Po zdobyciu mistrzostwa Polski 2016/2017 i Pucharu Polski 2017 ZAKSA straciła nie tylko trenera (przyp. Ferdinando De Giorgi został szkoleniowcem reprezentacji Polski), ale też główną "armatę" poprzednich dwóch sezonów, Dawida Konarskiego. Z klubem pożegnał się też Kevin Tillie.
Do nowego sezonu mistrzowie Polski przystępowali więc w przemeblowanym składzie i z nowym szkoleniowcem, którym został pracujący do tej pory w Olsztynie Andra Gardini. Na atak pozyskano z Włoch Portorykańczyka Maurice Torresa, jego zmiennikiem został Sławomir Jungiewicz, przyjęcie opierało się na parze Sam Deroo i Rafał Buszek, którzy wspomagani byli przez Kamila Semeniuka i Rafałą Szymurę, na rozegranie za Grzegorza Pająka pozyskani Marco Falasciego, a na środek wrócił Krzysztof Rejno za Patryka Czarnowskiego. Trzon zespołu: B. Toniutti, Sam Deroo, Paweł Zatorski, Łukasz Wiśniewski, Rafał Buszek, pozostał niby taki sam, ale kilka ważnych ogniw ubyło.
Nie zmienił się tylko cel- ZAKSA miała walczyć o trzy trofea: mistrzostwo Polski, Puchar Polski i medal Ligi Mistrzów.
Początek sezonu przerósł najśmielsze oczekiwania. Mistrzowie Polski rozpoczęli od wygranej z Zawierciem, pokonali Jastrzębski Węgiel oraz Resovię i rozpoczęli marsz po rekord PlusLigi, wygrywając 17 meczów w PlusLidze bez porażki.
Po takiej pierwszej części sezonu wielu fachowców twierdziło, że ZAKSA będzie nie do zatrzymania. - Patrząc na styl, jakość, powtarzalność i schematy, ZAKSA nie ma z kim grać w PlusLidze. Mimo wszystko mistrz Polski wybija się na tle innych drużyn - padały opinie fachowców.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy przyszedł 20 stycznia 2018, kiedy to mistrzowie Polski ulegli 1:3 Resovii i to na własnym boisku. Potem przyszła porażka w Lidze Mistrzów z Noliko Maaseik 3:2. I chociaż niedługo kędzierzynianie drugi raz pokonali Trentino Diatec i to na wyjeździe, niepewność pozostała.
Pierwsze poważne rozczarowanie przyszło podczas Final Four Pucharu Polski rozgrywanego we Wrocławiu, gdzie ZAKSA startowała jako obrońca trofeum i niespodziewanie przegrała w półfinale z Treflem Gdańsk, który miesiąc wcześniej odprawiła z kwitkiem w Gdańsku. Jakąś tam osłodą tej porażki było zdobycie przez Trefl Pucharu Polski, ale rozczarowanie i tak pozostało.
- Dzisiaj zagraliśmy słaby mecz i efektem tego jest widoczny wynik. Mieliśmy bardzo dobrą serię w lidze. Wygraliśmy pewnie rundę zasadniczą. Teraz przytrafił nam się słabszy moment, ale taki jest sport - podsumował szkoleniowiec mistrzów Polski, który porażki nie upatrywał w sferze mentalnej wywołanej presją na sukces. - Musimy wyeliminować nasze błędy i wrócić do dobrej formy - zapowiedział Gardini.
Zwycięstwo nad Friedrichshafen otworzyło mistrzom Polski drogę do Final Four Ligi Mistrzów, a i awans do drugiej rundy play-off mieli oni w kieszeni, dzięki dużej przewadze w tabeli. W rundzie rewanżowej nie szło już tak wspaniale, bo oprócz porażki z Resovią, nasz zespół przegrał z Onico Warszawa, GKS-em Katowice, Treflem Gdańsk i Skrą Bełchatów.
W półfinałach play-off ZAKSA zmierzyła się z AZS-em Olsztyn i nie bez trudu wywalczyła awans do finału. (Przyp. Kędzierzynianie nie grali w ćwierćfinałach, bo zajęli 1 miejsce w tabeli. Podobnie jak druga Skra).
- Nie układały się dobrze dla nas te półfinały. Nie zapowiadało się, że wygramy mecz w Kędzierzynie-Koźlu, podobnie jak w Olsztynie, ale wygraliśmy. Cieszymy się, że awansowaliśmy do finału. Szkoda tylko, że nasza gra nie wygląda tak dobrze, jak wyglądała wcześniej - komentował awans do finału Rafał Buszek, przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Tam na nas czekała już Skra Bełchatów, która w dwóch pięciosetowych pojedynkach pokonała Trefla Gdańsk. Dla obu zespołów dwumecz finałowy był powtórzeniem rywalizacji sprzed roku. Tym razem w obu meczach lepsza okazała się Skra Bełchatów, która zdobyła dziewiąte mistrzostwo Polski. Dla nas pozostało srebro.
