"Nie zabraknie nam armat" -
- mówi prezes Kazimierz Pietrzyk
Jacek Żuk: Aby po nieudanym ostatnim sezonie wzmocnić zespół potrzebne były pieniądze. Jak się Panu udało zachęcić Zakłady Azotowe do powrotu?
Kazimierz Pietrzyk: To jest materiał na dłuższą opowieść. Aby nie zagłębiać się w szczegóły, należy najpierw zauważyć, że w Zakładach Azotowych odwołano prezesa Zarembę, który wcześniej rozwiązał obowiązującą umowę o sponsorowaniu klubu. Pozostali członkowie Zarządu i pracownicy - mieszkańcy Kędzierzyna - mieli pełną świadomość, jaką wartość dla miasta stanowi klub. Zakłady to nie tylko produkcja, to także ludzie, którzy poza pracą potrzebują rozrywki. Kędzierzynianie przez lata byli dumni z drużyny i nie mogli przyłożyć ręki do dzieła zniszczenia. W związku z tym w tej nowej sytuacji, gdy otrzymali oni prawo decydującego głosu, postanowili wrócić do współpracy. Sprawy nie są jeszcze do końca pozamykane, ale Zarząd wyraża chęć pomocy zespołowi.
Jacek Żuk: Definitywnie rozpoczęła się budowa nowej drużyny, o czym świadczy pożegnanie z Rafałem Musielakiem i brak Słowaków w drużynie. Czy pan się zgadza z tą opinią?
Kazimierz Pietrzyk: Oczywiście. Decyzja o pożegnaniu z Rafałem Musielakiem wynikała po prostu z jego problemów zdrowotnych. Trzy ostatnie lata to było niekończące się pasmo mniejszych lub większych kontuzji kapitana Mostostalu i to one uniemożliwiały mu grę na wysokim poziomie. Sześć tygodni temu Rafał przeszedł kolejny zabieg na kolanie i z powodów zdrowotnych postanowił zakończyć karierę.
Trzeba zauważyć, że Musielak, Januszkiewicz i Serafin to byli ostatni zawodnicy z tego wielkiego Mostostalu. W drużynie został tylko Serafin - wychowanek klubu i mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla. Ale taka jest kolej rzeczy. Najpierw się buduje zespół i odnosi sukcesy, a potem zawodnicy idą w świat za wielkimi pieniędzmi i trzeba zacząć pracę od nowa. My zaczynamy budowę zespołu zupełnie od początku.
Jacek Żuk: Kędzierzyn ma obecnie ogromny potencjał, jeśli chodzi o młode pokolenie siatkarzy. Arek Świechowski już trafił do zespołu, a Bartosz Kurek drugi sezon będzie występował w barach Mostostalu. Poza tym są jeszcze młodsi: Grzegorz Wójtowicz czy Adam Swaczyna. Ale największa konkurencja jest na rozegraniu, gdzie Michał Kozłowski obronił pozycję drugiego przed kolejnym konkurentem, a w klubie zabrakło miejsca dla Piotrka Marciniaka, który będzie reprezentował klub z Wrocławia. Kiedy wychowankowie MMKS-u będą odgrywać pierwszoplanowe role w nowobudowanym zespole?
Kazimierz Pietrzyk: To nie jest tak, że jeśli ktoś jest wychowankiem MMKS-u i kończy szkołę, to się już nadaje do gry w PLS-ie. Marciniak już dwa lata temu skończył edukację, a dopiero w tym roku udało mu się podpisać angaż do Gwardii Wrocław, która ma dość trudną sytuację kadrową. Moim zdaniem bardzo dobrze się stało, bo to jest klub, w którym z dużym prawdopodobieństwem Piotrek będzie miał szansę na grę.
Wprowadzanie młodych siatkarzy nie jest więc takim prostym zadaniem. W ubiegłym sezonie paru ludziom z Sosnowca wydawało się, że grając młodzieżą, uda im się utrzymać w PLS-ie i to nie wyszło. My oczywiście robimy wszystko, aby z naszym zespołem związali się tacy zawodnicy, którzy rokują nadzieję, że za rok czy dwa będą siatkarzami szóstkowymi. W tym roku pozyskaliśmy Arkadiusza Świechowskiego, który będzie trzecim środkowym i na pewno otrzyma parę szans na pokazanie się, a także Krzysztofa Antosika.
