Sezon 2004/2005
VIII kolejka PLS
Pamapol AZS Częstochowa vs. Mostostal
(24:26; 23:25; 25:19; 25:22; 15:5)
Rozegrany w sobotę, 4 grudnia, mecz pomiędzy Pamapolem AZS-em Częstochowa a Mostostalem Kędzierzyn w ramach VIII kolejki PLS na pewno w pełni zasłużył na miano spotkania tej kolejki oraz kontynuatora wieloletnich zmagań obu zespołów. Zgromadzeni w hali Polonia kibice obu drużyn oraz rzesze miłośników siatkówki i fanów obu zespołów, którzy w sobotnie popołudnie zasiedli przed telewizorami, nie mogli bowiem narzekać na brak emocji. Spotkanie odwiecznych rywali obfitowało w liczne zwroty wydarzeń na boisku, zmieniające się prowadzenie i zaciętą, męską walkę. Końcowy wynik, który, szczególnie po dwóch pierwszych wygranych przez nas setach, nieco nas rozczarował, mile zaskoczył kibiców gospodarzy, którzy przez pierwsze dwie partie z niedowierzaniem przecierali oczy. Chyba się nie mylę, że w tym momencie tym starszym w pamięci stawały jak żywe obrazy z nie tak odległych przecież jeszcze finałów lat poprzednich i bali się,
że może prawdziwe są słowa o historii, która lubi się powtarzać.
Słowa uznania należą się więc wszystkim: siatkarzom trenera Skorka za to, że potrafili przełamać kryzys i wykrzesać z siebie wiarę i motywację do walki w następnych partiach; a zawodnikom naszego Mosto - że na trudnym terenie przeciwnika udowodnili wszystkim niedowiarkom, że ostatnie zwycięstwo nad Olsztynem na pewno nie było dziełem przypadku i kryzys mają już za sobą. Czy wynik tego meczu należy uznać za sukces czy za porażkę, pozostanie sprawą dyskusyjną, ale myślę, że jeszcze kilkanaście dni temu jeden punkt zdobyty w Częstochowie przyjęlibyśmy jak prezent od losu, a dzisiejsze utyskiwanie wynika raczej z frustracji wywołanej porażką po początkowym prowadzeniu 2:0 i stylem przegranej w piątym secie. Tak czy inaczej, nastroje są mieszane i nie wiem, czy bardziej szkoda nam straconych dwóch punktów, czy zawiedzionej nadziei, ale chyba jednego i drugiego i jeszcze kilku innych rzeczy.
Pierwszy set to wyrównana gra obu zespołów. Mostostal rozpoczął konsekwentnie bardzo silną zagrywką i grą środkiem z wyraźnym pominięciem Marcela Gromadowskiego. Taka gra wynikała zapewne z założeń taktycznych obu trenerów i przynosiła efekty. Dla naszego zespołu punktowali Tomas Kmet i Olek Januszkiewicz oraz ze skrzydła bardzo skuteczny - Arkadiusz Olejniczak. Dla gości z kolei punkty zdobywali skrzydłowi: Gierczyński, Winiarski i niemal bezbłędny w ataku - Grzegorz Szymański. Kiedy pod koniec tej partii gospodarze mieli już piłkę setową punkt dla naszego zespołu z bardzo "trudnej piłki" zdobył Vartovnik, a dwie trudne zagrywki Olejniczaka dały nam zwycięstwo w tej partii po pojedynczym bloku Lipińskiego na Winiarskim.
Drugi set to jeszcze lepsza gra Mostostalu w ataku i znacznie słabsza - gospodarzy. Lipiński rozdzielał w tym secie piłki do wszystkich zawodników. Na środku rej wodził Januszkiewicz, na skrzydłach Olejniczak i Gromadowski, nadal bardzo skuteczny był Tomasz Kmet. Mankamentem gry obu drużyn były zepsute zagrywki, w wyniku których Mostostal oddał za darmo aż 6 punktów, a gospodarze- 3. Oba zespoły popełniły też sporo błędów własnych i mimo tego, że nasi siatkarze znacznie przewyższali gości w skuteczności ataku ( 8:17), partię tę wygraliśmy dopiero w samej końcówce.
