"Naszą siłą będzie wyrównany skład" -
- mówi prezes Kazimierz Pietrzyk
Jacek Żuk: Zeszły rok był bardzo ważny dla klubu. To chyba właśnie udane play-offy z Jastrzębskim Węglem przekonały sponsorów, że warto inwestować w Mostostal?
Kazimierz Pietrzyk: Można powiedzieć, że tak było. Na pewno te play-offy udowodniły wszystkim, że kierunek budowy zespołu, który obraliśmy, jest właściwy i się sprawdził. Niewątpliwie to jest powodem nowego spojrzenia na naszą działalność.
J. Żuk: Od lat w Kędzierzynie nie zawodzą lokalne firmy. Tak było i tak jest teraz. Ale dlaczego największe spółki prywatne spoza regionu o zasięgu ogólnopolskim wciąż nie chcą zainwestować w siatkówkę?
K. Pietrzyk: To jest złożony problem. Trzeba zauważyć, że bardzo podobna sytuacja jest w wielu dyscyplinach sportu i w wielu klubach. Na ogół firmy chcą się promować w swoim mieście, aby poprawić swój wizerunek i zyskać zaufanie. W Kędzierzynie jest wiele firm z bardzo dobrymi wynikami. Wiele z nich od lat współpracuje z nami, bo kocha sport, a inne nie chcą nawet o tym słyszeć. Są też inne problemy. Dla przykładu zdzieszowicki gigant ze wspaniałymi rezultatami ma ograniczenia od właściciela i nie może nam pomóc.
Taka sytuacja jest nie tylko w klubach. Po mistrzostwach świata, kiedy nastał ogromny boom na siatkówkę i zjawisko "siatkomanii", jeśli chodzi o konkretną pomóc nic się nie zmieniło. Najlepiej ilustruje to fakt, że z PLS-u wysłaliśmy ponad 35 ofert współpracy do banków, funduszy inwestycyjnych, kompanii piwowarskich. To są firmy, które produkują na rynek i muszą być zainteresowane reklamą. Proszę mi wierzyć, że nikt nie przysłał nam nawet odmownej odpowiedzi. Zero odzewu. To jest przykre.
J. Żuk: Mówi pan, że II miejsce w nazwie kosztuje około miliona, Czy to za dużo, aby Mostostal postarał się o utrzymanie tego historycznego członu?
K. Pietrzyk: Przez ostatnie kilka lat wszelkimi sposobami usiłowałem znaleźć kogoś, kto kosztem nazwy dałby spore pieniądze. Udało się to dopiero teraz z Zakładami Azotowymi. Jak wiadomo Mostostal Zabrze przez ostatnie cztery lata miał bardzo trudną sytuację - był blisko upadłości. Z tego też powodu nie wspierał klubu. Zarządowi firmy udało się doprowadzić do układu z wierzycielami i wprowadzić program naprawczy. Dopiero w tym roku w maju Mostostal Zabrze spłacił ostatnie długi. Jednak przez te lata firma nie inwestowała w siebie. Teraz zarząd musi nadrobić ten czas. Musi więc poczynić konieczne inwestycje, żeby sprostać konkurencji i wypracować zysk, dlatego wydanie miliona w tym roku to są dla nich duże pieniądze, choć władze nie wykluczają dalszej współpracy.
J. Żuk: Będzie więc nowa nazwa. Czy wiąże się to ze zmianą barw i loga? Proszę uchylić rąbka tajemnicy.
K. Pietrzyk: Wystąpimy pod nową nazwą. Pierwszy człon będzie nazwą azotową. Prawdopodobnie - "ZAKSA.". W przeciągu tygodnia rozstrzygnie się, czy będzie tylko ten jeden człon, czy też jeszcze ktoś się zaangażuje. Tyle co do nazwy, pod którą wystartujemy w rozgrywkach. Mogę jednak zadeklarować, że na razie nazwa spółki: "Mostostal-Azoty SSA" nie ulegnie zmian. Podobnie jak logo i barwy.
J. Żuk: Przejdźmy do transferów. Wszyscy eksperci podkreślali rok temu, że w Kędzierzynie jest bardzo perspektywiczny skład. Dlatego też w tym roku bardzo istotne chyba było utrzymanie zawodników. Czy zgodzi się pan z tą tezą?
K. Pietrzyk: Utrzymanie zawodników było dla nas ważne i udało się zatrzymać tych, których chcieliśmy. Staraliśmy się też, aby na kolejny sezon został w zespole Marcel Gromadowski, któremu skończył się trzyletni kontrakt. Marcel w ubiegłym sezonie nie spełnił naszych oczekiwań, ale chcieliśmy, aby rozwijał się i walczył "o szóstkę" z doświadczonym, wartościowym zawodnikiem. Taką ofertę przedstawiliśmy mu. Jednak Marcel zdecydował inaczej i wybrał ligę włoską. Tam również, oczywiście, nie będzie pierwszym atakującym, ale Włosi liczą, że po dwóch, może trzech latach treningów stanie się wartościowym siatkarzem. My natomiast potrzebowaliśmy zawodnika już ukształtowanego i nie mogliśmy tak długo czekać, dlatego dokonaliśmy zmiany.
