Podsumowanie XIII kolejki
Skra Bełchatów i Pamapol Domex AZS Częstochowa, a także Politechnika Warszawa, Energia Sosnowiec i AZS Nysa to zespoły, które odniosły zwycięstwa w XIII kolejce PLS-u i dopisały na swoje konto jakże cenne trzy punkty. I choć ich waga, z pozoru jest taka sama, to jednak dla każdej wymienionej wcześniej drużyny mają one inną jakość i inne znaczenie.
O ile w przypadku liderów zwycięstwa umocniły ich na prowadzeniu i pozwoliły na "odskoczenie", przynajmniej na jakiś czas, od trzeciego w tabeli PZU Olsztyn, o tyle w przypadku Politechniki i Energii "wywindowały" oba zespołu na pozycję bliską jakże cennego, czwartego miejsca, dając obu drużynom realną szansę na włączenie się do walki o rolę gospodarza w pierwszych meczach fazy play-off i grę w pierwszej rundzie z teoretycznie słabszymi rywalami.
Zupełnie nieporównywalne z pozostałymi jest też znaczenie pierwszego zwycięstwa w tym sezonie AZS-u Nysa, gdyż pokonanie Resovii dało podopiecznym trenera Jana Rysia przynajmniej cień szansy na zajęcie lepszego niż ostatnie miejsce w tabeli, co w aktualnej sytuacji ma z pewnością znaczenie bardziej psychologiczne od rzeczywistego, bo do bezpiecznej ósmej lokaty siatkarzom z Nysy jeszcze niezmiernie daleko i cel ten wydaje się już bardzo trudny do osiągnięcia.
Ciasno zrobiło się jeszcze bardziej na pozycjach od czwartej do siódmej, gdzie pomiędzy kolejnymi zespołami są tylko jednopunktowe różnice, więc już w następnej kolejce układ drużyn znów może ulec przetasowaniu, zwłaszcza, że piąta w tabeli Energia zmierzy się z czwartym - Jastrzębskim Węglem, szósta - Politechnika zagra u siebie z Nysą i jest zdecydowanym faworytem tego spotkania, a siódmy - Mostostal wyjeżdża na mecz do Radlina. Trudno więc przewidzieć, kto zejdzie z parkietu w tych meczach z tarczą, a kto będzie musiał uznać wyższość rywala, chociaż najmniej prawdopodobne wydaje się zwycięstwo sosnowiczan w meczu z mistrzami Polski.
W najlepszej sytuacji w walce o czwartą lokatę są moim zdaniem oprócz mistrzów Polski siatkarze z Warszawy, którzy rozegrali już mecze z Pamapolem i Skrą i pozostała im tylko walka z PZU Olsztyn i Jastrzębskim Węglem. Szanse Mostostalu i Energii są znacznie mniejsze, gdyż oba zespoły mają przed sobą jeszcze spotkania z najmocniejszymi zespołami rozgrywek, ale sport nie byłby sportem, a siatkówka siatkówką, gdybyśmy już dzisiaj próbowali "ustawiać" końcową tabelę.
Kolejne znakomite spotkanie rozegrali w ramach XIII kolejki PLS przewodzący w tabeli podopieczni Edwarda Skorka, pokonując u siebie pretendentów do złotego medalu - siatkarzy PZU Olsztyn i tym samym utrzymując tytuł lidera rozgrywek. Było to już siódme zwycięstwo z rzędu siatkarzy Pamapolu Domexu w tych rozgrywkach, co niezbicie świadczy o sile zespołu, który w meczach rundy rewanżowej oddał przeciwnikom zaledwie jednego seta. Olsztynianom natomiast wyraźnie nie wiedzie się w meczach rozgrywanych po Nowym Roku - do porażki z mistrzami Polski we własnej hali dołożyli kolejną, co zwiększyło dystans dzielący ich od pierwszego zespołu do sześciu punktów i chyba pozbawiło szans na zajęcie lepszej pozycji w rundzie zasadniczej, zwłaszcza, że już za tydzień czeka ich równie ciężki mecz z wiceliderem.
Siła częstochowian leży w niezwykle wyrównanym zespole, który w każdym elemencie gry prezentuje wysoką, ustabilizowana formę. Trener Skorek w wypowiedzi przedmeczowej zaznaczył, że kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu będzie zagrywka i od samego początku oba zespoły właśnie w tym elemencie zaczęły szukać dla siebie szansy na zwycięstwo. W ogólnym rozrachunku to częstochowianie popełnili mniej błędów, wprowadzając piłkę do gry i lepiej przyjmowali nawet najtrudniejsze zagrywki rywali, co przełożyło się na skuteczną grę w ataku i w bloku. Olsztynianie nie tylko gorzej radzili sobie z przyjęciem, ale wskutek choroby Grzyba stracili jedną ze swoich najmocniejszych broni, jaką jest atak ze środka, a z powodu słabszej dyspozycji Pawła Papke i Michała Ruciaka, nie dysponowali taką siłą rażenia na skrzydłach, do jakiej nas przyzwyczaili.