Kiedy wydawało się, że Mostostal nie da wydrzeć sobie zwycięstwa za trzy ligowe punkty, gospodarze zmienili taktykę i częściej zaczęli grać środkiem, co przyniosło efekt w postaci zdecydowanego zwycięstwa w tym secie. Przewaga wypracowana na początku seta wystarczyła do w miarę spokojnej gry, gdyż uśpiony zdobyczą punktową zespół "Mosto" grał mniej efektywnie i bardziej monotonnie, a atak oparty jedynie na Olejniczaku nie był w stanie przełamać przewagi gospodarzy, którzy zorientowali się już, że nasz młody atakujący, Marcel Gromadowski, jest w nie najwyższej formie i wobec tego ustawiali blok na naszych środkowych, których często "zatrudniał" do tej pory Lipiński, co zaczęło przynosić efekty.
Czwarty set to festiwal zepsutych zagrywek po obu stronach i coraz lepsza gra gospodarzy, wśród których wyróżniającym się zawodnikiem był nadal Grzegorz Szymański i kiedy się wydawało, że czteropunktowa przewaga gospodarzy wystarczy do odniesienia zwycięstwa w tym secie, Mostostal odrobił stratę i mógł nawet wygrać tę partię. Jednak błąd rozegrania z trudnej piłki nie pozwolił Olejniczakowi na skuteczny atak i to częstochowianie mogli cieszyć się z wyrównania.
To, co wydarzyło się w piątym, decydującym secie, pozostanie tajemnicą naszych zawodników. W tej partii zawiodło niemal wszystko, a szczególnie nasz największy atut-przyjęcie. Na pewno sporą zasługę w takim obrocie rzeczy miał Michał Winiarski, który zmusił naszych przyjmujących do błędów silną i trudną zagrywką i całkowicie rozmontował zespół, który pod koniec w niczym nie przypominał tego, który w pierwszym secie wyszedł na parkiet.
Czy była to cena, jaką zapłacił niedoświadczony zespół, za trudny pięciosetowy pojedynek w hali przeciwnika, czy moment dekoncentracji, czy może zmęczenie - trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: ta porażka, jak zawsze, jest przykra, ale wstydu nam nie przynosi i na pewno zaprocentuje w przyszłości w innych meczach. W tym roku czeka nas jeszcze wiele okazji do rewanżu i może wtedy pokusimy się o zwycięstwo, co, jak widać, jest całkiem realne.
Pamapol wygrał ten mecz, chociaż mogło być zupełnie inaczej. Zaprocentowało zgranie zespołu i boiskowe doświadczenie zawodników. Na pewną swój udział w tym zwycięstwie mają również kibice gospodarzy, bo jak trudno gra się w hali Polonia, wiedzą wszyscy zawodnicy występujący w rozgrywkach PLS. Cieszyć może powrót do dobrej dyspozycji Arka Olejniczaka, który już w drugim meczu był najlepiej punktującym zawodnikiem w barwach "Mosto", stabilizacja formy Piotra Lipińskiego i dobry występ Olka Januszkiewicza. "Serek" w roli libero też spisywał się bez zarzutu, a Kmet, jak zwykle, zaliczył bardzo dobry mecz. Martwi jedynie niska skuteczność Marcela Gromadowskiego, który chyba za często daje się ponosić "ułańskiej fantazji", ale, miejmy nadzieję, że z każdym meczem jego rola w zwycięstwach naszego zespołu będzie coraz większa i Piotrek będzie mógł odciążyć środkowych i Olejniczaka,
a wtedy siła rażenia Mostostalu wzrośnie niewspółmiernie. Widać też symptomy poprawy w grze obronnej i w asekuracji, co często zarzucano naszemu zespołowi. Rośnie więc forma, a z nią przyjdą kolejne zwycięstwa, czego wszyscy naszemu zespołowi życzymy.
|