Sezon 2004/2005
XVII kolejka PLS
Mostostal vs. Pamapol AZS
(23:25, 23:25, 25:22, 25:23, 15:9)
Składy:
Mosto: Gromadowski, Lipiński, Januszkiewicz, Stancelewski, Olejniczak, Serafin, Kubica (L) oraz Musielak, Sramek
AZS Częstochowa: Szymański, Woicki, Jurkiewicz, Kokociński, Gierczyński, Winiarski, Gacek (L) oraz Patucha, Gawryszewski, Oczko, Szewiński
"Liczę, że pokonamy Częstochowę i tym samym Bełchatów zajmie pierwsze miejsce przed play-offami" - mówił prezes Pietrzyk w jednym z przedmeczowych wywiadów. Jak się dziś okazało, te słowa, które wydawały się pobożnym życzeniem, w spełnienie którego wierzyli tylko najwierniejsi kibice Mosto, dziś stały się faktem. Zarówno prezes Pietrzyk jak i my w naszej przedmeczowej zapowiedzi mieliśmy dużo racji, mówiąc, że oba zespoły grają piękną siatkówkę i mecz będzie emocjonujący, że Mostostalowców często ponosi "ułańska fantazja" i kończy się na prostych błędach, że przy dobrej zagrywce rywala mylą się nawet doskonali przyjmujący akademików i znany wszystkim ze świetnej gry Paweł Woicki, i wreszcie - że sytuacja z VIII kolejki może się w tym meczu odwrócić (przyp. Mosto wygrywało 2:0 i przegrało 3:2) i tym razem na tarczy powrócą częstochowianie.
A zaczęło się tak źle dla Mostostalu. Grypę złapał Tomas Kmet - najpewniejszy gracz "Mosto", a urazu pachwiny nabawił się Jarosław Stancelewski, więc na środki pozostał tylko Aleksander Januszkiewicz. Trener Chudik do końca wahał się, czy w szóstce powinien zagrać Jarek, czy Karol Sramek. Ostatecznie wybór padł na Stancelewskigo i całe szczęście, gdyż to właśnie on zdobył trzy pierwsze punkty dla Mostostalu (prowadziliśmy 4:2), a w całym meczu spisywał się znakomicie.(11 punktów). Kolejne akcje to zmniejszające się prowadzenie naszego zespołu w wyniku błędów własnych i równej gry rywali. Dość powiedzieć, że w końcówce przegrywaliśmy 16:19. Jednak w chwilę później Mostostalowcy zerwali się do walki i odrobili dwa punkty (20:21, 22:23). Następnie obronili piłkę setową, ale przy "poprawce" podopiecznych Edwarda Skorka nie dali rady i mimo dobrej gry i ambitnej postawy, ulegli ostatecznie 25:23.
Druga partia rozpoczęła się od walki punkt za punkt. W okolicach drugiej przerwy technicznej w drużynie trójkolorowych zaczęło się dziać coś niedobrego. Piłki psuli Marcel Gromadowski i Arkadiusz Olejniczak. Ten drugi wdał się w pojedynek z Grzegorzem Szymańskim i z nadmiaru ambicji atakował w aut. Konsekwencją tych błędów była strata trzech punktów do rywali (17:20). Jednak w końcówce dzięki dobrej postawie atakującego Mosto i błędom częstochowian gospodarze znów odrobili straty. Piłkę setową obronił Marcel Gromadowski, a chwilę później Karol Sramek i tylko jeden punkt brakował nam do remisu. Jednak, gdy po wspaniałej obronie kędzierzynianie znów mogli obronić (trzecią już) piłkę setową, Jarosław Stancelewski zamiast wystawić piłkę, próbował przebijać ją kiwką na stronę rywala. Niestety, jego zagranie zostało zablokowane, a piłka spadła po naszej stronie parkietu.
Tę drugą partię tak jak i pierwszą cechowała dobra gra Mostostalu. Zdecydowana przewaga w ataku i kilka punktów w bloku czy w zagrywce dałyby Mostostalowcom dużą przewagę, gdyby dobre akcje nie były tak często przeplatane atakami w aut, a mocne i ryzykowne nasze zagrywki nie lądowały poza linią końcową. Tego dnia zawodnicy spod Jasnej Góry nie potrafili bowiem kończyć kontr, a ich ataki często były bronione przez Duszana Kubicę.