Antosik ma oczywiście duże możliwości i - mam nadzieję - równie wielkie perspektywy przed sobą. Bardzo długo rozważaliśmy, czy nie powinien pozostać z zespołem jako drugi rozgrywający, jednak on ma dopiero 19 lat i jest to jak na rozgrywającego bardzo mało. W związku z tym postawiliśmy na Michała Kozłowskiego, który zdobył już pewne doświadczenie i może nawet poprowadzić całe spotkanie. Antosikowi brakuje takiego ogrania. Zadecydowaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie wypożyczyć go [do Energetyka Jaworzno - przyp. red]. Przypominam, że tak kiedyś zrobiliśmy z Robertem Szczerbaniukiem i był to bardzo dobry krok.
Jacek Żuk: Ostatnie niepowodzenia zmusiły Zarząd do delikatnej zmiany kierunku i poszukiwania wzmocnień na dziś. W związku z tym zespół, który w opinii ekspertów jest znacznie mocniejszy niż ten sprzed roku czy dwóch, złożony z zawodników doświadczonych, powinien wiedzieć, o co gra. Jakie cele stawiacie przed tą drużyną?
Kazimierz Pietrzyk: Chciałbym przypomnieć, że jeszcze przed dwoma miesiącami w związku z sytuacją finansową miałem wątpliwości, czy należy to dalej ciągnąć. Później, gdy przestałem te wątpliwości mieć, postawiłem sobie za cel zbudowanie zespołu, który się utrzyma. Udało się zbudować zespół taki, jaki jest i teraz jedynym zmartwieniem pozostaje zabezpieczenie budżetu, bo jeszcze go nie dopiąłem w 100%.
Już dzisiaj mogę powiedzieć, że ten zespół na pewno nie zajmie siódmego czy ósmego miejsca. Sądząc optymistycznie, stać nas nawet na miejsce trzecie, a pesymistycznie - na szóstce. Natomiast , realnie patrząc, jest to drużyna na czwartą, piątą lokatę.
Jacek Żuk: Czy Marcin Nowak będzie w stanie załatać dziurę w bloku powstałą po odejściu Tomka Kmeta?
Kazimierz Pietrzyk: Oczywiście, że potrafi. O ile dobrze pamiętam, Marcin w ubiegłym sezonie został sklasyfikowany w bloku na szóstym miejscu, więc on punkty robi również w tym elemencie.
Jacek Żuk: W tegorocznym okienku transferowym dokonane zostały wzmocnienia, zwłaszcza w formacji przyjmujących, czy nie boicie się, że tak jak przed dwoma laty "zabraknie armat"?
Kazimierz Pietrzyk: Nie, zdecydowanie nie. Zawodnicy, których pozyskaliśmy, wcale nie są gorsi w ataku od tych, którzy u nas grali w poprzednim sezonie. Trzeba zauważyć, że Eugen Bakumovski jest zdecydowanie lepszy od całej czwórki ubiegłorocznych naszych przyjmujących. Małecki był z kolei na piątym miejsce w PLS-ie w kategorii przyjęcia, więc uważam, że są to jak najbardziej wartościowe transfery. Wiedząc, że Małecki ma przyjęcie bardzo dobre, natomiast nieco słabiej prezentuje się w ataku, zakontraktowaliśmy Jakuba Jarosza, który jest z kolei lepszy w ataku.
Jacek Żuk:Damian Domonik i Marcel Gromadowski znakomicie grają w kadrze B. Z jednej strony musi to zastanawiać, bo takiej formy nie prezentowali w sezonie ligowym, a z drugiej cieszy, bo przecież to również doświadczeni gracze, od których wiele mogą się nauczyć ich niewiele młodsi koledzy.
To na pewno będą zawodnicy szóstkowi. Jeżeli zaś chodzi o sezon ubiegły, to jest to naprawdę bardzo skomplikowana sytuacja. Trzeba zauważyć, że wszyscy zawodnicy zagrali grubo poniżej swoich możliwości, a przyczyną wielu kłopotów była niska skuteczność przyjęcia zagrywki. Warto przypomnieć, że dwa lata temu mieliśmy pierwsze przyjęcie w lidze, a rok później - ostatnie, mimo iż aż tak bardzo nie zmieniliśmy kadry. To daje wiele do myślenia. Od przyjęcia się wszystko zaczyna. Konsekwencją błędów w odbiorze było nie zawsze dobre rozegranie, co znacznie utrudniało zadanie zawodnikom ofensywnym i dlatego byli oni niewidoczni.
