Nasi zawodnicy
Mateusz Poręba
Mateusz Poręba to utalentowany reprezentant Polski, który ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w Bełchatowie. Ma na swoim koncie medale Ligi Narodów i wicemistrzostwo świata z 2022 roku. W ZAKSIE będzie musiał wywalczyć sobie miejsce na boisku, rywalizując z Davidem Smithem, Andreasem Takvamem i Karolem Urbanowiczem. Jak sam mówi, chce wiele się nauczyć i osiągnąc jeszcze wyższy poziom.
Mateusz Poręba |
Data i miejsce urodzenia: |
24 sierpnia 1999 - Tuchów |
Wzrost: |
203 cm |
Waga: |
100kg |
Zasięg w ataku: |
360 cm |
Zasięg w bloku: |
335 |
Pozycja na boisku: |
Środkowy bloku |
Dotychczasowe kluby |
MMS Spała (2015-2018), AKS V LO Rzeszów (2015-2018), Indykpol AZS Olsztyn (2018-2023), Vero Volley Monza (08.03.2021- 2021), PGE GiEK Skra Bełchatów (2023-2024), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (od 2024) |
Reprezentacja Polski: |
brązowy medal Ligi Narodów (2022), wicemistrzostwo świata (2022), złoty medal Ligi Narodów (2023), brązowy medal w Lidze Narodów (2024), |
Sukcesy indywidualne: |
Najlepszy blokujący Mistrzostw Polski Kadetów 2016, MVP PreZero Grand Prix PLS (2021) |
- Jako nastolatek potrafiłem jeździć 18 kilometrów rowerem w jedną stronę z Tuchowa, skąd pochodzę, do Tarnowa na zajęcia koszykarskie, a później wracać, żeby zdążyć na trening siatkówki - opowiada zawodnik. Nie były to jednak jedyne dyscypliny sportu, które uprawiał. Było jeszcze judo, lekka atletyka, piłka ręczna.
- W podstawówce grałem w piłkę ręczną na SKS-ach. Później doszła jeszcze koszykówka, a gdy trafiłem do koszykarskiej Unii Tarnów, szybko robiłem postępy, pomagał mi też wzrost. Później rekreacyjnie odbijałem w siatkówkę w Sokole Tuchów u trenera Tomasza Drogosia, który często pomagał też finansowo przy wyjazdach czy później przy opłacaniu internatu w Spale. Dostrzegł mnie też Marek Skrobot, który prowadził wtedy żeński zespół PWSZ Tarnów oraz kadrę młodzieżową województwa małopolskiego - opowiada o początkach swojej sportowej przygody zawodnik ZAKSY.
- Poszedłem coś przekąsić i wybrałem właśnie taki lokal, gdzie serwowano kebaby. Nagle słyszę, że ktoś wszedł. Spoglądam na podłogę, a tam kawał stopy. Podnoszę wzrok i widzę takie wielkie chłopicho. Pytam, czy coś trenuje i słyszę, że koszykówkę oraz trochę piłkę ręczną. Później okazało się, że znam jego tatę, ale nie wiedziałem, że ma takiego wielkiego syna. Zadzwoniłem do kolegi, Tomka Drogosia, który pracował w siatkarskim Sokole Tuchów. On mi powiedział, kogo właśnie poznałem - opisuje Marek Skrobot, który prowadził wtedy drugoligowy zespół siatkarek PWSZ Tarnów.
- Trener Skrobot zaprosił mnie na treningi siatkarek. Uczyłem się na nich podstaw: atakowanie przychodziło mi łatwiej niż np. odbijanie dyszlem (czyli sposobem dolnym - przyp. red.) - wspomina Mateusz.
Później wszystko potoczyło się błyskawicznie: dostał się do kadry Małopolski, ściągnięto go do AKS Rzeszów, gdzie pomógł mu trener Jacek Podpora. Kiedy Mateusza zaproszono na zajęcia starszych roczników (1997 i 1998), usłyszał od szkoleniowca: "Chłopaku, ty maturę sportową już zdałeś".
Teraz trzeba było dokonać wyboru pomiędzy koszykówką i siatkówką. Dokonał go, kiedy się okazało, że może wyjechać do SMS-u do Rzeszowa lub Spały albo dołączyć do młodzieżowej drużyny Rosa Radom. Wybrał SMS w Spale. - Nie miałem jednak podpisanej żadnej umowy z klubem, jak inni koledzy, którzy np. mając kontrakty w Rzeszowie, dostawali chociażby 500 zł stypendium. Wtedy to były olbrzymie pieniądze dla młodego chłopaka. Ja miałem 100 zł na tydzień od rodziców i trzeba było za to przeżyć poza internatem, kupić sprzęt sportowy czy odżywki - wspomina.
- Kiedyś, niedługo po tym, jak się poznaliśmy, powiedział mi: "Trenerze, ja chcę być najlepszy". Gdy trafił do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, pracował być może najciężej ze wszystkich. Oglądałem mecz reprezentacji jego rocznika, przeciwko Rosji, podczas którego dwa razy dostał piłką w palec i ten był wybity, może nawet złamany, ale Mateusz nie wyobrażał sobie, że opuści boisko - opowiada Marek Skrobot.
W 2018 podpisał pierwszy kontrakt. Był to AZS Olsztyn. Skończyły się kłopoty finansowe, ale przyszło zmierzyć się z innymi ciosami. Najpierw zmarła babcia, którą Mateusz się opiekował, później odeszła mama, a za rok ojciec przeszedł rozległy zawał serca.
- Przychodziły takie momenty, gdy było mi bardzo ciężko. Jakiś czas temu także mój wujek zachorował na raka. Starałem się zrobić wszystko, żeby mu pomóc, ale nie dam rady być wszędzie. Niestety, w jego przypadku choroba wygrała.
