Sezon 2010/2011
VII kolejka PlusLigi
ZAKSA Kędzierzyn vs. Fart Kielce
(22:25, 25:19, 25:22, 20:25, 15:9)
Składy:
ZAKSA: Jarosz, Zagumny, Czarnowski, Gladyr, Ruciak, Urnaut, Gacek (L) oraz Kaźmierczak, Witczak, Wójtowicz;
Fart: Jungiewicz, Kozłowski, Szczerbaniuk, Zniszczoł, Łuka, Kapfer, Swaczyna (L) oraz Sopko, Dobrowolski, Kamiński.
Mimo wyniku 3:2 dla ZAKSY to kielczanie są dzisiaj tymi, którzy się cieszą, zaś ekipę Krzysztofa Stelmacha czeka kolejna nieprzespana noc. Trzeba przyznać, że taki rozwój wydarzeń jest szokiem zarówno dla bohaterów dzisiejszego spotkania jak i dla kibiców, i jeszcze sporo wody musi upłynąć, aż przyzwyczaimy się do tego, że przy takim natężeniu gier tego typu wpadki po prostu będą się regularnie przydarzać.
"W środę graliśmy do 23, a jeszcze godzinę poświęciliśmy na prysznic i odebranie Sebastiana ze szpitala. W Kędzierzynie byliśmy o 6 i w zasadzie zawodnicy powinni pójść spać i odpoczywać. Niestety, mając na uwadze dzisiejszy mecz, trener musiał zrobić popołudniowy trening. Został jeszcze piątek i dzisiaj graliśmy. Jeśli ktoś się nad tym głębiej zastanowi, to widzi, że utrzymanie równej i wysokiej formy jest naprawdę niemożliwe. Przykładów nie trzeba szukać daleko: dzisiaj Jastrzębie przegrało z Delectą" - ze zrozumieniem tłumaczył swoich zawodników prezes Pietrzyk.
Trzeba jednak przyznać, że początek spotkania wcale nie zwiastował dalszych komplikacji. ZAKSA rozpoczęła od kontr Urnauta i Jarosza oraz asa Ruciaka, co dało prowadzenie 6:1. Były to jednak tylko miłe złego początki. Już po chwili skuteczne akcje Jungiewicza oraz błąd kędzierzynian pozwoliły Fartowi zbliżyć się na jedno oczko (6:5). W tym momencie kielczanie wyraźnie stracili początkowy respekt do przeciwnika i zaczęli coraz mocniej napierać, więc na przerwie technicznej prowadzili już 7:8. Kędzierzynianie też nie zamierzali odpuszczać i po asie Urnauta odzyskali inicjatywę (10:9), aby po autowym ataku Jungiewicza odjechać na 2 oczka (12:10). Po chwili jednak błąd przełożenia popełnił Paweł Zagumny, a gdy skutecznymi kontrami popisali się jeszcze Łuka i Kapfer to ZAKSA przegrywała już 16:18. Wprawdzie kędzierzynianie zdołali wyrównać za sprawą bloku Jarosza i Gladyra na Łuce (21:21),
ale kolejne akcje należały do serwującego Roberta Szczerbaniuka i siatkarzy Farta. W efekcie goście zwyciężyli 22:25 po ataku Zniszczoła.
Drugi set rozpoczął się katastrofalnie dla kędzierzynian. Autowy atak Ruciaka, kontra Łuki i błąd przełożenia sprawiły, że na tablicy było 0:3. Na szczęście ZAKSA dość szybko się otrząsnęła i za moment wyrównała na 4:4. Niestety, już za moment Jarosz nadział się na blok Jungiewicza a Zniszczoł wykorzystał piłkę przechodzącą i Fart znów prowadził (5:7). Przewaga gości urosła jeszcze bardziej, gdy w aut uderzył Kuba Jarosz (7:10). Wtedy to jednak kędzierzynianie zerwali się do kontrataku. Skuteczna akcja Gladyra, błąd gości i kontra Witczaka, który pojawił się na boisku za Kubę Jarosza, dały kędzierzynianom wyrównanie. Już za moment skuteczne ataki Urnauta, Ruciaka i Gladyra, a także as Słoweńca pozwoliły naszemu zespołowi wyjść na pięciopunktowe prowadzenie (15:11). Od tego momentu miejscowi już panowali nad wydarzeniami na parkiecie i po kolejnym asie Urnauta zwyciężyli 25:20.
Początek trzeciej odsłony był bardzo nierówny, a wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie (3:3, 5:3, 5:7). Ostatecznie jednak na I przerwie technicznej 8:7 prowadzili kędzierzynianie za sprawą asa Ruciaka i skutecznej kontry Czarnowskiego. Jednakże bohaterem kolejnych akcji był Sławomir Jungiewicz i jemu goście zawdzięczają prowadzenie (9:10). Kędzierzynianie jednak także broni nie składali i po skutecznym ataku oraz punktowej zagrywce Ruciaka na przerwę techniczną znów schodzili z prowadzeniem (16:14). Niestety, za moment zarówno Ruciak jak i Jarosz posłali piłkę w aut i na tablicy pojawił się remis zwiastujący nerwową końcówkę. Na szczęście siatkarze ZAKSY popisali się blokiem na Jungiewiczu, który dał im prowadzenie, a gdy jeszcze Czarnowski wykorzystał piłkę przechodzącą po zagrywce Michała Ruciaka, to jasnym stało się, że to oni będą się cieszyć ze zwycięstwa w tej partii.
