Okiem kibica
IV kolejka PLS
Wydarzeniem IV kolejki rozgrywek PLS była bez wątpienia sensacyjna porażka PZU AZS-u Olsztyn we własnej hali z bardzo dobrze grającym w tym sezonie Pamapolem Domexem Częstochowa i chociaż pretendujący do mistrzowskiego tytułu siatkarze z Olsztyna po dwóch przegranych setach odrobili stratę i doprowadzili do tie-breaka, w ogólnym bilansie musieli uznać wyższość gości i pogodzić się ze stratą dwóch ligowych punktów i pierwszą porażką w tym sezonie.
Spotkanie pomiędzy tymi dwoma zespołami, które do tej pory zgromadziły na swoim koncie komplet punktów, na pewno zasłużyło na miano meczu kolejki. Świadczyć o tym może wynik, który właściwie był otwarty do końca, wspaniałe obrony po obu stronach siatki, gra blokiem, po których wyprowadzano liczne kontrataki i spektakularne ataki z obu stron, które raz po raz zmieniały wynik tego zaciętego spotkania. Jedynie ilość niewymuszonych błędów własnych psuje nieco ogólny bilans tego siatkarskiego widowiska, gdyż zbyt dużo było zepsutych zagrywek po stronie Pamapolu i prostych błędów w ataku i w asekuracji po stronie gospodarzy, ale należy to zapisać jako wynik ogromnego napięcia w obu zespołach.
Pamapol zagrał bardzo dojrzałą siatkówkę i wyeliminował w ten sposób to, co mogło być atutem gospodarzy. Dobrą i przemyślaną zagrywką zmusił przeciwników do błędów w przyjęciu i skutecznie wyeliminował środek, jednocześnie umiejętnie stawiając blok, po którym wyprowadzał punktowane kontrataki, z którymi nie zawsze radzili sobie siatkarze PZU. To, co miało być ich atutem w lidze, myślę tu o wysokich środkowych, w tym meczu zupełnie" nie wypaliło", bo rośli, ale wolni Nowak i Grzyb, nie zawsze nadążali za szybkimi piłkami posyłanymi przez Woickiego, który skutecznie rozmontował grę przy siatce. Nierówno grali również pozyskani z bełchatowskiej Skry Bąkiewicz i Ruciak, co zmuszało Zagumnego do gry pewnym, ale solidnie wymęczonym w tym meczu Markiem Siebekiem, a to z kolei było łatwe do odczytania dla broniących się częstochowian. W sumie Pamapol miał w tym meczu więcej atutów i wykorzystał je w pełni, zwyciężając zasłużenie.
W cieniu tego spotkania odbył się pojedynek drugiego pretendenta do mistrzostwa z aktualnym mistrzem kraju, który po porażkach z PZU i Pamapolem z trzema punktami na koncie na pewno szukał w tym meczu nie tylko potrzebnych jak powietrze zdobyczy, ale też poprawy nastrojów po nieudanych występach w lidze, Pucharze Polski i Lidze Mistrzów. Niestety, Skra Bełchatów nie ułatwiła gospodarzom tego zadania i dość łatwo wygrała za trzy punkty, stawiając siatkarzy Prielożnego w arcytrudnej sytuacji przed następnymi spotkaniami. W zespole mistrzów Polski dały znać o sobie mankamenty, które już znamy: nierówna gra w ataku, problemy z przyjęciem zagrywki, nieskuteczne kontry. Trener gospodarzy wobec słabej postawy swoich siatkarzy dokonywał na bieżąco roszad w składzie, ale ani zamiana Chudika na Pilarza, ani Rybaka na Riverę, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów,
choć nominalny przyjmujący Jastrzębskiego Węgla nadspodziewanie dobrze radził sobie w ataku. Po drugiej stronie znakomicie spisywał się blok gości, a Wlazły i Gruszka skutecznie punktowali jastrzebian nie potrafiących ani zatrzymać, ani podbić, ani wybronić ich ataków. Skra wywiozła więc trzy punkty z hali mistrza Polski, który pogrążony w kryzysie nie potrafi się przełamać.