Jacek Żuk: Proces budowy zespołu to praca na kilka lat. Kiedy Mostostal znów ma szansę gry o najwyższe cele?
Kazimierz Pietrzyk: Wszystko zależy od tego, czy znajdziemy nić porozumienia z siatkarzami. Nie wszyscy mają bowiem kontrakty wieloletnie. Kilku zawodnikom kończą się one w 2007 roku Musimy im udowodnić, że obrany kierunek budowy zespołu jest słuszny i zatrzymać tych, o których sądzimy, że za dwa, najdalej za trzy lata będą zdolni wywalczyć złoto. Jeśli to się nam uda, to myślę, że we wspomnianym okresie wrócimy do grona najlepszych.
Jacek Żuk: Jak będą przebiegać przygotowania zespołu do nowego sezonu?
Kazimierz Pietrzyk: W poniedziałek rozpoczynamy przygotowania na własnych obiektach. Później - po dwóch tygodniach - planujemy dziesięciodniowy wyjazd w słowackie Tatry. Po powrocie rozegramy turnieje sparingowe i będziemy trenować w Kędzierzynie. Tego czasu nie pozostało wcale tak dużo. Liga się zaczyna późno, ale pierwszy mecz Pucharu Polski gramy już 8 października.
Jacek Żuk: Jak pan ocenia przesunięcie rozgrywek na grudzień z punktu widzenia działacza klubowego? Czy według pana potrzebny był tak długi okres przygotowań do MŚ?
Kazimierz Pietrzyk: Nie, moim zdaniem nie było to konieczne. Amerykanie spotykają się na trzy tygodnie przed Mistrzostwami Świata, inni rozpoczynają zgrupowania na miesiąc przed, no a jeszcze inni robią tak jak pan Raul Lozano i planują długi okres przygotowawczy. Włosi i Grecy rozpoczynają ligę we wrześniu. Pan Lozano postanowił zbudować formę na dwie imprezy. Najpierw Liga Światowa, potem budowanie formy zupełnie od początku, aby zdążyć na Mistrzostwa Świata.
Przepychanki trwały długo, ale uznaliśmy, że jeżeli w związku z Ligą Światową mamy późno zacząć rozgrywki, rozegrać trzy, cztery kolejki i znów przerywać ligę na półtorej miesiąca, to nie ma w tym logiki. Nie chcieliśmy poza tym stwarzać panu Raulowi Lozano alibi i dawać mu do ręki argument, że kluby się nie zgodziły na zaproponowany przez niego cykl przygotowań. Teraz ma, co chciał i tylko od niego zależą wyniki.
Jacek Żuk: Wielokrotnie Pan mówił, że windowanie sum transferowych nie zawsze służy lidze. Jednak skutkiem tego procesu jest pojawienie się na naszych parkietach zawodników z Bułgarii, USA, ostatnio z Turcji. Gdzie według pana leży niebezpieczeństwo?
Kazimierz Pietrzyk: Uważam, że to jest zupełnie chore, chociaż pewne otrzeźwienie już następuje. Muszę jednak powiedzieć, że nie wszystkie te transfery są takie absurdalne. Ja oczywiście nie znam szczegółów, ale zawodnicy z Turcji, czy USA są jak najbardziej właściwymi wzmocnieniami swoich drużyn. Idąc dalej - są jeszcze Słowacy i Czesi, którzy są zdecydowanie tańsi od Polaków i ten fakt decyduje o ich grze w polskiej lidze.
Są jednak takie hity transferowe, które są absurdalne i to jest działanie na szkodę polskiej siatkówki. Ci, którzy dzisiaj szastają pieniędzmi, już jutro najprawdopodobniej nie będą ich mieli. Już w tym sezonie kończą się możliwości finansowe w Olsztynie, a za chwilę może zabraknąć środków w Bełchatowie czy w Jastrzębskim Węglu. Myślę, że w najbliższym czasie wrócimy do normalności.
Jacek Żuk: Bardzo dziękuję za rozmowę
|