Mimo braku porywających siatkarskich zagrań kędzierzynianie zaczęli prezentować skuteczną siatkówkę i zdawali się być na najlepszej drodze do zwycięstwa. Niestety, już na początku 4. partii stało się jasne, że nie będzie to takie proste. Po bloku na Ruciaku goście przejęli inicjatywę, a gdy Zniszczoł wykorzystał piłkę przechodzącą i Jungiewicz skończył kontrę na tablicy było 5:8. Na domiar złego, mimo licznych wysiłków kędzierzynian, straty zamiast maleć rosły i po kolejnym atomowym zbiciu Jungiewicza wynosiły już 5 punktów (7:12). Wówczas ZAKSA zebrała się do natarcia. Atak Urnauta i błąd ataku Jungiewicza pozwoliły naszym zawodnikom zmniejszyć straty do 2 oczek (10:12). W kolejnych akacjach przewaga kielczan zmieniała się bardzo często, ale naszym siatkarzom nie udało się zejść poniżej tych "magicznych" 2 punktów.
Ostatecznie po autowym ataku Jarosza przyjezdni znów odjechali ZAKSIE na 14:18 i to prowadzenie utrzymało się już do końca tej partii, którą Fart wygrał 20:25.
Na pewno nie tak wymarzyli sobie ten mecz zawodnicy z Kędzierzyna, ale skoro przyszło im grać tie-break musieli zmobilizować wszystkie swoje siły, ażeby uniknąć blamażu. Decydujący set rozpoczął się od wymiany ciosów, którą przerwały 2 asy Jarosza połączone z błędem Jungiewicza. Pozwoliło to naszemu zespołowi na zbudowanie czteropunktowej przewagi (8:4), która, jak na tie-break, była pokaźną zaliczką. Chociaż po przerwie technicznej nasi zawodnicy popełnili błąd zagrywki, a Michał Ruciak został zablokowany (8:6), to jednak kolejne akcje należały już do ZAKSY, która ostatecznie wygrała, dwukrotnie zatrzymując blokiem Sławomira Jungiewicza.
Chyba tylko Michał Ruciak bez szwanku wyszedł z ostatnich perturbacji i zaprezentował pełnię swoich możliwości. Po pozostałych mniej lub bardziej widać było zmęczenie, rozbicie kontuzją kapitana czy zwyczajną słabszą formę dnia. Chciejmy wierzyć, że to tylko jednorazowa wpadka, a nie początek głębszego kryzysu. Przy okazji warto przyłączyć się do apelu Pawła Zagumnego o to, aby właśnie z taką wiarą podchodzić do wydarzeń na boisku i nie posądzać zespołu o złą wolę, czego przejawem chyba były dzisiejsze gwizdy. "Jeśli komuś się nie podoba, nie musi przychodzić do hali. Po co męczyć siebie i nas?" - mówił dzisiaj nasz kapitan i chyba te słowa znakomicie oddają sedno rzeczy. Zapraszamy zatem na za tydzień!
Autor: Jacek Żuk
Zobacz fotoreportaż z tego spotkania
Wyniki naszej sondy: |
Wybieramy zawodnika meczu
|
M. Ruciak
|
41% |
J. Jarosz
|
24% |
T. Urnaut
|
15% |
P. Zagumny
|
6% |
J. Gladyr
|
6% |
P. Czarnowski
|
6% |
D. Witczak
|
3% |
|
|
Po meczu powiedzieli:
Maciej Dobrowolski (Fart Kielce):
Jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z wyniku jak i z gry. Nasz zespół w każdym meczu zdobywa doświadczenie. Jest to szczególnie ważne dla naszych młodych zawodników. W poprzednim meczu w Rzeszowie udało nam się zwyciężyć seta. Dzisiaj udało nam się zdobyć punkt z bardzo silnym przeciwnikiem. Z naszej perspektywy to oczko jest kluczowe. Nie zmieni on naszego miejsca w tabeli, jednak wpłynie pozytywnie na morale zespołu. Dzisiaj byliśmy świadkami bardzo wyrównanego spotkania. Było ono bardzo emocjonujące dla nas wszystkich. Dla nas to wielka lekcja siatkówki spotkać się z takim zespołem jak ZAKSA, a do tego wywieźć z tak trudnego terenu punkt.
