"Spróbujemy odbudować potęgę Mostostalu"-
- Wywiad z trenerem Andrzejem Kubackim
Siatkarska drużyna z Kędzierzyna kojarzy się kibicom Mostostalu na pewno z wieloma różnymi nazwiskami. Przez lata byli to Sławek Gierymski, Paweł Papke, Sebastian Świderski Robert Szczerbaniuk czy Waldemar Wspaniały albo Jan Such. Każdy z nich wniósł bowiem swój niezaprzeczalny wkład w potęgę tego klubu i jego sukcesy, a przecież trudno wymienić w tym miejscu wszystkich. Na pewno do ubiegłego sezonu takim symbolem tego zespołu był Roland Dembończyk, związany z "Mosto" jeszcze w czasach, gdy drużyna ta walczyła o wejście do serii A. Są nimi z pewnością również prezesi klubu, którzy zbudowali jego potęgę i jest wielu ludzi oddanych Mostostalowi w latach tłustych i w czasie ubiegłorocznej próby.
W kolejnym naszym wywiadzie chcemy przedstawić człowieka, który od wielu lat ma wpływ na grę i sukcesy Mostostalu, który z ławki trenerskiej przeżywa jego zwycięstwa i porażki, który tworzy obraz gry zespołu, ale rzadko pojawia się na czołówkach gazet. Tym człowiekiem jest Pan Andrzej Kubacki - II szkoleniowiec "Mosto", o którym można powiedzieć, że, kiedy jedni żegnali się z klubem, on witał ich następców.
Jacek Żuk: W jednym z wywiadów zdradził Pan czytelnikom, że trenerowi Milewskiemu zawdzięcza Pan pracę w Mostostalu. Jak po latach wspomina Pan to zdarzenie?
P. Andrzej Kubacki: To jest fakt. Pracowałem wtedy z juniorami i po zdobyciu srebrnego medalu w mistrzostwach Polski juniorów trener Milewski zaproponował mi pracę z pierwszym zespołem. Jemu zawdzięczam, że w tej chwili pracuję z seniorami. On mi dał szansę, a ja tę szansę starałem się wykorzystać.
Jacek: Pracował Pan z wszystkimi trenerami: Milewskim, Suchem i Wspaniałym. Czy mógłby Pan w jednym zdaniu scharakteryzować każdego z Nich.
P. Andrzej: Tak jak wszyscy ludzie się między sobą różnią, gdyż mają różne charaktery i różne osobowości, podobnie było i w tym przypadku. Natomiast chciałbym podkreślić jedną rzecz, że wszyscy ci szkoleniowcy, z którymi miałem szczęście pracować, byli wybitnymi trenerami, posiadali ogromną wiedzę, ogromny warsztat i zbudowali potęgę tego klubu.
Jacek: Od lat jest Pan II trenerem. W czasie pracy Waldemara Wspaniałego z reprezentacją samodzielnie przygotowywał Pan Mostostal do sezonu. Czy nie kusiło Pana, aby wziąć jednoosobową odpowiedzialność za jakiś zespół, niekoniecznie serii A?
P. Andrzej: Jestem związany z naszym miastem i z naszym środowiskiem. Nie chciałem się w tej chwili stąd ruszać. Przed tym zespołem w tym roku stoją nowe wyzwania. Zespół jest w przebudowie, dlatego postanowiłem, że zostanę w tym klubie i razem z nowym trenerem spróbujemy odbudować potęgę Mostostalu sprzed lat.
Jacek: Które chwile spędzone w Mostostalu wspomina Pan najmilej? Trenowany przez Pana zespół wywalczył tyle tytułów, że radość ze zwycięstw też miała różne wymiary i natężenia. Które zwycięstwo uważa Pan za najcenniejsze w swojej trenerskiej karierze?
P. Andrzej: Najbardziej wartościowy dla mnie osobiście jest nasz pierwszy złoty medal, który zdobyliśmy z Jasiem Suchem. Nikt wtedy w tym sezonie na nas nie stawiał, po rundzie zasadniczej zajmowaliśmy szóste miejsce, a mimo tego zdołaliśmy zdobyć "złoto" nie ukrywam, że ten medal jest dla mnie najważniejszy.
Jacek: Jak Pan ocenia szansę budowanego zespołu w tym sezonie w rozgrywkach PLS i Pucharu Polski? Wiadomo, że oczekiwania kibiców są wciąż bardzo duże, a władze klubu dopiero zaczęły tworzenie zespołu. Jak pogodzić oczekiwania z aktualnymi możliwościami?
P. Andrzej: Myślę, że chyba wszyscy rozsądni ludzie zdają sobie z tego sprawę, że zespół jest w przebudowie, że w skład zespołu wchodzą młodzi ludzie i aby osiągnąć ten poziom, który prezentowaliśmy przed dwoma czy trzema laty, potrzeba będzie czasu. Zawodnicy, którzy grają obecnie w Mostostalu, naprawdę posiadają ogromne możliwości i ogromne predyspozycje. Uważam, że w tym roku są w stanie sprawić niejedną sensację w lidze i na pewno "nie położą" się w meczach z tymi najsilniejszymi zespołami, jak Bełchatów i Olsztyn. Jak będzie na koniec sezonu, to się okaże. [red. rozmowę przeprowadzono przed awansem Mostostalu do fazy finałowej PP]
Jacek: Czy wierzy Pan w magiczne znaczenie niektórych nazwisk. Mam na myśli Wojciecha Serafina. Tak się składa, że zdobywał On złote medale mistrzostw Polski w Mostostalu i w Ivecie. Czy powrót Serafina to "dobry znak" dla klubu?
P. Andrzej: W takie symbole za bardzo nie wierzę, natomiast powrót Wojtka do klubu jest fajną rzeczą. Ten chłopak ma ogromne możliwości grania. W tym klubie był, ale za wiele nie pograł, dlatego w ubiegłym roku odszedł do Ivettu, bo liczył, że tam częściej będzie występował na boisku. Obecnie ma szansę gry w tym zespole i kto wie, jeśli będzie się dobrze prezentował i dobrze grał, to kto wie, jak daleko ten zespół zajdzie.
Jacek: Kibice siatkówki znają Pana przede wszystkim z hali. Jaki jest Andrzej Kubacki prywatnie? Co Pana pasjonuje oprócz siatkówki? Jak spędza Pan czas wolny? Co jest dla Pana w życiu najważniejsze?
P. Andrzej: Mam jeszcze jedno hobby, są nim sporty alpejskie. Uwielbiam wyjeżdżać zimą z rodziną w góry, aby pozjeżdżać na nartach. W życiu natomiast najważniejsze są zdrowie i rodzina.
Jacek: Zawód trenera to zajęcie niezwykle trudne. Proszę wymienić trzy cechy idealnego szkoleniowca.
P. Andrzej: Myślę, że rozwaga, wiedza i spokój.
Jacek: Na koniec jeszcze jedno pytanie: Kto jest Pana życiowym ideałem?
P. Andrzej: Jeśli chodzi o szkoleniowców, to takiego wzorca nie mam. Ogromnym szacunkiem darzę szkoleniowca Częstochowy - pana Edwarda Skorka.
Jacek: Dziękuję za rozmowę. W imieniu fan-clubu życzę Panu i całemu zespołowi wielu sukcesów w nadchodzącym sezonie i powrotu w najbliższym czasie na tron mistrzowski.
|