W środkowej części tabeli również doszło do sporych przetasowań na skutek porażki Mostostalu w Warszawie i dość szczęśliwego zwycięstwa Energii z Górnikiem Radlin. Wart odnotowania jest fakt, że beniaminek wygrał pierwszego seta w historii swoich występów w PLS, a niewiele brakowało, a wygrałby całe spotkanie ze słabo grającą drużyną trenera Kardasa. Gospodarze tego meczu zaskoczyli przyjezdnych dobrą zagrywką i ofiarną grą w obronie, co wobec słabej postawy atakujących Energii wystarczyło, aby wygrać tę partię meczu. Zmiany dokonane przez szkoleniowca gości przyniosły pożądany efekt. Boisko opuścili Soroka, Żurawski i Żelic, a ich zmiennicy uporządkowali grę i postawili szczelny blok, który skutecznie zatrzymał najlepszego w zespole i chwalonego już przeze mnie Grygiela. To wystarczyło do zwycięstwa w tym secie, zwłaszcza, że Cyvas, który zastąpił Żurawskiego, spisywał się nadspodziewanie dobrze.
Ostatni set to seria błędów obu zespołów, z której szczęśliwie wyszli obronną ręką goście i w konsekwencji wygrali to spotkanie za trzy cenne ligowe punkty. Radlin zapłacił cenę za brak ligowego doświadczenia, ale pokazał się z jak najlepszej strony i goście naprawdę mogą mówić o dużym szczęściu.
Niestety, nie udał się rekonesans Mostostalu do Warszawy, gdzie nasza drużyna straciła nie tylko trzy cenne punkty, ale też jednego z najlepszych swoich zawodników, Tomasa Kmeta, który w trzecim secie podczas wyskoku do bloku doznał skręcenia stawu skokowego. Kontuzja środkowego bloku wyglądała "bardzo brzydko" i wypada mieć tylko nadzieję, że przerwa w treningach nie potrwa zbyt długo, czego sympatycznemu Słowakowi z całego serca życzymy. (A tak na marginesie - jest to już druga podobna kontuzja tego siatkarza w Warszawie tej jesieni. Co za pech!) Ostatnie informacje na temat stanu zdrowia Tomasa Kmeta są bardzo optymistyczne. Zawodnik ma skręcony staw skokowy bez jakichkolwiek komplikacji, więc na pewno niedługo znów zobaczymy Go na parkiecie ku naszej ogromnej radości.
Mostostal przegrał ten mecz, bo na tle bardzo dobrze prezentującej się drużyny Politechniki wypadł po prostu słabo, szczególnie w grze ofensywnej. W każdym secie atak naszego zespołu opierał się właściwie tylko na jednym przyjmującym i tak w pierwszym secie ani jednej piłki nie otrzymał Vartovnik, mimo że Olejniczak nie radził sobie w tym elemencie i popełniał błędy również w grze obronnej, co uczyniło grę Mostostalu bardzo czytelną. Na pewno na taki obraz gry naszego zespołu miało wpływ przyjęcie, które nie pozwoliło Lipińskiemu na bardziej finezyjną i szybka grę środkiem, ale nie zmienia to faktu, że osłabiło to siłę ognia naszego zespołu, który grał nierówno i bez przekona w możliwość zwycięstwa, co dodatkowo uskrzydliło przeciwników, którzy raz po raz przeprowadzali ataki skrzydłami, a odrzuciwszy naszych siatkarzy zagrywką, ułatwili sobie grę obronną.
Jednak wbrew temu, co można było przeczytać w wielu komentarzach, w pozostałych elementach Mostostal prezentował się nie gorzej od przeciwników. Na pewno szkoda tych straconych w Warszawie punktów i kontuzji Tomasza Kmeta, ale liga nie kończy się na tym spotkaniu i nie czas rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Jasne jest, że zespół przechodzi kryzys formy, ale trzeba wierzyć w mądrość szkoleniowców i w indywidualne możliwości zawodników i w grę, taką jak w meczu z Jastrzebiem czy z Pamapolem na turnieju w Zdzieszowicach.