W trzeciej partii znów trwała emocjonująca walka punkt za punkt. Zmienił to dopiero as Wojtka Serafina, błąd Krzysztofa Gierczyńskiego, a także dwa bloki Mostostalu. Drugi wykonał niedawno wprowadzony za Olejniczaka Rafał Musielak. Kolejne akcje tylko powiększały przewagę "Mosto". Wprawdzie w końcówce częstochowanie niebezpiecznie zbliżyli się do naszej drużyny, ale zawdzięczali to raczej rozluźnieniu w szeregach gospodarzy i aż pięciu błędom Marcela Gromadowskiego w ataku. Ostatecznie jednak Aleksander Januszkiewicz swym atakiem ze środka rozwiał wszelkie wątpliwości i zakończył set. Tak naprawdę, nasi siatkarze zwycięstwo w tej partii zawdzięczają kapitanowi - Rafałowi Musielakowi, który wracając po kontuzji, wykonał znacznie więcej, niż tylko jeden blok i atak. Poprawił bowiem przyjęcie i wniósł w szeregi zespołu spokój, którego brakowało w dwóch poprzednich setach.
W czwartej partii kędzierzynianie kontrolowali sytuację na parkiecie. Cały czas utrzymywała się więc jedno- lub dwupunktowa przewaga. Taki stan rzeczy trwał aż do końca. Błąd Jurkiewicza w polu zagrywki dał Mostostalowcom piłkę setową i chociaż obronił ją Grzegorz Szymański, to przy następnej, wprowadzony za Wojtka Serafina Karol Szramek, pozbawił złudzeń nielicznych kibiców AZS-u przybyłych do hali przy al. Jana Pawła II. W tej partii Mostostal znów królował w elementach siatkarskich, a błędy popełnione przez częstochowian sprawiły, że na tablicy widniał remis 2:2.
W tie-breaku akademicy podenerwowani niekorzystnym biegiem wydarzeń na parkiecie popełniali kolejne błędy. Przewaga Mostostalu utrzymywała się, mimo iż trener Skorek próbował manewrować składem. Błędy w ataku i żółta kartka dla Jurkiewicza za komentowanie decyzji sędziego powiększyły tę przewagę z jednego do czterech punktów. W kolejnych akcjach Mostostal zdobył punkty blokiem i dzięki atakom Wojtka Serafina, a mecz zakończył Michał Winiarski, posyłając piłkę w siatkę.
Siatkarze Mostostalu zaprezentowali w pojedynku z Pamapolem dojrzałą siatkówkę, chociaż za piękno i finezję płacili cenę, jaką były proste błędy. Właśnie one dały częstochowianom zwycięstwo w dwóch pierwszych partiach. Kolejne sety jednak wygrali lepsi siatkarsko gospodarze.
Mostostal pokazał dziś ogromny potencjał. Otrząsnął się po porażce w Olsztynie i widać, że szczyt formy zaplanowany na play-offy już się zbliża. Nasz zespól pokazał otwartą, pozbawioną spekulacji siatkówkę i jeżeli tak zagra w play-offach, to mogą być one nadspodziewanie udane. Na podkreślenie zasługuje wspaniały powrót Rafała Musielaka i bardzo dobra postawa kontuzjowanego Jarka Stancelewskiego, chociaż cały zespół zasłużył na pochwałę. Warto zauważyć, że Piotrek Lipiński naszym zdaniem wygrał pojedynek z Pawłem Woickim, który zbyt nerwowo kierował grą akademików, na tle spokojnego i rozważnego rozgrywającego Mostostalu, który nie bał się ryzyka, ale dozował je i stosował tylko wtedy, gdy było to konieczne.
Po trzech przegranych ostatnio meczach z zespołem z Częstochowy dziś odnieśliśmy jakże cenne zwycięstwo, tym ważniejsze, że w pięćdziesiątym meczu w rozgrywkach ligowych. Myślę, że zwiastuje to "nowe otwarcie".
Autor: Jacek Żuk
|