To wszystko w połączeniu z bardzo dobrą grą przeciwników w obronie i w ataku złożyło się na ich porażkę w hali Polonia. Zastanawiające jest, że olsztynianie dysponując tak klasowymi zawodnikami, po raz któryś z rzędu nie potrafią tego udowodnić na boisku. Może faktycznie jest tak, że "od nadmiaru czasem jednak głowa może zaboleć" i PZU jest żywym dowodem na tak postawioną tezę.
Przeczy temu jednak inny lider rozgrywek - Skra Bełchatów, która w obliczu sobotniego zwycięstwa największego swego rywala do fotela lidera, nie zmarnowała szansy i utrzymała jednopunktową stratę do pierwszego miejsca, pokonując po pasjonującym meczu aktualnych mistrzów Polski. Chociaż, jak mówią fachowcy, zwycięstwo i porażka są dziełem całego zespołu, jednak ten mecz śmiało można nazwać "spektaklem jednego aktora". Mowa tu oczywiście o atakującym gospodarzy - Mariuszu Wlazłym, który rozegrał w niedzielę znakomite spotkanie, pokazując cały swój kunszt zarówno w polu zagrywki jak i w ataku. W całym meczu młody atakujący Bełchatowa zdobył 14 punktów po akcjach i cztery bezpośrednio z zagrywki, nie mówiąc już o tych sytuacjach, kiedy po jego zagrywce bełchatowianie zdobywali punkty na skutek trudności z wyprowadzeniem ataku przez rywala.
Zagrywka i obrona to były dwa atuty Bełchatowa, które zadecydowały o ich zwycięstwie w tym meczu i zabrały gościom większość argumentów. Nie pomogło nawet ustawienie się całej czwórki na przyjęciu, aby w ten sposób zminimalizować siłę rażenia Skry. Mimo tego taktycznego zabiegu i pozornej walki punkt za punkt do drugiej przerwy technicznej każdego seta, w decydujących momentach to gospodarze "ustawiali wynik" na swoją korzyść, prezentując większą dojrzałość taktyczną, determinację w najważniejszych momentach i znakomitą skuteczność. Nie zmienił tego stanu nawet dobrze spisujący się blok gości i dobra gra środkowych: Plińskiego i Terleckiego w ataku oraz wysoka skuteczność skrzydłowych, szczególnie w drugim, moim zdaniem, najważniejszym dla wyniku spotkania secie. Jastrzębski Węgiel musiał uznać wyższość gospodarzy i choć podopiecznym Igora Prielożnego należał się choć jeden punkt za postawę w tym spotkaniu, arytmetyka meczu okazała się bezlitosna i bezwzględna. Wydaje się, że dystans dzielący jastrzębian do trzeciego PZU jest na tyle duży, że zespół skoncentruje się teraz na obronie czwartego miejsca, na które ostrzą sobie pazury również inne drużyny i z tej pozycji spróbuje zaatakować w fazie play-off .
Nie udał się natomiast zamiar zaatakowania czwartej lokaty naszemu Mostostalowi, który po raz drugi w tym sezonie uległ Politechnice Warszawa, tym razem we własnej hali, mając zwycięstwo w drugim secie już prawie w ręku. Najlepszym komentarzem do tego zdarzenia niech będą słowa Krzysztofa Felczaka, który powiedział po tym spotkaniu, że siatkówka to taki wredny sport, w którym nie można cieszyć się ze zwycięstwa, dopóki nie padnie ostatni punkt. Na osłodę może w tym miejscu warto przypomnieć dwa punkty zdobyte przez Mostostal w Sosnowcu, kiedy to w czwartej partii nasze szanse na zwycięstwo przedłużył Rafał Musielak, "wyciągając wynik" z 19:23 na 25:23. I chociaż nic z pewnością nie będzie w stanie zrekompensować straty trzech punktów, trzeba przyznać, że nie był to jedyny słaby moment tego meczu w wykonaniu naszego zespołu. Wydaje się, że perspektywa walki o czwarte miejsce tak sparaliżowała niektórych zawodników "Mosto",
że w najważniejszych momentach zamiast mobilizować, podcięła im skrzydła, bo inaczej trudno zrozumieć postawę naszych siatkarzy.
Warszawianie wykazali w tym momencie większą dojrzałość i wykorzystując słabszy dzień niektórych naszych zawodników, sięgnęli po to, co my podaliśmy im na tacy, choć nie grali wcale lepszej siatkówki.
