Podsumowanie III kolejki PLS
Trzecia kolejka nie zaskoczyła kibiców niespodziewanymi rozstrzygnięciami. W większości spotkań zwyciężali gospodarze i faworyci, a jeżeli w ogóle można mówić o jakimś zaskakującym wyniku, to było nim stosunkowo łatwe zwycięstwo mistrzów Polski nad brązowym medalistą poprzedniego sezonu - Wkręt-Metem Częstochowa.
Na to właśnie spotkanie z największym zainteresowaniem oczekiwali kibice, wszak mistrz Polski opromieniony zwycięstwem nad rosyjskim Lokomotiwem, w częstochowskiej hali "Polonia" miał stawić czoła równie niepokonanej w tym sezonie i tak chwalonej koalicji polsko-amerykańskiej. Początek tego spotkania potwierdzał przypuszczenia kibiców i dobre opinie o amerykańskich siatkarzach grających w barwach AZS-u. Do drugiej przerwy technicznej to gospodarze nadawali ton wydarzeniom na parkiecie i powiększali przewagę, co było w tym czasie po części zasługą słabo grających gości, w tym Michała Winiarskiego. I kiedy wydawało się, że częstochowska maszyna całkowicie zgniecie podopiecznych Ireneusza Mazura, nieco zmęczonych środowym pucharowym pojedynkiem, losy seta się odwróciły za sprawą bloku w wykonaniu Winiarskiego i zagrywki autorstwa Maciejewicza. Po chwili na tablicy pojawiła się, co prawda, jedynka,
ale ku zdziwieniu miejscowych kibiców - wyświetliła się ona przy nazwie zespołu gości. Jeszcze w drugim secie częstochowianie toczyli wyrównany i tym razem zwycięski pojedynek z mistrzami Polski, ale z każdą chwilą ich argumenty topniały w konfrontacji ze wzorowym przyjęciem gości, perfekcyjnym rozegraniem Andrzeja Stelmacha, świetną dyspozycją w ataku Mariusza Wlazłego i ex-częstochowianinia - Michała Winiarskiego oraz szczelnym blokiem, z którym nie radzili sobie ani McKienzie, ani Bilings. W następnych setach wszystko skończyło się więc już zbyt szybko dla Wkręt-Metu, bo przewaga Skry nie pozostawiała wątpliwości, który zespół tego dnia jest lepszy. Może to tylko wypadek przy pracy, a może tak chwaleni Amerykanie, którzy wspaniale spisywali się w meczach z Gwardią i Energią, w konfrontacji z mocniejszym rywalem stracili część swojego uroku, jednak na wnioski po jednym meczu jest stanowczo za wcześnie.
Bardzo emocjonujący pojedynek obejrzeli w Warszawie kibice Politechniki, którzy w ostatecznym rozrachunku cieszyli się z dwóch punktów zdobytych w meczu z trudnym przeciwnikiem, jakim niewątpliwie jest Resovia Rzeszów. I chociaż zespół Jana Sucha był w tym spotkaniu faworytem, to jednak gospodarze przy odrobinie konsekwencji mogliby wywalczyć w sobotę nawet trzy punkty. Podobnie bowiem jak tydzień wcześniej w meczu z Mostostalem, Rzeszowianie zaprezentowali kibicom niezwykle zmienną formę, z tą tylko różnicą, że po słabym początku pod koniec drugiego seta złapali wiatr w żagle za sprawą Zbigniewa Zielińskiego i odwrócili losy przegranej wydawałoby się drugiej partii. O ile rutynowany Zieliński, a także Perłowski odmienili na korzyść Resovii losy przegranego wysoko meczu, o tyle Turiansky i Rybak wywalczyli zwycięstwo dla gospodarzy,
gdyż to oni w czwartym i piątym secie należeli do wyróżniających się zawodników w zespole "Inżynierów". Pierwszy z powodzeniem gubił blok rywali, a drugi kończył większość piłek przy zdezorientowanych obrońcach gości. Co by jednak nie powiedzieć, zaskakuje wysoka pozycja Politechniki po trzech kolejkach i znacznie niższa- wydawałoby się mocniejszej Resovii, która nie potrafi ustabilizować formy i dobre sety przeplata słabymi, co znajduje wyraz w wynikach dotychczas rozegranych spotkań.
