"Ciągnie wilka do lasu" -
- Kamil Kacprzak o urlopie i nadchodzącym sezonie
Jacek Żuk: W powakacyjnej rozmowie nie może zabraknąć pytania o letni wypoczynek. A więc tradycyjnie: Jak spędziłeś tegoroczny urlop?
Kamil Kacprzak: W czasie wakacji wybrałem się z moją narzeczoną i znajomymi nad polskie morze. Wypoczynek zaliczam do bardzo udanych. Narzekać mogę tylko na korki, które ciągnęły się od Gdyni aż po Hel. Utrudniło nam to trochę dojazdy do Juraty, którą szczególnie sobie ukochaliśmy podczas naszego tegorocznego pobytu. Piękna i czysta plaża oraz lazurowe morze w pełni zrekompensowały nam czas spędzony w korku. Polecam Juratę wszystkim pragnącym odpocząć, ponieważ jest to bardzo urokliwe miejsce.
J. Żuk: Na zakończenie urlopu mieliście jednak zaplanowane indywidualne ćwiczenia. Jak one wyglądały i na czym polegały?
K. Kacprzak: Na półtora tygodnia przez rozpoczęciem wspólnych zajęć trener wysłał nam maila, w którym znajdował się plan przygotowań. Obejmował on ćwiczenia siłowe i streatchingowe oraz przygotowania do biegów. Chodziło o to, żeby przygotować nas do ostrzejszej już pracy, kiedy spotkamy się z całą drużyną. Trzeba powiedzieć, że oprócz zakwasów i lekkiego zmęczenia mięśni nic mi, jak i innym kolegom nie dolega. Oby tak dalej było ze zdrowiem, bowiem w zeszłym roku nie wszyscy zdołaliśmy dotrwać do końca rozgrywek. W tym sezonie chcemy tego uniknąć.
J. Żuk: No właśnie, w zeszłym roku musiałeś zastąpił w końcówce kontuzjowanego Terence'a Martina. Jak się czuje zawodnik, który musi wejść i walczyć w najważniejszych spotkaniach?
K. Kacprzak: Taki właśnie jest sport drużynowy. Nie ma znaczenia, czy jest to mecz rundy zasadniczej, czy o brąz PlusLigi, czy mecz o mistrzostwo świata. Zawsze chodzi o to, żeby jak najlepiej wykonać swoje zadania na boisku. Dlatego też nie bałem się grać i myślę, że pokazałem się z dobrej strony i udowodniłem, że można na mnie liczyć w trudnych sytuacjach.
J. Żuk: Czy zatem miniony sezon zaliczysz do udanych?
K. Kacprzak: Tak, myślę, że był on dla mnie i dla zespołu udany. Miałem trochę szans do grania, a wynik był zadowalający. Powiem szczerze, że liczyłem nawet na więcej, bo uważam, że zawsze trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę i przygotowywać się do wytężonej pracy. To był dobry sezon. Dowodem na to jest choćby powołanie do kadry B. Szkoda tylko, że z powodu kontuzji nie mogłem wziąć udziału w zgrupowaniu. Zalecony odpoczynek zregenerował mój uraz i teraz jestem gotowy do pracy.
J. Żuk: Cofnijmy się nieco w czasie. W młodości uprawiałeś wiele dyscyplin sportowych. Skąd takie zamiłowanie do aktywności fizycznej?
K. Kacprzak: Pochodzę z małego miasta, gdzie nie ma wielu atrakcji, dlatego dużo wolnego czasu spędzałem z kolegami. Na początku graliśmy w piłkę nożna, otarłem się nawet o rugby. Ze względu na to, że w szkole szybko rosłem, trenerzy już od 4 klasy zapraszali mnie na różne zajęcia. Ostatecznie jednak postawiłem na siatkówkę.
J. Żuk: Dlaczego akurat ta dyscyplina? Czy zadecydował tylko wzrost?
K. Kacprzak: Trafiłem na wspaniałego trenera Henryka Domalążka, który wierzył, że jestem w stanie sporo osiągnąć. Poza tym w siatkówce podobało mi się to, że nie jest ona sportem kontaktowym. Bardzo lubię pograć w piłkę nożną czy koszykówkę, ale wydaje mi się, że są to sporty zbyt kontuzjogenne, żebym miał uprawiać je zawodowo.
