Grali u nas
Paweł Siezieniewski
Kiedy w 2003 roku przyszedł do Mostostalu, miał zastąpić Sebastiana Świderskiego. Działacze, trenerzy i kibice "Mosto" wiązali z tym kontraktem ogromne nadzieje. Młody, utalentowany, uważany przez fachowców za jedno z największych odkryć ostatnich lat w polskiej siatkówce. Paweł Siezieniewski, bo o nim piszemy, urodził się 27.12.1981 roku. Wybrał siatkówkę, gdyż jego rodzice uprawiali tę dyscyplinę sportu, a więc predyspozycje do niej odziedziczył niejako w genach. Jest wysoki (198 cm), skoczny (wyskok do ataku: 346 cm), nie boi się ryzyka i ciężko pracuje. Jego poprzedni trener, Maciej Tyborowski mówił o nim, że ma charakter do siatkówki".
Paweł Sizieniewski |
Data i miejsce urodzenia: |
27.12.1981 r. |
Wzrost: |
198 cm |
Waga: |
85 kg |
Wyskok do ataku: |
350 cm |
Wyskok do bloku: |
325 cm |
Pozycja na boisku: |
Przyjmujący atakujący |
Dotychczasowe kluby: |
PZU AZS Olsztyn (2000-2003); Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle (2003-2004), Jastrzębski Węgiel (2005), Energia Sosnowiec (od 2005 wyp.), Jastrzębski Węgiel (2006 - XII 2007, Mlekpol AZS Olsztyn (od XII 2007) |
Reprezentacja Polski: |
Były reprezentant Polski (Debiut w meczu LŚ z Włochami 29.05.02). |
Największe sukcesy: |
5 miejsce w LŚ w 2002, wicemistrzostwo juniorów młodszych, Wicemistrzostwo Polski 2007 (Jastrzębie) |
Regularne treningi Paweł rozpoczął w wieku 14 lat pod okiem Wiktora Gryszki. Jest wychowankiem AZS-u Olsztyn, a od września 2000 roku zawodnikiem grającym w barwach tego klubu w PLS-e. W 2002 roku został powołany do reprezentacji Polski na Ligę Światową. Debiutował w barwach narodowych 29.05.02 r. w meczu z Włochami, podczas którego zdobył najwięcej punktów dla biało-czerwonych. Wraz z kolegami z reprezentacji zajął w tych rozgrywkach piąte miejsce. Jednak na Mistrzostwa Świata do Argentyny nie pojechał, gdyż podczas zgrupowania kadry doznał zerwania mięśnia prostego brzucha. W 2003 roku znów występował w eliminacjach Ligi Światowej. Latem przeszedł do Mostostalu Azotów Kędzierzyn- Koźle, lecz w czasie zgrupowania kadry doznał zerwania wiązadeł krzyżowych kolana. Przeszedł operację i kilkumiesięczną rehabilitację. Zadebiutował w barwach Mostostalu dopiero w meczu z NKS-em Nysa 6 marca 2004 r.
Kiedy wydawało się, że na dobre wpisze się do zespołu, okazało się, że kolano wymaga kolejnego zabiegu. Po meczu z Nysą Paweł Siezieniewski obiecywał, że w następnym sezonie postara się spłacić kibicom zaciągnięty dług. Bardzo chciał grać w barwach mistrzów Polski. Mówił o tym w wielu wywiadach. Marzył też o grze w lidze włoskiej. Okazało się, że losy tego zawodnika potoczyły się inaczej. Paweł Siezieniewski nie podpisał zaproponowanego przez prezesa kontraktu z Mostostalem na nowych warunkach - przedłużenie o rok, co było oczywiste z punktu widzenia interesu klubu wobec perspektywy rocznej absencji, skoro czekała go kolejna operacja i długa rehabilitacja.
Po roku wydawało się, że Paweł wszystkie kłopoty ma już za sobą. Podpisał kontrakt z Jastrzębskim Węglem, skąd wypożyczony został do Energii Sonowiec. Tam doznał kolejnej brzydkiej kontuzji i znów na później musiał odłożyć marzenia o grze. Po rehabilitacji wrócił na parkiet w meczach barażowych, ale Energia spadła z PLS-u do I ligi.