To, co nie udało się naszemu Mostostalowi, nareszcie osiągnęli podopieczni Jana Rysia, wygrywając pierwszy w tym sezonie mecz i to przed własna publicznością. Już w ubiegłym tygodniu AZS Nysa prezentował chwilami ciekawą siatkówkę i choć uległ Mostostalowi w trzech setach, zrobił na kibicach niezłe wrażenie i zmusił do wysiłku nasz zespół. Tym razem siatkarze z Nysy stoczyli kolejny zacięty pojedynek na oczach własnej publiczności i chociaż nie byli w tym meczu zespołem dominującym, odnieśli zasłużone zwycięstwo, wykazując więcej zdecydowania w końcówkach setów. Jak na ironię, to siatkarze z Nysy dali nam w sobotę lekcję, w jaki sposób wygrywać końcówki w sytuacjach niemal beznadziejnych - drugi i czwarty set - i zwyciężać mimo przewagi przeciwnika. To prawda, że zwycięstwo AZS-u Nysa w tym meczu było po części wynikiem braku zdecydowania ze strony gości, ale jak powiedział trener Chudik: "Jeśli przeciwnikowi da się palec,
weźmie on z pewnością całą rękę" i tak też się stało ku uciesze nyskich fanów.
"Całą pulę" zgarnęli też podopieczni Mariana Kardasa, którzy nie dali pograć Radlinianom w sobotnim meczu i po ubiegłotygodniowym zwycięstwie w Warszawie tym razem rozprawili się z beniaminkiem, który po zmianie trenera nie potrafi odnaleźć się w rundzie rewanżowej. Siatkarze Górnika, którzy jesienią sprawiali niezłe wrażenie, w rundzie rewanżowej zatracili nawet te atuty, którymi mogli wówczas imponować i zamiast się rozwijać, uczynili krok wstecz. Prawdą jest, że zespól Energii postawił swoim rywalom wysoko poprzeczkę i wyraźnie zasygnalizował już w drugim rozegranym przez siebie meczu powrót do gry po finansowych kłopotach. Okazało się, że odejście Łukasza Żygadły nie odbiło się aż tak bardzo na drużynie, a Mariusz Syguła bardzo prędko dorósł do roli pierwszego rozgrywającego i nieźle współpracuje ze skrzydłowymi.
Powrót po kontuzji do składu Radka Panasa i gra na przyjęciu z atakiem Rafała Legienia znacznie poprawiły przyjęcie, które wielokrotnie było przyczyną porażek "Kazików". Wysoką formę prezentuje też Bartek Soroka, który od początku sezonu był jednym z mocniejszych punktów zespołu, swoja obecność często zaznacza też Haroldas Cyvas, do gry którego było najwięcej pretensji. Nie wydaje się jednak, aby w następnym meczu stać było sosnowiczan na pokonanie Jastrzębskiego Węgla, ale zważywszy zmęczenie mistrzów Polski meczem pucharowym z Noliko Maseik, nie można tego wykluczyć.
Jak więc będzie wyglądała tabela po czternastej kolejce, trudno przewidywać. Bardzo ciekawie zapowiada się mecz PZU ze Skrą, który ostatecznie może wyjaśnić pozycję olsztynian w rundzie zasadniczej i dla zespołu Grzegorza Rysia będzie miał znaczenie prestiżowe. Która drużyna znajdzie się na czwartym miejscu, rozstrzygnie się natomiast w Jastrzębiu w pojedynku mistrzów Polski z Energią Sosnowiec. To są, moim zdaniem, dwa najważniejsze spotkania dla układu tabeli, choć my z pewnością będziemy bardziej zainteresowani wyjazdowym występem Mostostalu w Radlinie i AZS-u Nysa w Warszawie. Dla obu opolskich zespołów spotkania XIV kolejki będą miały znaczenie podwójne: Mostostal z pewnością będzie chciał się zrehabilitować za niefortunna porażkę przed własna publicznością w meczu z Politechniką i wywalczyć kolejne punkty potrzebne do utrzymania pewnej pozycji w środku tabeli,
natomiast Nysa w Warszawie będzie próbowała powiększyć swoją zdobycz punktową i zmniejszyć dystans do Górnika Radlin, a także dowieść sobie i kibicom, że stać ja na kolejny dobry mecz. Trzymamy więc kciuki za oba zespoły, a kibicom życzymy wielu emocji i prawdziwie pięknej siatkówki na wszystkich parkietach.
Autor: Janusz Żuk
Tabela
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
Pamapol AZS |
13 |
34 |
36 |
10 |
2. |
Skra Bełchatów |
13 |
33 |
36 |
11 |
3. |
PZU AZS Olsztyn |
13 |
28 |
32 |
17 |
4. |
Jastrzębski Węgiel |
13 |
21 |
25 |
20 |
5. |
Energia Sosnowiec |
13 |
20 |
26 |
26 |
6. |
AZS Politechnika |
13 |
19 |
24 |
26 |
7. |
Mostostal Azoty |
13 |
18 |
25 |
26 |
8. |
Resovia Rzeszów |
13 |
11 |
15 |
31 |
9. |
Górnik Radlin |
13 |
7 |
9 |
35 |
10. |
AZS Nysa |
13 |
4 |
11 |
37 |
|