"Chciałbym zagrać w finale" -
- mówi Michał Ruciak
Jacek Żuk: Całkiem niedawno wróciliście z Izmiru. Czy już oswoił się Pan z tytułem mistrza Europy?
Michał Ruciak: Powoli już tak. Największe wrażenie wywarło na mnie powitanie w Warszawie. Wówczas czekało na nas pod Pałacem Kultury chyba ok. 10 tysięcy ludzi. Naprawdę było to dla nas duże zaskoczenie. A teraz już powoli się do tego przyzwyczajamy. Wracamy do klubów, do pracy, do treningów, bo liga się zbliża i trzeba zacząć patrzeć dalej w przód.
J. Żuk: Oczywiście zabrzmi to banalnie, ale proszę powiedzieć, jakie to uczucie usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego na tak ważnej imprezie?
M. Ruciak: Na pewno to uczucie jest bardzo miłe. Zwłaszcza wówczas, kiedy jest on grany na zakończenie turnieju - dla zwycięzcy. To wspaniałe przeżycie.
J. Żuk: Wszyscy się oczywiście spodziewali, że wyjdziecie z pierwszej grupy do dalszych gier. Jednak później wszystko toczyło się dalej bardzo udanie, a kolejne zwycięstwa przedłużały passę wygranych. Czy tak udany rozwój wydarzeń był dla Was zaskoczeniem?
M. Ruciak: To się toczyło tak szybko, że graliśmy z meczu na mecz. Chodziło nam o to, żeby wygrać konkretne spotkanie. I tak się udało: pierwsze, drugie, trzecie w grupie. Później zaczęło się już mówić o ewentualnym wejściu do półfinału, a nasza świadomość bliskości sukcesu rosła z dnia na dzień. Bardzo chcieliśmy osiągnąć wielki sukces, dlatego też na półfinał i finał byliśmy już maksymalnie skoncentrowani. Wtedy już mieliśmy świadomość, że sukces leży w zasięgu ręki.
J. Żuk: Wielu ludzi w Polsce podczas Ligi Światowej negatywnie oceniało Wasze występy i Wasze dalsze szanse. Argumentowali, że zwyciężyliście Wenezuelę, bo to łatwy przeciwnik, a z Finlandią i Brazylią już mieliście problemy. Czy docierały do Was takie głosy i jak na nie reagowaliście? Czy mieliście cały czas wiarę w sens Waszej pracy?
M. Ruciak: Cały czas była w nas wiara, że wyniki przyjdą. Mieliśmy świadomość tego, że jesteśmy nową kadrą, nowym zespołem. Liga Światowa miała nas czegoś nauczyć i okazało się, że dała nam bagaż doświadczeń, który wykorzystaliśmy w czasie tej najważniejszej imprezy sezonu.
J. Żuk: Już niedługo liga, wyjazdy do kolejnych miast, gdzie na pewno czeka Was - mistrzów Europy - sympatyczne powitanie ze strony kibiców. Trzeba jednak zacząć już myśleć o konkretnych meczach ZAKSY. Jak przebiegają przygotowania do sezonu?
M. Ruciak: Jak wiadomo wróciliśmy do klubów i trenujemy razem z zespołem. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i uda się osiągnąć lepszy wynik niż przed rokiem... Może nawet wygrać... W sporcie wszystko jest możliwe i trzeba do tego dążyć. Wystarczy praca i koncentracja na kolejnych spotkaniach.
J. Żuk: Już niedługo inauguracja ligi z Delectą Bydgoszcz. W Zdzieszowicach graliście z tym zespołem. Zaskoczyli Was czymś?
M. Ruciak: Myślę, że nie. Ich gra jest mniej więcej taka, jak się spodziewaliśmy. Dołączył do nich nowy rozgrywający, więc pewnie ich taktyka nieco się jeszcze zmieni.
J. Żuk: Również w ZAKSIE są nowi zawodnicy. Między innymi przyjmujący Tuomas Sammelvuo. Rozumiecie się już na parkiecie?
M. Ruciak: Myślę, że tak. Wydaje mi się, że doświadczeni gracze, którzy grali w wielu zespołach, mogą szybko się przyzwyczaić do siebie. Jasne, że nie jest to na 100%, ale ten czas do inauguracji, który nam pozostał, powinien wystarczyć.
J. Żuk: To pytanie jest co roku powtarzane wielokrotnie: jakie będą Wasze cele na nowy sezon?
M. Ruciak: Oficjalnie nie mamy jeszcze postawionego celu, bowiem nie mieliśmy takiego spotkania. Ja osobiście chciałbym zagrać w finale, o tym marzę. Co będzie później pokaże czas, wiadomo, że tam już wszystko może się zdarzyć.
J. Żuk: Widzieliście już wiele zespołów PlusLigi. Kto będzie najtrudniejszym rywalem w tym roku?
M. Ruciak: Chyba nie zaskoczę. Zdecydowanie największą siłę prezentuje Skra. A kto poza nią? Zobaczymy. Dopiero liga pokaże, jak to wszystko będzie wyglądać, jak te zbudowane podczas karuzeli transferowej zespoły sprawdzą się na parkietach.
|