Paweł Zagumny (ZAKSA Kędzierzyn):
Jest to mój debiut w roli kapitana, właściwie zastępuję tylko kontuzjowanego Sebastiana Świderskiego. Na pewno sytuacja sprzed trzech dni siedzi nam jeszcze w głowach. Dzisiaj zespół z Kielc zagrał bardzo zmotywowany i uważam, że zasłużenie wywiózł stąd jedno oczko. Na papierze byliśmy mocniejszą drużyną, jednak przy tak morderczym kalendarzu, grając praktycznie bez zmian, jest nam ciężko walczyć co trzy dni. Wydaje mi się, że stąd mogą wynikać te wahnięcia formy. Dobrze zaprezentowaliśmy się w Bełchatowie, w rywalizacji z Jastrzębskim Węglem poszło nam słabo, w meczu z Resovią było dobrze, a dzisiaj znowu nam się nie udało. Szkoda, że gorzej gramy przed własną publicznością, której na pewno część nas wspiera, ale większa część przychodzi jak do teatru. Przychodzi na mecze i czeka na nasze potknięcie. Nie tego oczekujemy od kibiców. Nam jest bardzo ciężko na boisku, dajemy z siebie wszystko. Czasami nie wszystko nam wychodzi, jednak to jest sport. Nam będzie łatwiej, jeżeli do walki włączy się kibic.
Chciałbym, żeby było tak jak na starej hali Mostostalu, gdzie nie było słychać własnych myśli i zespół przegrywał bodajże jedno spotkanie na dwa sezony. Wszyscy oczekują od nas wyniku, jednak wahnięcia formy są nieuniknione. Gramy tak często, że nie mamy czasu ani na odpoczynek, ani nawet na trening. Oby takie sytuacje nie miały miejsca w play-off'ach, kiedy będzie walczyć już o medale. Apeluje do wszystkich kibiców o doping. Na pewno łatwiej jest klaskać i krzyczeć niż nam grać. Kompletnie niepotrzebne są gwizdy i wyzwiska z trybun, to nam nie pomaga. Jeżeli komuś się nie podoba, niech musi przychodzić na mecze, tak będzie lepiej.
Dariusz Daszkiewicz (Fart Kielce):
PSerdecznie chciałem pogratulować Krzyśkowi i całemu zespołowi zwycięstwa. Mój zespół był po bardzo ciężkim spotkaniu z Pamapolem Wieluń, w którym w kuriozalnych warunkach przegraliśmy wygrane spotkanie. Prowadziliśmy 24:19, później 20:15 i nie udało nam się wygrać. Straciliśmy trzy punkty, które już widzieliśmy dopisane w tabeli. Niestety nie udało się, ale trzeba grać do końca. Teraz musimy szukać oczek w każdym pojedynku, by móc odrabiać straty. Chcieliśmy się zaprezentować z jak najlepszej strony, chcieliśmy pokazać, że potrafimy grać w siatkówkę. Dzisiaj zdecydowanie zagraliśmy nasz najlepszy mecz wyjazdowy. Zgodzę się z Maćkiem Dobrowolskim, który mówił, że z każdym spotkaniem ci młodzi gracze nabierają doświadczenia. Teraz mają szansę mierzyć się z zawodnikami, których do tej pory podziwiali w telewizji. Bardzo cieszy nas ten punkt zdobyty na wyjeździe.
Krzysztof Stelmach (ZAKSA Kędzierzyn):
Bardzo dziękuję za gratulacje. Powiem tak, moja drużyna z meczu na mecz gubi doświadczenie. Jesteśmy zespołem na tyle ogranym, że nie powinniśmy się zachowywać na boisku tak jak się zachowujemy. Będę rozmawiał z zawodnikami i zapytam co się dzieje. Wiem jednak jedno, tak nie może być. Musimy uniknąć sytuacji, kiedy prowadzimy i dochodzi do jednego błędu. Powoduje on drugi i trzeci, wtedy tracimy pewność, której od samego początku spotkania nam brakuje. Może jest na nas presja złotego medalu, jednak muszę sobie to z moimi zawodnikami wyjaśnić. Powinni oni wychodzić na boisko i pokazywać to co mają najlepszego. Mój zespół jedynie chwilami, w poszczególnych setach, meczach, gra tak jak powinien, nie wychodzi to jednak na długim dystansie. Gdyby pokazywali oni choćby 80 procent tego co potrafią, byłbym zadowolony. Postaram się zdjąć z graczy presję. Powiem im, że mają ciężko pracować i na każdym meczu dawać z siebie wszystko.
Nie chcę więcej takich sytuacji jak dzisiaj, kiedy drużyna zachowuje się jak dzieci we mgle. Zespół ma zająć się grą, a nie przejmować się medalami. To będzie moje zadanie. Najwyżej mi głowę obetną jak się nie uda nam się stanąć na podium. Zbudowaliśmy drużynę z myślą o najwyższych celach, jednak presja wyniku nie powinna paraliżować zespołu. Za rezultaty naszej gry odpowiem ja, od teraz będę piorunochronem moich graczy.
Wypowiedzi: sportowefakty.pl
|