J. Żuk: Pozyskano również rozgrywającego i atakującego. To są te dwie zmiany w prawdopodobnej pierwszej szóstce. Będzie również dwóch nowych, nominalnych rezerwowych. Który z tych transferów uważa Pan za swój największy sukces?
K. Pietrzyk: Absolutnie jest to zakup atakującego - Jakuba Novotnego.
J. Żuk: Mówił Pan, że trudno jest znaleźć dobrego przyjmującego, który zabezpieczyłby odbiór. Może trzeba rozejrzeć się wśród młodych adeptów tego sportu i spróbować kogoś wychować?
K. Pietrzyk: To nie jest tak. Najlepszych młodych przyjmujących w Polsce mamy właśnie w Mostostalu. To są Kuba Jarosz i Bartosz Kurek. Jeśli przeanalizujemy ich grę pod kątem samego przyjęcia zagrywki, to faktycznie nie są w stanie utrzymać go na wymaganym, wysokim poziomie przez cały mecz. Jednak sytuacja wygląda tak, że na razie tylko oni nadają się do PLS-u. Nie ma więc sensu szukać w niższych rocznikach, nawet jeśli byłyby to wyjątkowe talenty, gdyż w tym elemencie najważniejszą rolę odgrywa doświadczenie. Polska liga jest coraz mocniejsza i sam talent już nie wystarcza. Potrzebne jest ogranie, doświadczenie, żeby sprostać wymaganiom PLS-u. Ponadto nawet kadra juniorów nie dysponuje siatkarzami o takich właśnie parametrach.
J. Żuk: W Kędzierzynie jest wiele możliwości zmian i bardzo równa ławka rezerwowych. Czy właśnie to ma być siłą zespołu w konfrontacji z drużynami, które nakupiły gwiazd do pierwszej szóstki, a rezerwy zapełniły siatkarzami drugiego i trzeciego sortu?
K. Pietrzyk: Myślę, że można zaryzykować takie stwierdzenie. Może to być naszym poważnym atutem.
J. Żuk: Prezes Cząstkiewicz mówi, ze zadowoli go piąte miejsce. A jak pan podchodzi do stawiania celów?
K. Pietrzyk: Ja to rozumiem. Zakłady Azotowe dały nam spore pieniądze i teraz mają pewne wymagania. Dzięki temu mogliśmy znacznie poprawić budżet, ale inni też nie stali w miejscu. Dziś wiadomo już na pewno, że tak jak rok temu będziemy mieć szósty budżet w PLS-ie. Prasa podawała, jakie będą budżety Bełchatowa, Jastrzębia, czy Olsztyna. To są spore kwoty, ale ja potwierdzam, że są one prawdziwe. Tak wygląda to w liczbach. Z drugiej zaś strony budżety nie grają, a naszą mocną stroną będzie to, co przed chwilą podkreślałem - a jest to wyrównany, młody i żądny sukcesu skład, z którego można zbudować dużo lepszy kolektyw niż gdzie indziej. Swoją drogą, to z dużą uwagą będę obserwował zespoły z Jastrzębia i Rzeszowa, bo mam spore wątpliwości, co do doboru zawodników w tych drużynach.
J. Żuk: Nawet ktoś nieznający się zbyt na siatkówce musi zauważyć rozwój polskiej ligi. Eksperci twierdzą, że jest ona już trzecią na świecie. Co pan sądzi o zespołach PLS i jak ocenia ich rozwój ostatnich lat?
K. Pietrzyk: Siatkówka polska poszła bardzo do przodu, co jest związane z sukcesem reprezentacji. Moim zdaniem ten rozwój jest nieco zbyt szybki i boję się, że po tej hossie może kiedyś przyjść krach. Zobaczymy jeszcze, jak to się potoczy. Moja opinia jest taka, że dokonaliśmy przeinwestowania. Poziom faktycznie bardzo wzrósł, ale żądania finansowe zawodników wzrosły nieporównanie bardziej. To jest związane z tym, że siatkarze chcą wykorzystać koniunkturę. Takie jest ich prawo. Ale to jest prawo chwili, a liga trwa znacznie dłużej niż chwilę.
My wolimy budować drużynę wolniej, na miarę naszych możliwości. Wszyscy gramy o mistrzostwo Polski. Biorąc jednak pod uwagę nasz skład i kadry innych, to mogę dziś powiedzieć, że miejsce piąte będzie dobrym wynikiem, a czwórka będzie bardzo dużym sukcesem. Natomiast lokaty poniżej szóstego, to będzie zdecydowanie porażka. Takie na dziś są realia.
J. Żuk: Więc znów zagramy o europejskie puchary?
K. Pietrzyk: Zgadza się. Gramy o powrót do europejskich pucharów.
J. Żuk: Dziękuję więc za rozmowę i życzę, aby za rok o tej porze Mostostal przygotowywał się do powrotu na europejskie areny.
|