Kolejny sezon to kolejny rok dominacji Mostostalu. Przed rozgrywkami z zespołem pożegnał się jeden z najbardziej zasłużonych dla siatkówki w Kędzierzynie zawodnik - Sławomir Gierymski. Odeszli też Przemek Lach i Michał Chadała. Ich miejsce zajęli Marek Kardos, kolejny Słowak w barwach niebiesko- biało -czerwonych i środkowy z Nysy - Aleksander Januszkiewicz oraz młody atakujący KP Energii Sosnowiec - Bartek Soroka. Tak jak poprzednio zespół zdobył wszystkie możliwe trofea na ligowych parkietach. Znów kibice pasjonowali się pojedynkiem Galaxii AZS-u Częstochowa z Mostostalem w finale, znów fetowali Puchar Polski, znów mogli kibicować kochanemu Mostostalowi w Lidze Mistrzów.
Mostostal po raz kolejny potwierdził, że miał w tym okresie najlepszy zespół. Prowadził od pierwszej kolejki do końca. Przegrał tylko trzy mecze - w Radomiu, z Nysą u siebie i w finale z Galaxią. Pozostałe 25 spotkań było zwycięskie, co dało im imponujący procent wygranych - 84%.
Aby lepiej odczuć atmosferę finałów, oddajmy głos dziennikarzowi "Gazety w Częstochowie", który 29 kwietnia 2002 roku tak pisał: "Gdy siatkarze Mostostalu po zdobyciu mistrzostwa Polski rozdawali kibicom części swojej garderoby, zawodnicy Galaxii demontowali ławkę sędziego, by Paweł Papke z Sebastianem Świderskim nie mogli tak jak rok temu świętować na niej sukcesu.
Sobotnie spotkanie zakończył efektowną zagrywką Robert Szczerbaniuk. Uderzył piłkę z ogromną siłą i Krzysztof Ignaczak nie mógł nic zrobić. Po tej akcji w hali Polonia kędzierzynianie tak jak przed rokiem mogli fetować sukces. W górę poszybował trener Mostostalu Waldemar Wspaniały. Siatkarze dzielili się ze swoimi kibicami nie tylko radością, ale butami i koszulkami, które rzucali w sektor zajmowany przez skandujących "Mistrz, mistrz, Mostostal" kędzierzyńskich kibiców. Akademicy tymczasem naprędce zdemontowali sędziowską drabinkę. Nie chcieli dopuścić, aby Paweł Papke zatknął na niej niebiesko- biało-czerwoną flagę. To jest nasza sala, nasi kibice, my tu jesteśmy gospodarzami - mówili. Po tym, jak witany w Częstochowie gwizdami prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Janusz Biesiada wręczył drużynom złote i srebrne medale, siatkarze zmieszali się z kibicami. Rozdawali autografy, pozowali do zdjęć,
a w międzyczasie udzielali jeszcze wywiadów.
Po piątkowej wygranej 3:0, w Częstochowie liczono na drugie zwycięstwo drużyny Ireneusza Mazura. W hali Polonia zjawił się komplet publiczności, która fantastycznie dopingowała swoich ulubieńców.
Goście pokazali jednak niezwykły charakter i choć nie mogli wystąpić w najsilniejszym składzie (zabrakło Sebastiana Świderskiego, który dzień wcześniej skręcił nogę), zwyciężyli po ponad dwugodzinnym spotkaniu 3:2. W tie-breaku mistrzowie Polski rozbili akademików znakomitą zagrywką z wyskoku, a tym, który najbardziej dał się we znaki naszym siatkarzom, był Marcin Prus. "Leżało się tyle czasu w łóżku, to skądś się ta energia musiała wziąć" - żartował po meczu środkowy Mostostalu. "Drużynie potrzebny był impuls, który pozwoliłby wykrzesać rezerwy, jakie w niej drzemały. Zagrywka była kluczem do zwycięstwa, ustawiliśmy sobie dzięki niej blok na atak rywali i w piątym secie gospodarze nie istnieli. Bardzo się cieszę z dzisiejszego zwycięstwa i z tytułu. Tym bardziej że udało mi się przezwyciężyć zapalenie żył, które jest ogromnie ciężką chorobą." Gdy ten złoty medal powieszę sobie gdzieś nad biurkiem,
będzie dla mnie miał bardzo duże znaczenie. Gospodarze nie czuli się w sobotę przegranymi. Żałowali jednak, że nie wykorzystali szansy i nie doprowadzili do piątego spotkania w Kędzierzynie.
"Szkoda trzeciego seta, gdybyśmy go rozstrzygnęli na swoją korzyść, to doszłoby najpewniej do jeszcze jednego meczu - komentował Grzegorz Wagner. - Proszę popatrzeć na sety, jak wyrównana była walka. Na pewno nie stalibyśmy na straconej pozycji. O tytule decydowałyby niuanse. Tam wszystko mogłoby się zdarzyć."
"Mostostal postawił wszystko na jedną kartę i w decydującym momencie rozbił nas zagrywką dodał libero Galaxii Krzysztof Ignaczak. Nie czujemy się przegranymi, choć pewien niedosyt pozostał, bo przecież gdybyśmy zwyciężyli, droga do zdobycia złotego medalu wciąż byłaby otwarta."
Autor: Janusz Żuk
Numer
Imię i Nazwisko
Rok urodzenia
Wzrost
Pozycja
2.
Roland Dembończyk
1971
196 cm
atakujący
3.
Piotr Lipiński
1979
196 cm
rozgrywający
4.
Marcin Prus
1977
198 cm
środkowy
6.
Marek Kardos
1974
187 cm
rozgrywający
7.
Duszan Kubica
1972
187 cm
libero
8.
Rafał Musielak
1973
194 cm
przyjmujący
9.
Wojciech Serafin
1978
194 cm
przyjmujący
11.
Robert Szczerbaniuk
1977
199 cm
środkowy
12.
Jarosław Stancelewski
1974
205 cm
środkowy
13.
Sebastian Świderski
1977
193 cm
przyjmujący
14.
Paweł Papke
1977
196 cm
atakujący
16.
Aleksander Januszkiewicz
1979
200 cm
środkowy
17.
Bartłomiej Soroka
1979
200 cm
przyjmujący
Trener: Waldemar Wspaniały
II Trener: Andrzej Kubacki
Trener odnowy biologicznej: Jerzy Mostowski