- Patrząc przez pryzmat całych rozgrywek i tego, jak w nich dominowaliśmy, to pozostał duży niedosyt. Niestety w połowie drugiego seta wróciły stare grzechy z pierwszego meczu finałowego. Zaczęliśmy popełniać proste błędy, nie skończyliśmy piłki na pojedynczym bloku, później dwóch ważnych kontr. Przeciwnik zaserwował dwie punktowe zagrywki. Zamiast spokojnie grać do końca seta, zaczęła się nerwówka. Nie potrafiliśmy się odnaleźć w tym trudnym momencie. Nie cieszymy się ze złota, a ze srebra. Jesteśmy tą pierwszą przegraną ekipą. Jest to dla nas nauczka na przyszłość. Trzeba z takich sytuacji wyciągać wnioski, żeby w kolejnych rozgrywkach być jeszcze silniejszym - skomentował drugie rozczarowanie prezes ZAKSY Sebastian Świderski.
Na koniec pozostał udział w Final-Four Ligi Mistrzów w Kazaniu, na który nasi zawodnicy na pewno nie jechali w roli faworyta. - Cieszę się, że po kilku latach starań ZAKSA znowu zakwalifikowała się do turnieju finałowego. Jedziemy do Kazania jako Kopciuszek, ale Kopciuszek wiele razy potrafił narozrabiać na salonach - mówi przed Final Four Ligi Mistrzów w Kazaniu Sebastian Świderski, prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
W Kazaniu ZAKSA na pewno nie przyniosła wstydu swoim kibicom. Zagrała dwa dobre mecze. Niestety, nie udało się sprawić niespodzianki. W pojedynku z Cucine Lube po raz drugo w tym sezonie (Pierwszy raz w KMŚ w Opolu) o włos lepsi okazali się wicemistrzowie Włoch (2:3). W pojedynku o brąz w podobnym stosunku wygrali zawodnicy Perugii.
- Było bardzo blisko brązowego medalu. Drugiego seta mieliśmy na wyciągnięcie ręki, w czwartym było blisko wyrównania w końcówce. Zdecydowały jedna, dwie piłki. Gdybyśmy pokonali Perugię, zamiast udzielać negatywnego wywiadu, dzieliłbym się z kibicami swoją radością. Nie mam pretensji do zawodników, bo w ostatnim meczu sezonu podjęli walkę i zagrali bardzo dobrze. Jestem przekonany, że gdyby tak samo spisali się w półfinale z Cucine, bylibyśmy w finale. Z taką grą, jaką chłopcy zaprezentowali w potyczce z Perugią, moglibyśmy myśleć o zdobyciu Pucharu Polski i obronie mistrzostwa kraju - ocenił Final four i cały sezon prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, który nie krył rozczarowania.
Natomiast kapitan wicemistrzów Polski, Benjamin Toniutti, mimo rozgoryczenia, tak mówił o grze naszego zespołu w sezonie 2018/2019:- Nie możemy powiedzieć, że to był stracony sezon, bo graliśmy na najwyższym poziomie do samego końca. To było trudne pod względem fizycznym, aby wytrzymać ten sezon. Nie mamy tak szerokiej ławki, jak Perugia, Lube czy Zenit. Mamy kompletnie inny skład, a mimo to potrafiliśmy walczyć na wielu frontach. Przegrywanie jest częścią sportu, częścią siatkówki. Walczyliśmy w tym sezonie o każde trofeum i każdą z tych rywalizacji przegraliśmy. Na pewno jest tego przyczyna, musimy teraz przemyśleć, co się stało w tych kluczowych momentach. I trudno nie przyznać mu racji, bo w czasie sezonu zespół sprawił swoim kibicom wiele radości.
Autor: Janusz Żuk
FOTO: Jan Opiłka
AUTOR: Jan Opiłka
Nr
Imię i Nazwisko
Rok urodzenia
Wzrost
Pozycja
1.
Paweł Zatorski
1990
184
Libero
3.
Rafał Szymura
1995
196
Przyjmujący
4.
Krzysztof Rejno
1993
203
Środkowy
5.
Marco Falasci
1987
188
Rozgrywający
7.
Rafał Buszek
1987
196
Przyjmujący
8.
Sławomir Jungiewicz
1989
195
Atakujący
9.
Łukasz Wiśniewski
1989
198
Środkowy
10.
Mateusz Bieniek
1994
210
Środkowy
11.
Maurice Torres
1991
201
Atakujący
12.
Krzysztof Zapłacki
1993
196
Przyjmujący
13.
Kamil Semeniuk
1996
193
Przyjmujący
15.
Sam Deroo
1992
202
Przyjmujący
16.
Benjamin Toniutti
1989
183
Rozgrywający
17.
Aleksander Maziarz
1995
203
Środkowy
18.
Korneliusz Banach
1994
180
Libero
Trener: Andrea Gardini
II Trener: Michał Chadała
Trener przygotowania fizycznego: Piotr Pietrzak
Fizjoterapeuta: Paweł Brandt
II fizjoterapeuta: Remigiusz Koteluk
Statystyk: Iwo Wagner
Menager: Tomasz Drzyzga