Sezon 2004/2005
IV kolejka PLS
AZS Warszawa vs. Mostostal Azoty
(25:23, 25:22, 25:19)
Składy:
Mostostal: Lipiński, Olejniczak, Vartovnik, Kmet, Augustyn, Szramek, Musielak (L) oraz Serafin, Gromadowski, Kozłowski, Januszkiewicz
AZS Warszawa: Kowalczyk, Niedziela, Gradowski, Bednaruk, Szcześniewski, Szulc, Dyżakowski (L) oraz Drabkowski
Przegraliśmy kolejny mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem i tak jak poprzednio- w spotkaniu wyjazdowym. W tym miejscu rodzi się pytanie: Gdzie szukać ligowych punktów, jeśli nie w spotkaniach z zespołami z dołu tabeli? Wszak już niedługo przyjdzie nam zmierzyć się z liderami rozgrywek i wtedy o zwycięstwo będzie jeszcze trudniej, szczególnie wówczas, gdy na siłę trzeba będzie szukać zdobyczy punktowych i grać pod presją.
Jednak nie to boli najbardziej, lecz styl porażki, która była efektem słabej i nierównej gry "Mosto" w ataku, której nie usprawiedliwia brak w wyjściowej szóstce Gromadowskiego i jego słabsza postawa po wejściu na parkiet spowodowana skutkami kontuzji i przerwą w treningach. Ze statystyk pomeczowych wynika jednoznacznie, że Karol Szramek obok Tomasza Kmeta był jednym ze skuteczniejszych zawodników w naszej ekipie, nierówno grali jednak w tym elemencie zarówno Vartovnik jak i Olejniczak, co skutecznie osłabiło siłę uderzenia naszego zespołu.
Pierwsze dwa sety warto opisać razem, bo były bardzo podobne. Mostostal nie kończył ataków i chyba jedynie trener wie, z czego to wynikało. Czy z niewłaściwej gry Piotrka Lipińskiego (który nie dawał szansy Vartovnikowi i środkowym), czy z niedyspozycji atakujących, czy wreszcie niespodziewanie dobrej gry AZS-u w bloku. Mostostal nie zdobywał punktów po własnej akcji, ale bazował na niewymuszonych błędach rywali, których było wystarczająco wiele, aby nawiązać równorzędną walkę. Gra była wyrównana, przewagi znikome, a końcówki, mimo iż bardzo zacięte, to jednak zawsze przegrane przez Mosto.
Na uwagę zasługuje gra Wojtka Gradowskiego w tych dwóch setach. Napsuł nam wiele krwi w ataku, a szczególnie na zagrywce. Swój niski wzrost nadrabiał skocznością i sprawnością, a jego gra naprawdę mogła się podobać. Mimo że atak AZS-u rozkładał się na wszystkich zawodników, to jednak Jakub Bednaruk wiedział, że Wojtek, zdobędzie punkt, gdy tylko otrzyma piłkę. Takiego zawodnika brakowało w drużynie Mosto. Tego faktu nie zmieniło nawet pojawienie się na parkiecie Marcela Gromadowskiego, który grał z wyraźną rezerwą i obawą przed odnowieniem się kontuzji.
W trzecim secie nie zmienił się obraz gry naszych siatkarzy. Na parkiecie pojawił się Wojtek Serafin za Arka Olejniczaka i pozostał Marcel. Pierwsze akcje to jednak seria błędów Mosto, dających gospodarzom pokaźną przewagę po autowych atakach Gromadowskiego. Mosto jednak zaczęło dochodzić rywali, kiedy niewidoczny do tej pory Vartovnik otrzymał kilka piłek od Lipińskiego i zdobył kilka punktów . Jednak kolejne błędy i świetna gra AZS-u spowodowały, że Politechnika odzyskała przewagę i znów odskoczyła na kilka punktów ( 9:3). Przy tym stanie na parkiecie pojawili się Kozłowski i Szramek. Mimo iż Michał płacił cenę za niedoświadczenie i wystawiał po prostu niedokładnie, to jednak jego koledzy zdobywali punkty, co pozwoliło zmniejszyć rozmiary porażki. Kiedy na parkiet powrócili Marcel i Piotrek strata wynosiła 5 punktów. Została ona utrzymana, bo nasi siatkarze nie mogli zbliżyć się do AZS-u choćby na punkt.
Aż wreszcie nadeszła feralna akcja przy stanie 19:15 dla gospodarzy. Szcześniewski nadepnął na nogę Kmeta, który był do tej pory jednym z najlepszych zawodników na parkiecie w ekipie "Mosto", zarówno w ataku jak i w bloku, i Mostostal kończył mecz bez środkowego, co dodatkowo jeszcze rozbiło psychikę naszych siatkarzy, choć trudno przypuszczać, że miało jakiś wpływ na wynik tego spotkania. Martwić może jedynie to, że w kolejnych meczach nasz zespól zagra bez tego zawodnika, co przy braku Stancelewskiego i chorobie Januszkiewicza, na pewno bardzo skomplikuje trenerowi zestawienie szóstki.Pozostaje tylko wierzyć, że Olek zaleczył już swoją chorobę i za tydzień zagra, choć na pewno nie zastąpi w pełni Kmeta, który razem z Gromadowskim prowadził ten zespół do zwycięstw w meczach Pucharu Polski.
Po tym fakcie Mostostal podłamał się zupełnie i uległ Politechnice 25:19.Cały mecz można scharakteryzować krótko: zabrakło siły ognia i trochę szczęścia, kiedy nie kończyliśmy ofiarnie wybronionych ataków gospodarzy.
W zapowiedzi przed tym meczem napisaliśmy, że, aby myśleć o zwycięstwie w Warszawie, trzeba zagrać w każdym elemencie gry lepiej od dobrze grających w Sosnowcu Akademików i to powinno wystarczyć. W stolicy Mostostal nie zagrał źle, przypominał jednak artylerię, w której w każdym secie strzelała tylko jedna armata. Dlaczego w pierwszym secie Vartovnik nie otrzymał ani jednej piłki od Lipińskiego, dlaczego tak mało Piotrek wykorzystywał nasz atut -środek, dlaczego słabo grającego w przyjęciu i przeciętnie w ataku Olejniczaka nie zmienił w dwóch pierwszych setach Serafin? To tylko kilka pytań, na które nie potrafię odpowiedzieć. Czy wynikały one z założeń taktycznych, czy ze schematycznego rozegrania Piotra, też nie wiem. W każdym razie Warszawa wykorzystała w tym spotkaniu to wszystko, czym aktualnie dysponuje i dlatego wygrała ten mecz.
Trzeba wierzyć, że kontuzjowani szybko wrócą na parkiet, rekonwalescenci po kilku treningach odzyskają pełną sprawność, a obraz gry ulegnie na tyle zmianie, że pokonamy na razie Radlin, a potem pomyślimy, co zrobić, aby zwyciężyć Jastrzębski Węgiel i "napsuć krwi" AZS-owi Olsztyn.
Statystyki:
Atak:
Mosto - 35
Szramek - 9
Kmet - 7
Vartovnik - 6
Warszawa - 44
Gradowski - 12
Niedziela - 10
Szcześniewski - 9
Blok:
Mostostal - 9
Warszawa - 5
Błędy:
Mostostal - 21 (w tym 12 z zagrywki)
Warszawa - 18 (w tym 13 z zagrywki)
Autor: Jacek Żuk
|