J. Żuk: Czy już od dzieciństwa pasjonowałeś się siatkówką? Miałeś jakiegoś siatkarskiego idola?
K. Kacprzak: Nie, raczej podpatrywałem starszych kolegów, którzy grali w II lidze. Tam zaczynałem od podawania piłek, a następnie zostawałem po meczach, aby trochę poodbijać z kolegami. Taki był mój pierwszy kontakt z tym sportem.
J. Żuk: Później trafiłeś do SMS-u w Spale. Jak wspominasz okres spędzony w tej szkole, bowiem słyszy się o niej bardzo wiele skrajnych opinii?
K. Kacprzak: Faktycznie, jest wiele skrajnych ocen. Myślę, że tam trzeba być i to przeżyć, żeby móc najlepiej ocenić SMS. Ja wspominam swój pobyt bardzo dobrze, bo tam odebrałem prawdziwą szkołę siatkarską. Wszystko jest podporządkowane mistrzostwom świata i Europy w kategoriach kadetów i juniorów, gdzie zdobywa się boiskowe doświadczenie. Moim zdaniem jest to bardzo dobre rozwiązanie i szkoda, że jest to jedyna szkoła tego rodzaju w Polsce. Inne kraje mają więcej takich ośrodków, co pomaga im osiągać lepsze wyniki.
J. Żuk: Siatkówka - siatkówką, a czym zajmujesz się w czasie wolnym?
K. Kacprzak: Ostatnio odkryłem w sobie dwie nowe pasje. Interesuję się fotografią i staram się robić ciekawe zdjęcia. Wydaje mi się, że już wychodzi mi to całkiem nieźle, choć to dopiero początek. Generalnie, gdy gdzieś się wybieram, to próbuję "cykać" wszystko. Planuję również nauczyć się posługiwać Photo Shopem, ale to jeszcze przede mną. Poza tym planuję zakup gitary, bowiem kiedyś grałem i chciałbym teraz rozwinąć tę pasję.
J. Żuk: A jakie jest twoje ulubione miejsce w Kędzierzynie? Gdzie spędzasz czas?
K. Kacprzak: Bardzo lubię tutejsze lasy. Wiele czasu spędzam właśnie tam na spacerach z moim psem. Staram się zwiedzać region, co jest kolejną moją pasją. Wyszukuję ciekawe miejsca, interesujące tereny, ale generalnie mówiąc, po prostu "ciągnie wilka do lasu".
J. Żuk: Zeszły rok był dla ZAKSY udany, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jakie macie plany na kolejny sezon?
K. Kacprzak: Faktycznie apetyt rośnie, więc prawdopodobnie będziemy chcieli osiągnąć coś więcej i zająć wyższe miejsce. Tym niemniej, jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat z prezesem, bowiem wciąż jeszcze nie jesteśmy w komplecie. Na pewno taka rozmowa przed nami i wtedy poznamy cele, jakie się przed nami stawia.
J. Żuk: W tym roku wystartujecie również w Pucharze CEV. To również dla Ciebie pewna nowość. Jak podchodzisz do tego startu i jak przygotowujecie się do waszego pierwszego rywala - Marchiol Vodi Prvacina?
K. Kacprzak: No cóż, powiem przekornie, że żałujemy straconej szansy na występ w Lidze Mistrzów. Jastrzębianie trochę szczęśliwie dostali dziką kartę i to oni zagrają w tych najważniejszych rozgrywkach klubowych. My zaś szykujemy się do Pucharu CEV. Jeżeli chodzi o rywala, to na razie nie wiemy o nim zbyt wiele i jest za wcześnie by o tym mówić. Kilku zawodników tego klubu było na turnieju kwalifikacyjnym, więc pewnie trener Stelmach zatroszczył się o taśmę do analizy ich gry. Najważniejsze jest to, że trzeba tam pojechać, zwyciężyć i awansować do kolejnych rund. Nieśmiało marzę o tym, żeby poprawić zeszłoroczny wynik Jastrzębskiego Węgla.
J. Żuk: A zatem dziękując za rozmowę życzę Tobie i całemu zespołowi medalu Mistrzostw Polski, awansu do jak najdlaszej rundy Pucharu CEV, a przede wszystkim dużo zdrowia podczas całego nadchodzącego sezonu.
|