W 2022 roku zadebiutował w reprezentacji Polski. Od samego początku występował z numerem 72 na koszulce. - To rok urodzenia mojej mamy, która zmarła trzy lata temu. Teraz jest w niebie i na pewno mi kibicuje. Na jej cześć wziąłem ten numerek, by mi przynosił szczęście do końca życia. Obiecałem to mamie, że zawsze będzie blisko serca i tak jest. Rodzice zawsze mi pomagali. Teraz robi to tata. Sam nie ma smartfona, więc najczęściej to siostra pokazuje mu na telefonie jakieś filmiki z meczów albo gdy sam ogląda moje występy w telewizji, jest bardzo wzruszony i mówi, że wykonałem niesamowitą robotę. Na giełdzie, gdzie pracuje, często też zaczepiają go ludzie, pytając, czy to on jest tatą tego siatkarza, a gdy mnie chwalą, ma dodatkowe powody do dumy.
W pierwszym sezonie reprezentacyjnym wystąpił w meczach Ligi Narodów, a na Mistrzostwach Świata debiut zaliczył w meczu z Meksykiem. - Pół roku temu nie uwierzyłbym w to - przyznaje. - Nie grając miałem problem żeby zasnąć, a teraz będzie jeszcze trudniej, bo czuję, że emocje są olbrzymie. Aż w głowie się kręci. Ale trener widzi we mnie duży potencjał. Nie pokazuje tego, ale w środku serca wiem, że chce, bym się rozwijał. Ciężko zapracowałam na to, by tu być - mówi o swoim debiucie w koszulce z białym orłem na piersiach.
Kolejny sezon reprezentacyjny był pechowy dla Mateusza, który przez Nikolę Grbicia był przygotowywany jako zawodnik rezerwowy, ale przed meczem z Belgią doznał kontuzji palca i musiał wrócić do domu.
W tym sezonie Mateusz Poręba również otrzymał powołanie do reprezentacji, która przygotowywała się do IO w Paryżu. Jak sam wspomina nie liczył za bardzo na to. - Głównie dlatego, że tylko końcówka sezonu ligowego układała się po mojej myśli. Pierwszą statuetkę MVP meczu dostałem w przedostatnim spotkaniu sezonu, gdy graliśmy z ZAKSĄ o 9. miejsce. To dopiero czwarta moja taka nagroda przez ostatnie lata gry w lidze. Jednak, gdy zadzwonił selekcjoner, od razu zadeklarowałem gotowość do występu w kadrze. Zresztą trener wie, że zawsze pomogę drużynie, jeśli jest taka potrzeba.
Do Paryża nie pojechał, ale rozegrał kilka dobrych meczów w Lidze Narodów. - Nie ukrywam, że bardzo mi zależało na tym, żeby zagrać tutaj w Japonii, ponieważ dostałem kolejną szansę od trenera. Widzi we mnie potencjał, dlatego chcę ją wykorzystywać, pokazywać, że można na mnie liczyć. To jest dla mnie bardzo ważne, żeby łapać doświadczenie i brnąć do przodu - powiedział środkowy bloku i dodał: - Lata mijają, czas powoli ucieka i liczę na to, że powoli będę mógł zrobić dużo większy krok do przodu, dużo większy. Będzie to na pewno dla mnie dobre - mówił po jednym z meczów LN.
Nie każdy wie, ze oprócz siatkówki pasją Mateusza jest motoryzacja. - Mam cztery motocykle, a moja dziewczyna ma też dwa swoje. Do tego są trzy samochody. Kiedyś było ich więcej, ale sprzedaliśmy, chcąc zrealizować inne potrzeby. Jedno z aut do Dodge Durango. Chciałem kupić sobie trochę nowszy samochód, bo czasami chcąc wyjechać na zgrupowanie, okazywało się, że nie mogę odpalić silnika, musiałem grzebać pod maską. Chevrolet Corvette C6, Chevrolet Tahoe. Miałem też Lincolna Town Car i Pontiaca Fiero z customowym silnikiem z innego auta. Jeszcze przyjdzie czas, żeby rozwinąć tę kolekcję - opowiada Mateusz.
Jeśli chodzi o siatkówkę, to wzorem dla niego zawsze był Bartosz Kurek, z którym teraz będzie występował w ZAKSIE: - Wzorowałem się na nim. Imponowała mi historia sprzed ostatnich mistrzostw świata, kiedy wiele osób skreślało Kurka, trener Heynen jednak cały czas na niego stawiał i Bartek został najlepszym graczem całego turnieju. Kurek okazał się być właśnie taką osobą, jak go sobie wyobrażałem - niezwykle inteligentnym człowiekiem, który mimo wielkich osiągnięć nie patrzy na nikogo z góry - opowiada Mateusz Poręba.
- Czeka mnie bardzo ciężka rywalizacja z trzema bardzo dobrymi środkowymi. Moim celem na ten sezon jest na pewno, aby osiągnąć swój najlepszy poziom sportowy i pokazać się z jak najlepszej strony na boisku. Mamy dobrego trenera, miałem już okazję z nim porozmawiać i wierzę, że tutaj zrobię postęp i jeszcze się rozwinę siatkarsko. Myślę, że również sporo mi da praca z doświadczonymi środkowymi, którzy mają sporo ważnych meczów za sobą. Jestem bardzo otwarty na nowa wiedzę, chętny do pracy i myślę, że po tym czasie gry w ZAKSIE będę jeszcze lepszym zawodnikiem - mówił Mateusz po podpisaniu kontraktu z ZAKSĄ.
Autor: Janusz Żuk,
Cytaty: Przegląd Sportowy Onet
|