"W pewnym momencie powiedziałem sobie, że zrobię wszystko, żeby wrócić na boisko. Że może przegram tę walkę, ale nie będę miał wtedy do siebie pretensji. Sport jest tak nieprzewidywalny, że dzisiaj jesteś, a jutro cię nie ma. Każdy sportowiec powinien zdawać sobie z tego sprawę. Kiedy niespodziewanie przytrafia ci się poważna kontuzja, twoje perspektywy są marne. A kiedy słyszysz opinie, że nie wrócisz, to jest jeszcze ciężej. Każdy może się załamać. Dwa lata patrzyłem na cały siatkarski świat z boku. Stawiałem sobie po kolei drobne cele. Kiedy już uzyskałem zgodę lekarza na powrót, chciałem jak najlepiej przygotować się do sezonu, potem chciałem grać coraz lepiej i więcej. Teraz marzę o tym, by cały czas iść naprzód i móc się rozwijać. Chciałbym pograć jak najdłużej." - wspominał czas walki o zdrowie i mówił o planach na przyszłość.
W sezonie 2006/2007 Paweł dopiął swego. Zagrał w barwach Jastrzębskiego Węgla u boku Dawida Murka - zawodnika, którego zawsze podziwiał. "Imponował mi wszechstronnością, ambicją, walecznością. Teraz gram z nim w jednym klubie, ale niewiele się zmieniło. To fantastyczny człowiek i w dużej mierze przyczynił się do tego, że dziś gramy w finale. Daje mi wskazówki, co jest bardzo miłe i pomaga. Ale teraz staram się podpatrywać nie tylko Dawida, ale i innych zawodników, w szczególności tych, którzy grają na przyjęciu" - mówił w jednym z wywiadów.
Długi rozbrat z siatkówką sprawił, że Paweł powoli odzyskiwał formę. Dopiero pod koniec sezonu włoski szkoleniowiec wicemistrzów Polski zaufał mu. W ostatnim meczu play-off przeciwko Mostostalowi był już jednym z najjaśniejszych punktów zespołu; perfekcyjne przyjęcie i inteligentny atak przypominały o wielkim talencie Siezieniewskiego, co zaowocowało dwukrotnym wyborem na najlepszego zawodnika meczu (z Mostostalem i PZU). "Najlepszy sezon? Pod względem sukcesów na pewno tak, bo zdobędę przynajmniej srebrny medal. Przede wszystkim cieszę się z tego, że zagrałem w takim wymiarze czasowym. W pierwszej szóstce występowałem praktycznie cały czas" - mówił jeszcze przed meczami finałowymi sam zawodnik.
"Od dawna powtarzam Pawłowi Siezieniewskiemu, że jest w naszym zespole bardzo ważny, bo większość przeciwników koncentruje się na bardziej znanych zawodnikach. Poza tym to bardzo ambitny i inteligentny człowiek. Jeśli będzie tak grał nadal, to jest na najlepszej drodze do bycia najlepszym" - komplementował swojego kolegę Daniel Pliński.
Jednak trener Santilli w nowym sezonie postawił na Igora Yudia i Paweł znów zajął miejsce w kwadracie dla rezerwowych. Po ośmiu kolejkach rozwiązał umowę z Jastrzębskim Węglem. Wiele mówiło się, że jego nowym klubem będzie bydgoska Delecta, ale Paweł wybrał Olsztyn, gdzie niegdyś rozpoczynał karierę. O przyczynach swojej decyzji Paweł na razie nie chce mówić: "To jest tak naprawdę ciężka sytuacja, wchodzę do zespołu w środku sezonu, gdzie jest już jakaś grupa ludzi i jest już jakiś tam wyklarowany zespół. Natomiast trzeba troszkę czasu, żeby się zaaklimatyzować, poznać zagrania pewnych zawodników. Myślę, że nie jest źle, jestem na razie trzy dni z zespołem i miejmy nadzieję, że ten czas będzie procentował na moją korzyść i na korzyść zespołu."
Mówi się, że nie należy dwukrotnie wchodzić do tej samej rzeki. Czy w przypadku Pawła spełni się to przysłowie? Jedno jest pewne - w Olsztynie będzie musiał stoczyć ciężki bój o miejsce w szóstce, ale, znając tego zawodnika i jego ambicję, jeśli tylko dopisze mu zdrowie, nie spocznie na laurach i powalczy o powrót do wyjściowego składu, czego z całego serca Mu życzymy.
Autor: Jacek Żuk
|