W Kędzierzynie Mostostal dość gładko pokonał natomiast Energię Sosnowiec, która z zerowym dorobkiem punktów zajmuje po trzech kolejkach jedno z ostatnich miejsc, choć w niedzielę udało się jej rozstrzygnąć na własną korzyść jedną partię meczu, co jednak w większym stopniu było skutkiem dekoncentracji gospodarzy, niż efektem umiejętności podopiecznych Mariana Kardasa. Kluczem do zwycięstwa w tym meczu okazała się lekka stacjonarna zagrywka, z którą zupełnie nie radzili sobie przyjmujący Energii, a także znaczna przewaga gospodarzy w pozostałych elementach siatkarskiego rzemiosła. We wszystkich wygranych przez Mostostal setach podopieczni Wojciecha Drzyzgi nadawali ton wydarzeniom na parkiecie, prowadząc zdecydowanie w pierwszych dwóch i w czwartej partii, choć zdarzały się im chwile, kiedy seryjnie tracili punkty, o co największe pretensje do zawodników miał właśnie szkoleniowiec. Okazało się, że jak to często bywa,
zbyt łatwe prowadzenie nie zawsze uskrzydla, a odpowiedzialność za wygraną w meczu, którego pod żadnym pozorem przegrać nie można, czasem za mocno wiąże ręce, dlatego poziom tego spotkania z pewnością nie był za wysoki, a szkolne błędy po stronie gości odbijały się rykoszetem na postawie młodych siatkarzy Mostostalu. Jednak w meczach z tak nieprzewidywalnym rywalem, z którym wcale niełatwo jest wygrać, również kształtuje się charakter zespołu i chociaż bardziej cieszyłaby nas bezbłędna gra Mosto i gładkie zwycięstwo do zera, pamiętać należy, że w lidze, szczególnie na tym etapie - liczą się najbardziej punkty, a te pozostały w Kędzierzynie.
Nie było niespodzianki w Olsztynie, chociaż w pierwszym secie wisiała ona na włosku, gdy beniaminek PLS-u bez jakichkolwiek kompleksów przeciwstawił się utytułowanym rywalom, prowadząc nie tylko wyrównaną grę, ale przez większą część seta nawet wygrywając. I kiedy sensacja wisiała na przysłowiowym włosku, a podopieczni Grzegorza Rysia nadal popełniali błędy w ataku (Ruciak i Siebeck), wydarzyło się coś, co kompletnie rozbiło zespół prowadzony przez Dariusza Luksa. Bardzo dobrze grający Patryk Czarnowski zatrzymał blokiem pięć razy z rzędu ataki rywali i doprowadził do wyrównania, po którym gospodarze nie pozwolili już sobie na stratę seta. Pozostałe dwa rozegrały się już pod dyktando gospodarzy. Na parkiet wyszedł Paweł Papke, a Michał Bąkiewicz zmienił swojego imiennika i to wystarczyło, aby goście stracili pomysł na grę, co musiało się skończyć gładkim zwycięstwem olsztynian,
którzy może oprócz Patryka Czarnowskiego niczym specjalnym nie zachwycili, chociaż w dwóch ostatnich setach nie zostali też zmuszeni do wysiłku.
Na koniec należałoby odnotować łatwe zwycięstwo Siatkarzy Jastrzębskiego Węgla nad Gwardią Wrocław, co zresztą było do przewidzenia, zwłaszcza, ze wrocławianie oprócz różnicy poziomu zaprezentowali jeszcze dodatkowo wyjątkowy brak wiary w możliwość podjęcia w miarę wyrównanej walki. Między innymi dlatego nawet zmiana niemal całej szóstki przez Igora Prielożnego nie zmieniła obrazu tego jednostronnego spotkania, w którym goście, ze smutkiem trzeba to przyznać, stanowili tylko tło dla naszpikowanych gwiazdami gospodarzy.
Już za tydzień jednak będziemy mieli okazję poznać bardziej miarodajną wartość zespołu Jastrzębskiego Węgla, który udaje się do Bełchatowa i tam na słabość przeciwnika raczej nie będzie mógł liczyć, a w cenie będą własne umiejętności i determinacja. Skra, która obnażyła wszystkie braki częstochowian na wyjeździe, mimo zmęczenia meczem pucharowym z pewnością zmusi podopiecznych Igora Prielożnego do maksymalnego wysiłku, a co z tego wyniknie, dowiemy się już niebawem. Bardzo ciekawie zapowiada się też pojedynek dwóch przegranych niedawnej konfrontacji z mistrzami Polski, czyli mecz pomiędzy PZU Olsztyn a Wkręt-Metem Częstochowa, co do dyspozycji których trudno po ostatnich meczach cokolwiek powiedzieć. My natomiast zapraszamy do Wrocławia, gdzie ostatni w tabeli zespół Gwardii podejmować będzie nasz Mostostal i inny wynik niż wygrana gości byłby jednak dużą niespodzianką,
zważywszy na dotychczasowe rezultaty i formę prezentowaną przez gospodarzy.
Autor: Janusz Żuk
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
Skra Bełchatów |
3 |
9 |
9 |
1 |
2. |
Jastrzębski Węgiel |
3 |
9 |
9 |
1 |
3. |
Mostostal |
3 |
7 |
8 |
4 |
4. |
AZS Częstochowa |
3 |
6 |
7 |
3 |
5. |
PZU Olsztyn |
3 |
6 |
6 |
3 |
6. |
AZS Politechnika |
3 |
5 |
6 |
6 |
7. |
Resovia Rzeszów |
3 |
3 |
6 |
8 |
8. |
Joker Piła |
3 |
0 |
1 |
9 |
9. |
Energia Sosnowiec |
3 |
0 |
1 |
9 |
10. |
Gwardia Wrocław |
3 |
0 |
0 |
9 |
|