Wybieramy zawodnika meczu
|
Idi
|
36% |
G. Pilarz
|
24% |
P. Zagumny
|
18% |
M. Ruciak
|
8% |
J. Jarosz
|
6% |
P. Gacek
|
6% |
J. Gladyr
|
2% |
|
|
Po meczu powiedzieli:
Michał Ruciak (ZAKSA Kędzierzyn):
To był dla nas trudny mecz, tym bardziej, że jego stawka spowodowała, iż było nieco więcej błędów, niż dotychczas. Każdy z nas zdawał sobie sprawę z tego, jak cenne są te trzy punkty, i tym bardziej cieszymy się z tego, że powędrowały na nasze konto. Po dwóch w miarę dobrych partiach, gdzie potrafiliśmy wykorzystać nasze atuty, przyszedł moment naszej słabszej gry przy dobrej grze przeciwnika. Na szczęście udało nam się to odwrócić na własną korzyść. W dużej mierze jest to zasługą niesamowitej serii kilku punktów zdobytych z rzędu w czwartej partii, które nas uratowały.
Dawid Murek (Tytan Czestochowa):
Pierwsze dwa sety zagraliśmy naprawdę słabo. Po trzeciej, wygranej partii, wydawało nam się, że potrafimy się odbudować do końca. Niestety, po raz kolejny okazało się, że coś jest nie tak z naszym zespołem. Wysoko prowadząc w secie myślami byliśmy już w tie-breaku. Ciężko się mówi po takim meczu, zwłaszcza gdy była możliwość zdobycia punktów. Nie udało się i trochę ręce opadają.
Krzysztof Stelmach (ZAKSA Kędzierzyn):
To był okropny mecz. Nie ze względu sportowego, ale emocjonalnego. W dwóch pierwszych setach zagraliśmy dobrze w zagrywce i obronie, udawało nam się podbić wiele piłek i wyprowadzić kontrataki. Po drugiej partii, to nie było tak, że odpuściliśmy, lecz drużyna z Częstochowy zaryzykowała w polu zagrywki. Z kolei ze strony rozgrywającego było widać dużo takiej pozytywnej fantazji, przez co nie mogliśmy się skoncentrować na atakującym i ciężko było rozszyfrować Fabiana Drzyzgę. Bardzo się cieszę z tych trzech punktów, tym bardziej, że był to mecz za punktów sześć. Rywalizujemy o to trzecie miejsce, bo tak naprawdę, każdy chce uciekać od Skry. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to drużyna, która daje małe szanse przejścia do finału. Co się tyczy ostatniej partii, to nie my ją wygraliśmy, a AZS przegrał. Fabian (Drzyzga - przyp. red.) nie zaufał raz, drugi jednemu atakującemu, tylko wystawiał piłki do każdego po kolei.
Marek Kardos (Tytan Czestochowa):
Zanim zaczęliśmy grać naszą normalną siatkówkę, trwało to dwa sety. Pewnie częściowo dlatego, że ZAKSA jest meczowym rytmie, my z kolei mieliśmy przerwę. Znowu przytrafił nam się taki fragment gry, gdzie traciliśmy punkty seriami. Tak było w Warszawie, tak się zdarza podczas treningów, a to nie jest normalne. Zagraliśmy wbrew taktyce i podarowaliśmy trzy punkty ZAKSIE. Brak mi słów, bo to była bardziej walka, aniżeli siatkówka.
Wypowiedzi: sportowefakty.pl
|