W Rzeszowie spotkały się dwa zespoły, które według słów obu trenerów razem z Radlinem walczyć będą o utrzymanie się w PLS, dlatego też w takich pojedynkach szukają dla siebie szansy na poprawienie bilansu. Faworytem tego spotkania byli na pewno gospodarze, którzy grali na własnym parkiecie i mogli sobie pozwolić na bardziej spokojną grę po zwycięstwie za trzy punkty nad Mostostalem. Jednak to nysianie w tym spotkaniu prezentowali się znacznie lepiej i dość pechowo przegrali tie- break, zdobywając jednak swój pierwszy ligowy punkt. Mecz nie stał na wysokim poziomie. Oba zespoły popełniały seryjnie błędy, ale w ogólnym rozrachunku siatkarze z Nysy zaprezentowali się jako zespól bardziej dojrzały, szczególnie w grze obronnej. Resovia grała bardzo nierówno, niwecząc kilkupunktowe przewagi w każdym secie, które jednak czasami udało się nadrabiać.
Kiedy wydawało się, że ambitni siatkarze z Nysy potrafią zwyciężyć w tym meczu w piątym secie, ich złudzenia rozwiał Tomasz Józefacki, który serią silnych zagrywek, doprowadził swój zespół do zwycięstwa za niezmiernie cenne dwa punkty.
Po tej kolejce zgodnie z przewidywaniami tabela wygląda już ciekawiej. Na czele z dorobkiem 12 punktów przewodzi Skra Bełchatów, przed którą są dopiero te najważniejsze mecze i dlatego pozycja tego zespołu może być mimo wszystko dość złudna. Na bardzo wysokiej drugiej pozycji uplasował się Pamapol, a tuż za nim PZU Olsztyn. Dosyć wysoką, czwartą lokatę zajmuje po zwycięstwie w Rybniku sosnowiecka Energia, ale nie wydaje się, aby w aktualnej formie ten zespół na dłużej mógł zagościć w czołówce tabeli, chyba że przełamie kryzys formy w meczu z Jastrzębskim Węglem w następnej kolejce i zaprezentuje grę co najmniej taką jak w meczu z Mostostalem. Ciekawie przedstawia się środek tabeli, gdzie z pięcioma punktami uplasowały się Mostostal, Resovia i Politechnika. W następnej kolejce ten układ powinien się zmienić, bo trudno wyobrazić sobie porażkę naszych siatkarzy we własnej hali z Radlinem i zwycięstwo Resovii w Częstochowie.
twarty pozostaje wynik spotkania AZS-u Nysa z Politechniką, choć moim zdaniem faworytami tego meczu są siatkarze z Warszawy, którzy z meczu na mecz grają coraz lepiej i zdolni są do gry na wysokim poziomie. Tabelę zamykają aktualny mistrz Polski oraz AZS Nysa i Górnik Radlin. Obecność w tej trójce siatkarzy Jastrzębskiego Węgla na pewno jest ogromną sensacją tej części sezonu i jak na razie nie zanosi się, aby szybko miało dojść do przełamania złej passy. Zespół z Jastrzębia za bardzo odczuwa brak Wójcika i Gabrycha, których nie zastąpili ani pozyskany z Radlina Rusek, ani dwaj Portorykańczycy.
Wydaje się jednak, że aktualny układ tabeli znów ulegnie zmianie po kilku kolejkach, wszak już za tydzień Skra podejmie PZU Olsztyn, Jastrzębski Węgiel zagra z Energią, a AZS Nysa z Politechniką Warszawa, a za dwa tygodnie z Kolei czeka nas mecz Pamapolu i Skry oraz Górnika i Nysy i wszystko jeszcze przed nami.
Autor: Janusz Żuk
Msc. |
Nazwa drużyny |
Liczba meczów |
Liczba punktów |
Sety wygrane |
Sety przegrane |
1. |
Skra Bełchatów |
4 |
12 |
12 |
1 |
2. |
Pamapol AZS |
4 |
11 |
12 |
3 |
3. |
PZU AZS Olsztyn |
4 |
10 |
11 |
4 |
4. |
Energia Sosnowiec |
4 |
8 |
10 |
7 |
5. |
AZS Politechnika |
4 |
5 |
7 |
8 |
6. |
Mostostal Azoty |
4 |
5 |
7 |
9 |
7. |
Resovia Rzeszów |
4 |
5 |
6 |
9 |
8. |
Jastrzębski Węgiel |
4 |
3 |
4 |
9 |
9. |
AZS Nysa |
4 |
1 |
4 |
12 |
10. |
Górnik Radlin |
4 |
0 |
1 |
12 |
|